„Cudownie jest mieć kogoś,
kto samym uśmiechem sprawia, że życie staje się piękniejsze…”
Obserwowałam przez okno jak szybko
wznosiliśmy się ponad powierzchnię ziemi. Usadowiłam się wygodnie w fotelu, w
którym miałam spędzić kolejne 5 godzin.
-Skarbie,
co się dzieje? Już jak wczoraj wróciłaś, byłaś jakaś taka smutna.. – spytał
Jared.
-Nic,
może jestem trochę zmęczona i przybita ciągłym siedzeniem w domu.
-Obiecuję,
że najbliższe cztery dni będą pełne wrażeń. – uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
Zastanawiałam
się, czy o wszystkim powiedzieć Jaredowi, ale stwierdziłam, że to tylko popsuje
nam wyjazd. Mam zamiar odpocząć i się rozerwać. Przymknęłam oczy i nawet nie
wiem kiedy zasnęłam.
Poczułam
jak ktoś lekko szturcha mnie w ramię. Otworzyłam powoli oczy.
-Co
się dzieje?
-Już
jesteśmy na miejscu, wstawaj. – mrugnął do mnie.
Na
lotnisku zabraliśmy swoje bagaże i szukaliśmy wzrokiem Alex i Willa.
-Tam
są! – wskazał.
Przeciskając
się między ludźmi staraliśmy się do nich podejść, co zajęło nam chwilę, bo był
naprawdę wielki tłok.
-Alex!
– przytuliłam się do siostry.
Witaliśmy
się wszyscy przez dobre kilka minut.
-Dobra,
jedziemy stąd, mam dość tych przepychających się ludzi. – zadecydował Will.
Pół godziny później już staliśmy pod
ich domem. Byłam tu dopiero drugi raz w życiu, pierwszy raz dwa lata temu z
rodzicami, jak jeszcze mieszkaliśmy w Ohio. Przyznaję, dużo się tu zmieniło.
-Jak
tu pięknie.. – to była moja pierwsza reakcja po tym, jak przekroczyłam próg.
-No
sporo pozmienialiśmy odkąd byłaś tu ostatnim razem. W sumie to wszystko. –
uśmiechnęli się oboje.
-Rozpakujcie
się, zaraz coś zjemy i możemy ruszać na plażę, a wieczorem na miasto. – Will
wyszczerzył się, wyraźnie zadowolony na myśl o nadchodzących rozrywkach.
Pokój gościnny urządzili naprawdę
ślicznie. Ciemne drewno na podłodze, jasne mebelki, kremowa tapeta w delikatny
motyw kwiatowy i wszystkie dodatki w odcieniach beżu i brązu.
-Aż
żal będzie odjeżdżać.. – stwierdził Jared po krótkim zastanowieniu się, po czym
wybuchnęliśmy śmiechem.
-Źle
ci u mnie? – wytknęłam mu język.
-Przecież
wiesz, że nie. – przybliżył się do mnie oplatając swoimi dłońmi moją talię i
składając całusa na moich ustach.
-Słodziak.
– szepnęłam mu do ucha i wtuliłam w szyję ukochanego.
Postanowiliśmy wybrać się na plażę
pieszo, to tylko 30 minut spacerkiem. Nie było upalnie, bo to w końcu luty, ale
temperatura osiągała 22°, a to wystarczająco, by móc
posiedzieć na plaży.
Razem z Alex rozłożyłyśmy sobie leżaki i już po chwili
leniuchowałyśmy.
-Idziemy się kąpać. – oznajmili chłopacy.
-Nie przesadzajcie, woda o tej porze roku jest chłodna.
Najwyżej 15°…
-A tam, co to tam dla nas. – odparli i tyle ich było widać.
-Idioci.. – powiedziałam i razem z Alex zaczęłyśmy się
śmiać.
-Pamiętam jak byliśmy na Long Beach z Austinem. –
powiedziała.
-Haha,
też to pamiętam.
Zamknęłam
oczy i ukazały mi się obrazy z tamtego czasu tak jakby to było wczoraj.
-Za
dwa miesiące ślub, jak się z tym czujesz? – spytałam, zmieniając temat.
-Cóż,
jestem podekscytowana. – zobaczyłam w jej oczach iskierki. – Ten dzień zbliża
się wielkimi krokami. Codziennie z Willem coś wybieramy na uroczystość, czuję
się wtedy taka szczęśliwa..
-Cieszę
się twoim szczęściem, siostrzyczko. – szczerze się uśmiechnęłam.
-A
tak sobie myślę, bo coś mi się przypomniało... na nasz ślub miałaś iść z
Austinem, pamiętasz? Teraz to raczej niemożliwe. – mrugnęła do mnie.
-Pamiętam..
Ale pewnie i tak jest zaproszony, mam rację?
-Oczywiście,
tak samo jak Grace, Emma i Scott. – wyszczerzyła się.
-Och,
szykuje się impreza roku. – rozmarzyłam się.
-I
to już za 2,5 miesiąca!
Tak jak mieliśmy w planach, do ok.
godziny 17 byliśmy na plaży. Potem wróciliśmy do domu.
-Nie
ma na co czekać, szykujcie się do wyjścia, bo znając baby, to zajmie wam to
godziny.
-Patrzcie
jaki mądrala. – zaśmiałam się na słowa Willa.
-Taka
prawda. – Jared przyznał mu rację.
-Dobra,
chodź Jess, bo zaraz nie wytrzymam z tymi ich tekstami..
Cała
ta dyskusja była bardzo komiczna.
Zastanawiałam się co mam ubrać. W
końcu zdecydowałam się na małą czarną, do tego bransoletkę i szpilki. Alex
założyła krótką sukienkę w morskim kolorze, plus kolczyki-pióra i szpilki.
Zrobiłyśmy makijaż, fryzury i byłyśmy gotowe.
-Spójrz
na nas, wyglądamy jak gwiazdy. – zaśmiałyśmy się.
-Tak,
zgadzamy się z tym.
Odwróciłam
się. W drzwiach stało dwóch przystojniaków, ale mój wzrok zatrzymał się tylko
przy jednym. Miał na sobie kremowe spodnie i ciemną koszulkę podkreślającą jego
mięśnie. Podszedł do mnie z tym sławnym uśmieszkiem i złapał mnie za rękę.
-Wyglądasz
cudownie. – szepnął.
-Dziękuję,
ty tak samo. – uśmiechnęłam się.
-Chodź.
– pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Pod klubem roiło się już tysiące
ludzi. „Zapowiada się niesamowita noc” – pomyślałam. Taksówkarz zaparkował
niedaleko wejścia.
-Nie
oddalaj się ode mnie, nie chcemy by coś ci się stało. – mocno objął mnie Jared,
na co wywróciłam oczami.
-Bez
przesady, jestem dużą dziewczynką. – wytknęłam mu język.
-Skarbie,
nasz ostatni wypad do klubu nie należy do udanych, więc uważajmy by to się nie
powtórzyło. – odparł smutno.
Przełknęłam
ślinę na myśl o tamtych wydarzeniach. Lecz nic nie wskazywało na to, by i tym
razem coś miało pójść nie tak…
Weszliśmy
do klubu. Uderzyło mnie gorące powietrze przepełnione zapachem potu, alkoholu i
dobrej zabawy.
-Mogę
panią prosić do tańca? – usłyszałam głos Jareda i od razu szeroko się
uśmiechnęłam.
-Oczywiście,
z wielką przyjemnością.
Na
parkiecie był taki ścisk, że nie było zbytnio wiele możliwości do tańców.
Poczułam dłonie mojego partnera oplatające moją talię. Zrobiłam to samo wokół
jego szyi. Czułam jego gorący oddech przy moim uchu co sprawiło, że dostałam
gęsiej skórki. Nasze ciała dotykały się w każdym milimetrze.
-Kocham
cię. – powiedziałam na tyle głośno, by mógł usłyszeć mimo gwaru dookoła nas.
-Ja
ciebie też. – odpowiedział, po czym złączył nasze usta.
Świat
wokół zniknął. Całował mnie coraz bardziej łapczywie, po chwili poczułam jego
język przy moim. W brzuchu wirowało mi tysiące, a nawet miliony motyli. Coś
było innego. To tak, jakbyśmy całowali się po raz pierwszy.
-Tak
bardzo cię pragnę.. – szepnął do mnie tak, że aż przeszły mnie ciarki.
Uśmiechnęłam
się, przygryzając dolną wargę.
-Wiem,
że też tego chcesz.. – mruknął.
Z
powrotem zaczął mnie całować, a jego dłonie zjechały na moje pośladki, w tym
samym czasie moje wędrowały po jego umięśnionych plecach.
-Jess,
nie podniecaj mnie tak. – jęknął.
-Bo..?
– postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-Bo
się zaraz na ciebie rzucę. – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
-W
sumie to by było miłe. – szepnęłam, przygryzając płatek jego ucha.
-Sama
się o to prosiłaś. – usłyszałam tylko, po czym przerzucił mnie sobie przez
ramię i zaczął iść w kierunku, gdzie nie było takiego tłoku.
Postawił
mnie, po czym przygwoździł do ściany, napierając na mnie swoim ciałem.
-Teraz
też jesteś taka mądra? – pocałował moją szyję.
-Tak..
– mruknęłam.
-To
może jedziemy do domu?
-W
sumie nie chce już mi się tańczyć. – wyszczerzyłam się.
-Tak
tak, ja wiem dlaczego. – zaśmiał się i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
___________________________
Taki tam nudny rozdział.. Wiem, przepraszam, że mnie tyle nie było. Nie mogłam się zabrać do dokończenia rozdziału. :< Ale dziękuję, że do mnie pisaliście i interesowaliście się, bo gdyby nie to, to nie wiem kiedy bym to napisała. Po drugie, chcę by to opowiadanie zmierzało już ku końcowi. Uważam, że nie należy do najciekawszych co widać po jego popularności. Ale bez obaw, będzie jeszcze kilka ważnych rozdziałów, postaram się dobić do równej 40. Poza tym nie kończę z pisaniem, więc jeśli tylko będziecie chcieli czytać coś mojego to oczywiście :* Mam nadzieję, że lubicie fanfiction. Tak więc do następnego, na który na pewno nie będziecie musiały czekać tak długo jak na ten. ;3 bye ♥
@lalalovvv