niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 31. !



        

„Cudownie jest mieć kogoś, kto samym uśmiechem sprawia, że życie staje się piękniejsze…”



   Obserwowałam przez okno jak szybko wznosiliśmy się ponad powierzchnię ziemi. Usadowiłam się wygodnie w fotelu, w którym miałam spędzić kolejne 5 godzin.
-Skarbie, co się dzieje? Już jak wczoraj wróciłaś, byłaś jakaś taka smutna.. – spytał Jared.
-Nic, może jestem trochę zmęczona i przybita ciągłym siedzeniem w domu.
-Obiecuję, że najbliższe cztery dni będą pełne wrażeń. – uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
Zastanawiałam się, czy o wszystkim powiedzieć Jaredowi, ale stwierdziłam, że to tylko popsuje nam wyjazd. Mam zamiar odpocząć i się rozerwać. Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Poczułam jak ktoś lekko szturcha mnie w ramię. Otworzyłam powoli oczy.
-Co się dzieje?
-Już jesteśmy na miejscu, wstawaj. – mrugnął do mnie.
Na lotnisku zabraliśmy swoje bagaże i szukaliśmy wzrokiem Alex i Willa.
-Tam są! – wskazał.
Przeciskając się między ludźmi staraliśmy się do nich podejść, co zajęło nam chwilę, bo był naprawdę wielki tłok.
-Alex! – przytuliłam się do siostry.
Witaliśmy się wszyscy przez dobre kilka minut.
-Dobra, jedziemy stąd, mam dość tych przepychających się ludzi. – zadecydował Will.
            Pół godziny później już staliśmy pod ich domem. Byłam tu dopiero drugi raz w życiu, pierwszy raz dwa lata temu z rodzicami, jak jeszcze mieszkaliśmy w Ohio. Przyznaję, dużo się tu zmieniło.
-Jak tu pięknie.. – to była moja pierwsza reakcja po tym, jak przekroczyłam próg.
-No sporo pozmienialiśmy odkąd byłaś tu ostatnim razem. W sumie to wszystko. – uśmiechnęli się oboje.
-Rozpakujcie się, zaraz coś zjemy i możemy ruszać na plażę, a wieczorem na miasto. – Will wyszczerzył się, wyraźnie zadowolony na myśl o nadchodzących rozrywkach.
            Pokój gościnny urządzili naprawdę ślicznie. Ciemne drewno na podłodze, jasne mebelki, kremowa tapeta w delikatny motyw kwiatowy i wszystkie dodatki w odcieniach beżu i brązu.
-Aż żal będzie odjeżdżać.. – stwierdził Jared po krótkim zastanowieniu się, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-Źle ci u mnie? – wytknęłam mu język.
-Przecież wiesz, że nie. – przybliżył się do mnie oplatając swoimi dłońmi moją talię i składając całusa na moich ustach.
-Słodziak. – szepnęłam mu do ucha i wtuliłam w szyję ukochanego.
            Postanowiliśmy wybrać się na plażę pieszo, to tylko 30 minut spacerkiem. Nie było upalnie, bo to w końcu luty, ale temperatura osiągała 22°, a to wystarczająco, by móc posiedzieć na plaży.
Razem z Alex rozłożyłyśmy sobie leżaki i już po chwili leniuchowałyśmy.
-Idziemy się kąpać. – oznajmili chłopacy.
-Nie przesadzajcie, woda o tej porze roku jest chłodna. Najwyżej 15°…
-A tam, co to tam dla nas. – odparli i tyle ich było widać.
-Idioci.. – powiedziałam i razem z Alex zaczęłyśmy się śmiać.
-Pamiętam jak byliśmy na Long Beach z Austinem. – powiedziała.
-Haha, też to pamiętam.
Zamknęłam oczy i ukazały mi się obrazy z tamtego czasu tak jakby to było wczoraj.
-Za dwa miesiące ślub, jak się z tym czujesz? – spytałam, zmieniając temat.
-Cóż, jestem podekscytowana. – zobaczyłam w jej oczach iskierki. – Ten dzień zbliża się wielkimi krokami. Codziennie z Willem coś wybieramy na uroczystość, czuję się wtedy taka szczęśliwa..
-Cieszę się twoim szczęściem, siostrzyczko. – szczerze się uśmiechnęłam.
-A tak sobie myślę, bo coś mi się przypomniało... na nasz ślub miałaś iść z Austinem, pamiętasz? Teraz to raczej niemożliwe. – mrugnęła do mnie.
-Pamiętam.. Ale pewnie i tak jest zaproszony, mam rację?
-Oczywiście, tak samo jak Grace, Emma i Scott. – wyszczerzyła się.
-Och, szykuje się impreza roku. – rozmarzyłam się.
-I to już za 2,5 miesiąca!
            Tak jak mieliśmy w planach, do ok. godziny 17 byliśmy na plaży. Potem wróciliśmy do domu.
-Nie ma na co czekać, szykujcie się do wyjścia, bo znając baby, to zajmie wam to godziny.
-Patrzcie jaki mądrala. – zaśmiałam się na słowa Willa.
-Taka prawda. – Jared przyznał mu rację.
-Dobra, chodź Jess, bo zaraz nie wytrzymam z tymi ich tekstami..
Cała ta dyskusja była bardzo komiczna.
            Zastanawiałam się co mam ubrać. W końcu zdecydowałam się na małą czarną, do tego bransoletkę i szpilki. Alex założyła krótką sukienkę w morskim kolorze, plus kolczyki-pióra i szpilki. Zrobiłyśmy makijaż, fryzury i byłyśmy gotowe.
-Spójrz na nas, wyglądamy jak gwiazdy. – zaśmiałyśmy się.
-Tak, zgadzamy się z tym.
Odwróciłam się. W drzwiach stało dwóch przystojniaków, ale mój wzrok zatrzymał się tylko przy jednym. Miał na sobie kremowe spodnie i ciemną koszulkę podkreślającą jego mięśnie. Podszedł do mnie z tym sławnym uśmieszkiem i złapał mnie za rękę.
-Wyglądasz cudownie. – szepnął.
-Dziękuję, ty tak samo. – uśmiechnęłam się.
-Chodź. – pociągnął mnie w stronę wyjścia.
            Pod klubem roiło się już tysiące ludzi. „Zapowiada się niesamowita noc” – pomyślałam. Taksówkarz zaparkował niedaleko wejścia.
-Nie oddalaj się ode mnie, nie chcemy by coś ci się stało. – mocno objął mnie Jared, na co wywróciłam oczami.
-Bez przesady, jestem dużą dziewczynką. – wytknęłam mu język.
-Skarbie, nasz ostatni wypad do klubu nie należy do udanych, więc uważajmy by to się nie powtórzyło. – odparł smutno.
Przełknęłam ślinę na myśl o tamtych wydarzeniach. Lecz nic nie wskazywało na to, by i tym razem coś miało pójść nie tak…
Weszliśmy do klubu. Uderzyło mnie gorące powietrze przepełnione zapachem potu, alkoholu i dobrej zabawy.
-Mogę panią prosić do tańca? – usłyszałam głos Jareda i od razu szeroko się uśmiechnęłam.
-Oczywiście, z wielką przyjemnością.
Na parkiecie był taki ścisk, że nie było zbytnio wiele możliwości do tańców. Poczułam dłonie mojego partnera oplatające moją talię. Zrobiłam to samo wokół jego szyi. Czułam jego gorący oddech przy moim uchu co sprawiło, że dostałam gęsiej skórki. Nasze ciała dotykały się w każdym milimetrze.
-Kocham cię. – powiedziałam na tyle głośno, by mógł usłyszeć mimo gwaru dookoła nas.
-Ja ciebie też. – odpowiedział, po czym złączył nasze usta.
Świat wokół zniknął. Całował mnie coraz bardziej łapczywie, po chwili poczułam jego język przy moim. W brzuchu wirowało mi tysiące, a nawet miliony motyli. Coś było innego. To tak, jakbyśmy całowali się po raz pierwszy.
-Tak bardzo cię pragnę.. – szepnął do mnie tak, że aż przeszły mnie ciarki.
Uśmiechnęłam się, przygryzając dolną wargę.
-Wiem, że też tego chcesz.. – mruknął.
Z powrotem zaczął mnie całować, a jego dłonie zjechały na moje pośladki, w tym samym czasie moje wędrowały po jego umięśnionych plecach.
-Jess, nie podniecaj mnie tak. – jęknął.
-Bo..? – postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-Bo się zaraz na ciebie rzucę. – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
-W sumie to by było miłe. – szepnęłam, przygryzając płatek jego ucha.
-Sama się o to prosiłaś. – usłyszałam tylko, po czym przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął iść w kierunku, gdzie nie było takiego tłoku.
Postawił mnie, po czym przygwoździł do ściany, napierając na mnie swoim ciałem.
-Teraz też jesteś taka mądra? – pocałował moją szyję.
-Tak.. – mruknęłam.
-To może jedziemy do domu?
-W sumie nie chce już mi się tańczyć. – wyszczerzyłam się.
-Tak tak, ja wiem dlaczego. – zaśmiał się i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
___________________________
Taki tam nudny rozdział.. Wiem, przepraszam, że mnie tyle nie było. Nie mogłam się zabrać do dokończenia rozdziału. :< Ale dziękuję, że do mnie pisaliście i interesowaliście się, bo gdyby nie to, to nie wiem kiedy bym to napisała. Po drugie, chcę by to opowiadanie zmierzało już ku końcowi. Uważam, że nie należy do najciekawszych co widać po jego popularności. Ale bez obaw, będzie jeszcze kilka ważnych rozdziałów, postaram się dobić do równej 40. Poza tym nie kończę z pisaniem, więc jeśli tylko będziecie chcieli czytać coś mojego to oczywiście :* Mam nadzieję, że lubicie fanfiction. Tak więc do następnego, na który na pewno nie będziecie musiały czekać tak długo jak na ten. ;3 bye ♥
@lalalovvv