niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 4.


"[...] miłość trzeba budować, odkryć ją to za mało"

"Gdy ktoś prosi o miłość - już jej niewart"

Do okna pukał nie kto inny jak…Lukas.?
-Przepraszam, że zawracam głowę. Auto mam na przeglądzie, a bus mi uciekł, mógłbym się z tobą zabrać? – zrobił przy tym minę szczeniaczka.
-Jasne, wsiadaj.
Wyjechaliśmy ze szkolnego parkingu i postanowiłam zacząć jakąś rozmowę.
-Nie było cię dzisiaj na angielskim..
-Tak, miałem trening na boisku. Trener teraz chce z nas wycisnąć jak najwięcej, nic dziwnego, za kilka miesięcy zawody.
-Na pewno dacie radę. – uśmiechnęłam się – gdzie cię podwieźć?
-Musze zrobić małe zakupy, mama mi dała jakąś listę.
-No okej, to ja przy okazji też coś kupię, na pewno nie zaszkodzi.
            Nie sądziłam, że mogę tak świetnie bawić się w supermarkecie. Lukas się wygłupiał, a ja nie mogłam powstrzymywać śmiechu. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że dziwnie czułam się z myślą, że on ma dziewczynę. Nie wiem dlaczego, w końcu przecież może być moim znajomym.
-Idziesz w sobotę na imprezę do Kevina? – zapytał.
-Możliwe, że chyba pójdę.
-To dobrze, ja też tam będę – uśmiechnął się – a co robisz w piątek? Może byśmy się gdzieś wybrali?
Już chciałam powiedzieć „czemu nie?”, ale przypomniał mi się Austin.
-Nie mogę, już mam plany.
-Aa, okej. Trudno..
Zapakowaliśmy zakupy do auta. Podwiozłam Lukasa pod jego dom. Nawet nie mieszka daleko ode mnie.
-To do jutra na angielskim? – spytał.
-Tak, do zobaczenia.
W domu nic szczególnego się nie działo. Zjadłam tylko obiad i zasiadłam do lekcji. Nie było tego dużo. Po skończonej pracy, włączyłam laptopa. I znów wiadomość od tamtego nieznanego numeru:
„Lubisz mnie? Bo ja Ciebie baaardzo…”
Hm, wysłane 5 minut temu. Może jeszcze jest dostępny. Odpisałam.
„Nie wiem z kim mam przyjemność. Może mnie oświecisz?”
„Nie mogę Ci powiedzieć kim jestem. To za bardzo by wszystko skomplikowało. Jeśli jesteś mądra, to sama kiedyś w końcu się domyślisz…”
Nie wiedziałam, co mam mu na to odpisać. Wysłałam tylko badziewną emotikonkę, która „myśli”. Wyłączyłam laptopa. Położyłam się na łóżku, włączyłam muzykę i..zasnęłam.
            Obudziłam się dopiero nad ranem, a dokładniej przed 5:00. Wstałam, wykąpałam się i doprowadziłam do porządku. Zdałam sobie sprawę, że dzisiaj już czwartek. Jutro spotkanie z Austinem, w sobotę impreza..
            Weszłam do szkoły i skierowałam się w stronę szafki. Już czekał tam na mnie Austin.
-Hej Jess! – przytulił mnie, a ja kątem oka zobaczyłam, jak Lukas nam się przygląda.
-Cześć. I co? Gdzie się jutro wybieramy? – postanowiłam zapytać pierwsza.
-Właśnie o tym chciałem ci powiedzieć. Co powiesz na to, żeby najpierw iść tor wrotkowy, a później może na jakieś lody?
-No pewnie! Zapowiada się ciekawie. – na serio spodobał mi się ten pomysł.
-I będzie ciekawie, obiecuję. Nie mogę się już doczekać! Do zobaczenia później, lecę na chemię.
Wzięłam książkę od biologii, znalazłam Grace i poszłyśmy do klasy.
-Gdzie idziesz jutro z Austinem na randkę? – zapytała, a mnie zatkało.
-Co?
-No wiem, że nic nie mówiłaś ani mnie, ani Emmie, ale Scott mi się wygadał.
-To nie randka, idziemy tam tylko jako przyjaciele.
-No dobra, niech ci będzie. A co u Lukasa?
-Nic nowego. – nie zdążyłam już nic więcej powiedzieć, bo nauczycielka uciszyła nas karcącym spojrzeniem.
            Lekcje mijały jak zwykle, aż przyszedł czas na ostatnią tego dnia, czyli angielski. Zdziwiłam się, gdy drzwi zostały zamknięte, a Lukasa jeszcze nie było. Po 3 minutach wpadł zdyszany do sali.
-Pan Filiss proszę na środek! – zawołał starszy już nauczyciel.
Stanął przy tablicy i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, żebym go stamtąd zabrała. Zrobiłam tylko bezradną minę i czekałam na bieg zdarzeń.
-No dobrze, pan kapitan może powie o czym wczoraj mówiliśmy?
Lukas spojrzał na mnie, a ja skorzystałam z nieuwagi nauczyciela i „powiedziałam” ruchem ust o czym była mowa.
-Zaczęliśmy przerabiać twórczość Szekspira. – odpowiedział bezbłędnie.
-No, dobrze, że chociaż nadrabiasz zaległości. Siadaj, tym razem tylko ostrzeżenie, ale masz się więcej nie spóźniać.
-Dziękuję.
Zadowolony zajął miejsce koło mnie.
-Uff, dzięki. Mało brakowało.
-Haha, nie ma sprawy.
Lekcja się zaczęła, ale mimo tego po cichu (staraliśmy się po cichu) jeszcze rozmawialiśmy.
-Austin to twój chłopak? – zapytał, a ja mogę sobie tylko wyobrazić jak zdziwioną minę miałam.
-Nie, to tylko przyjaciel. A skąd takie pytanie?
-Bo on tak na ciebie patrzy…- przypomniały mi się słowa Emmy. Tylko, że ona nie mówiła o Austinie, a…o nim.
Już nic mu nie odpowiedziałam. Starałam się słuchać nauczyciela opowiadającego „bardzo ciekawe” rzeczy. Spojrzałam ukradkiem na Lukasa. Był jakby nieobecny, musiał o czymś intensywnie myśleć. Niemożliwe, żeby przejął się tym, co przed chwilą właśnie powiedział.
***
            Stałam właśnie przed szafą, zastanawiając się, co na siebie włożyć idąc na tor wrotkowy. Austin będzie po mnie za 2h, więc muszę się spieszyć, jeszcze nic nie zrobiłam.
Nie mogę przesadzić z elegancją, ma być wygodnie i na luzie. W końcu wybrałam:

W łazience włosy lekko podkręciłam i poprawiłam make-up na bardziej „wyjściowy” niż „szkolny”. Akurat się wyrobiłam, bo mama z dołu zawołała:
-Jessica! Gotowa?
-Idę!
Podeszłam do Austina, zamykając za sobą drzwi.
-Jejku, myślałem, że jeszcze piękniej już się nie da wyglądać. A tu proszę…
-Hm, dziękuję.
-No to…chodźmy.
Zanim dojechaliśmy na tor, trochę postaliśmy w korkach, jak to w Nowym Jorku. Na wrotkach było cudownie.! Nawet nie pomyślałam, że będę się tak świetnie bawić.
A Austin – szczęście mieć takiego przyjaciela. Wiem, że na niego zawsze mogę liczyć. Po dwugodzinnym jeżdżeniu w kółko i z powrotem,  zapakowaliśmy się do auta.
-A teraz zabiorę cię do mojej ulubionej i najlepszej lodziarni w NY.!
-Hahah, no dobra.
Od dzisiaj to także moja ulubiona lodziarnia. Od razu na wejście dostaje się pojemnik i…samoobsługa. Stoją automaty z lodami, bierze się tyle ile się chce i jakie smaki się chce. Potem polewy, posypki i różne inne smakołyki. Takiego deseru jak sobie zrobiłam to nie jadłam nigdy. Był pycha.!
            Zjedliśmy, potem Austin pokazał mi jeszcze kilka ciekawych miejsc w naszym mieście, no i odwiózł mnie pod dom.
-No to..do jutra na imprezie? – spytałam.
-Pewnie, pa. – dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam z samochodu.
            Po wzięciu prysznica i ubraniu piżamy, położyłam się na łóżku. Buziak? Przyjacielski? Ciągle mi to chodziło po głowie. Nie chciało mi się spać, a zaczynał się weekend, więc nie trzeba było rano wstawać. Włączyłam jeszcze laptopa. Nowa wiadomość. Nieznany numer. Wysłane…3h temu.
„Wiem, że ja Tobie też nie jestem obojętny…”
Jeny, co ta osoba sobie wyobraża? Nie chce powiedzieć kim jest, i w dodatku pisze takie rzeczy. W głowie mam tylko dwie osoby, tyle że z jedną z nich byłam i…nie mogła wysłać tej wiadomości 3h temu…
„Kim Ty jesteś?!” – odpisałam.
Odpowiedź przyszła wręcz natychmiast.
„Już Ci mówiłem, że nie mogę powiedzieć”
„Dlaczego?”
„Bo lubię Cię bardziej, niż powinienem. O wiele bardziej, niż mi wolno….”
________________________________
Dłuższy niż poprzedni tak jak obiecałam ;p Mam nadzieję, że może być...;*
Angie.
                                                                                                                                 

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 3.


"Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz"

"Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostanie"

-Hej, co masz pierwsze? – stałam właśnie przy szafce, gdy ktoś od tyłu zasłonił mi oczy. Był to Austin.
-Cześć. Pierwsze mam yyy…angielski.
-Łee, to nie mamy razem angielskiego. Dobra, ja pędzę na matmę. Do później.
Okazało się, że ani Grace, ani Emma, ani Scott też nie mają anglika ze mną. Super. Lekcja spędzona w samotności.
Weszłam do klasy i zajęłam ostatnią ławkę. Po dwóch minutach przyszło jeszcze kilku spóźnionych uczniów. Nawet nie podniosłam głowy, żeby zobaczyć spóźnialskich. Po co?
-Wolne ?
-Tak, jasne. – podniosłam wzrok i zobaczyłam nie kogo innego jak uśmiechniętego Lukasa.
-Co taka zdziwiona? Widzisz, a jednak znów się spotykamy. – w tym momencie moja mina musiała być..głupkowata.
-Hm, no tak. – nie mogłam przestać gapić się w jego głębokie spojrzenie. Znów przypomniały mi się słowa Emmy. Skarciłam się w myśli i starałam się skupić na tym, co mówi nauczyciel.
-Czyli rozumiem, że na angliku siedzimy razem ? – zapytał.
-Okej. – uśmiechnęłam się i schowałam podręcznik d0 torby, bo właśnie zadzwonił dzwonek.
-To do zobaczenia jutro.
Udałam się w kierunku mojej szafki. Już czekały tam na mnie Grace i Emma.
-Jess! Z kim siedziałaś na angielskim? Bo widziałyśmy z kim wychodziłaś z klasy.
-No z Lukasem. – po tych słowach zaczęły się cieszyć jak wariatki – możecie się uspokoić? Co w tym takiego nadzwyczajnego?
-Po prostu widzimy co się kręci – powiedziała Em...i wybuchnęła śmiechem.
-Mam dość tej gadki. Dobra, teraz  biologia. A wy?
-Ja też. Chodźmy. – no przynajmniej teraz będzie Grace.
Biologia, przerwa na śniadanie, matma, no i w końcu długo wyczekiwana przerwa obiadowa, czyli 30 minut wolnego. Usiedliśmy w piątkę przy jednym stoliku. Bardzo głodna nie byłam, ale kupiłam sobie jogurt, sok jabłkowy w kartoniku i czekoladowy batonik.
-Robimy coś dzisiaj po szkole, czy siedzimy w domu? – zagadał Scott.
-Ja mam ochotę popływać, co ty na to Jess? – Austin z nadzieją w oczach spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Yy, ja..
-Super, chodźmy wszyscy na basen! – pomysł Scotta chyba nie spodobał się Austinowi, bo ten siedział już do końca przerwy naburmuszony.
            Stałam przy szafce, chciałam zmienić tylko książki i iść na hiszpański. Czułam na sobie czyjś wzrok. Nie myliłam się. Z ciekawości odwróciłam się i zobaczyłam…Lukasa? Uśmiechnął się, odwzajemniłam tylko uśmiech i poszłam w kierunku klasy. Ten jednak chyba coś chciał, bo dogonił mnie.
-Hej Jessica, tak sobie pomyślałem, że może mogłabyś dzisiaj po lekcjach poświęcić mi trochę czasu? Nie wiem co kupić mamie na urodziny, a dziewczyny chyba się na tym lepiej znają.. Więc jak będzie? – zaskoczył mnie. Przecież w końcu on ma dziewczynę. Wprawdzie nawet jej nie widziałam, ale ponoć ma. Miałam ochotę się zgodzić, ale..nie.
-Przepraszam, nie mogę dzisiaj, mam inne plany. Na pewno znajdziesz kogoś do pomocy.
-Okej, trudno.
Mhm, tak jak myślałam. Wystarczyło, że przejdę kilka kroków i już zaatakowały mnie dziewczyny. Nie chciało mi się nawet długo wszystkiego im tłumaczyć, powiedziałam tylko, że potrzebował pomocy, ale nie mogłam mu pomóc.  
            Do domu wracałam tylko z Emmą. Grace poszła ze Scottem do skateparku.
-Wpadniesz do mnie na obiad? – zapytałam.
-Hm, jasne. Dzięki.
-Mam pytanie. Nie żeby mnie to interesowało czy coś, ale..mówiłyście z Grace, że Lukas ma dziewczynę. To gdzie ona jest? – od razu na twarzy Emmy pojawił się znaczący uśmieszek. Skarciłam ją wzrokiem.
-Holly będzie w szkole dopiero od przyszłego poniedziałku, lalunia jeszcze nie wróciła z rodzinnych wakacji. Więc wykorzystaj ten czas. Uwolnij Lukasa od tej jędzy!
-Nie będę komuś mieszać w życiu.
-Jak tam sobie chcesz, ale naprawdę, czuję, że to się tak po prostu nie skończy.
            Po południu tak jak ustaliliśmy, wspólnie poszliśmy na basen. Bawiłam się znakomicie i przy okazji popływałam. Wieczorem już w domu zjadłam kolację, ubrałam się „po domowemu”, i usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach. Miałam kilka nowych zaproszeń na facebooku, głównie ludzie ze szkoły. Zalogowałam się na gadu-gadu. Od razu przyszła nowa wiadomość – numer nieznany.
„Lubię jak się uśmiechasz. Cichy wielbiciel.”
Kto to? Nie mam żadnego cichego wielbiciela. Chyba.  Austin jest otwarty i by mi to powiedział prosto w oczy, tak myślę. Nieważne…
***
            Siedziałam właśnie z dziewczynami i cieszyłam się przerwą śniadaniową. Dołączyli do nas chłopacy.
-Siema. Słyszałyście o imprezie w tą sobotę? – zaczął Scott.
-Impreza? U kogo?
-Kevin Mavel, kojarzycie?
-A, to ten gościu.. I co niby macie zamiar iść? – zapytała Em.
-Dostałem dla nas zbiorowe zaproszenie. Wszyscy możemy iść. No dawajcie. Nie będziemy w sobotę siedzieć przed TV.
W sumie to może był dobry sposób, żebym poznała więcej osób ze szkoły. Pomysł wydawał się być okej. Ustaliliśmy, że może poznamy więcej szczegółów związanych z imprezą i jak wszystko nam będzie pasować, to pójdziemy. Zadzwonił dzwonek i ..hm, teraz angielski.
            Okazało się, że..Lukasa nie ma. Nie byłam w tym momencie najszczęśliwsza, ale to chyba tylko dlatego, że po prostu musiałam sama siedzieć. Tak, na pewno tylko dlatego… Reszta lekcji minęła, wsiadłam do auta i już miałam odjeżdżać, gdy ktoś zapukał w okno ze strony pasażera…
_____________________
Troszkę krótki, ale jest ;P Następny będzie dłuższy, obiecuję ;3
ps. Nie naciskam na komentarze, bo wiem jak to z nimi jest. Ale dzięki, że chociaż parę osób tu wchodzi..;*
Angie.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 2.

"Prawdziwych przyjaciół poznajemy raczej nie w biedzie, ale po tym, czy potrafią się cieszyć z naszych sukcesów razem z nami"

 "Miłość jest siłą, która nie narzuca się człowiekowi od zewnątrz, lecz rodzi się w jego wnętrzu, w jego sercu, jako jego najbardziej wewnętrzna własność"

 
Obudził mnie dźwięk budzika. Otworzyłam zaspane oczy i zwlekłam się  łóżka. W łazience wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Nałożyłam makijaż i ubrałam się w strój galowy. W kuchni zjadłam płatki, popijając sokiem pomarańczowym.
-Jessica, już gotowa? Zawiozę cię dzisiaj, później będziesz sama jeździć. (Jess ma już prawo jazdy, w USA jest to dozwolone od 16. roku życia)
-Tak, możemy jechać.
Włożyłam czarne szpilki i już miałam wychodzić, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
-Cześć Jess! – były to Emma i Grace – jedziesz z nami?
-O no pewnie, ale mnie zaskoczyłyście. – fakt, byłam mile zaskoczona – Tato! Pojadę z dziewczynami, pa!
            Szkoła już nie była tak blisko mojego domu jak basen czy kino. Dodatkowo, były straszne korki.
-Zdążymy na 8.00? – zapytałam.
-A którą mamy?
-7.49
-Zdążymy, damy radę.
Auto prowadziła Emma. Widać było, że jeździ przepisowo i ostrożnie, ale widząc, że możemy się spóźnić, sporo przyspieszyła. O 7.56 wjechałyśmy na parking przed gmachem szkoły.
-Chodźcie! Bo nie będzie już dobrych miejsc.
Faktycznie, w auli już praktycznie wszystkie miejsca były zajęte. Na szczęście zauważyłam Austina i Scotta.
-Patrzcie! Chłopacy tam siedzą i są koło nich wolne miejsca!
-O, dobrze, że zauważyłaś.
Szybko przecisnęłyśmy się przez tłumy w stronę chłopaków.
-Miło cię widzieć Jess. – Austin przytulił mnie na powitanie. Potem Scott spojrzał na niego znaczącym wzrokiem. Czyżbym o czymś nie wiedziała?
Rozpoczęcie roku zaczęło się hymnem państwowym. Potem dyrektor przywitał wszystkich i życzył owocnej pracy w nowym roku szkolnym. Trwało to może pół godziny. Później w klasie dostaliśmy swoje plany lekcji i podręczniki, które wszystkie zostawiłam w mojej szafce. Mogliśmy już się zbierać do domu.
-Jessica, idziesz z nami na zakupy? Muszę jeszcze kupić kilka rzeczy. – miło, że dziewczyny chcą spędzać ze mną czas. A dopiero co się przecież wczoraj poznałyśmy.
-Jasne, też może przy okazji coś kupię.
-To będziemy pod twoim domem za godzinę.
-Ok, ok, ok. A teraz wraca ze mną. – Austin chyba podsłuchiwał.
-Doobra, nie ma sprawy. Do zobaczenia Jess.
No więc poszłam za Austinem na parking.
-Nie znudziło ci się jeszcze moje towarzystwo? – zażartowałam.
-No co ty, nigdy! – zabrzmiał tak komicznie, że musiałam parsknąć śmiechem.
-Jess..mam pytanie. – tym razem zabrzmiało to bardzo poważnie, dlatego się wystraszyłam o co może mu chodzić – co robisz w piątek wieczorem?
-A co masz na myśli?
-Bo wiesz..no bo ja..yyy. Chciałem się zapytać..czy no..czy spotkałabyś się ze mną? Ale że tak tylko ze mną. Co o tym myślisz? – przyznaje, że chciało mi się śmiać. Był taki zestresowany…
-Z przyjemnością się z tobą spotkam Austin. – posłałam mu najszczerszy z moich uśmiechów.
-Serio? Dziękuję. To jeszcze ustalimy, gdzie pójdziemy, okej?
-No pewnie.
Okazało się, że już staliśmy pod moim domem.
-To do zobaczenia jutro. I dziękuję za zaproszenie.
-To ja dziękuję, że się zgodziłaś. Pa. – uścisnęliśmy się i wyszłam z auta.
***Oczami Austina***
Ona naprawdę się zgodziła?! Wow..myślałem, że mnie wyśmieje. Niee, nie jest taka. Chyba właśnie dlatego ją tak lubię. Jest szczera, zawsze uśmiechnięta, i taka słodkaa.. Nie! Uspokój się Austin! Ona traktuje cię jak przyjaciela, „tylko” jak przyjaciela. Nie rób sobie żmudnych nadziei. Jeszcze tego mi brakowało na nowy rok szkolny – zakochać się w cudownej dziewczynie, która może nie czuć tego co ja…
***Oczami Jess***
            Otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek, mam 15 minut do budzika. Co będę bezczynnie leżeć? Wstałam i poszłam do łazienki. Dziś postawiłam na naturalny look, nie prostowałam ani nie lokowałam włosów. Rozczesałam tylko moje brązowe, sięgające do połowy pleców włosy. Zrobiłam sobie lekki makijaż i ubrałam kupione wczoraj na zakupach z dziewczynami czerwone rurki, do tego czarną bokserkę i jasnoniebieski luźny sweterek na guziki, plus czarne trampki. Zjadłam śniadanie, wzięłam torbę i...okazało się, że mam pół godziny do wyjścia. Po krótkim zastanowieniu wybrałam w moim telefonie numer Grace.
-Halo Jessica?
-Cześć. Wiem, że jeszcze wcześnie, ale dzwonię, żeby zapytać, czy byś nie chciała z Emmą jechać tym razem ze mną ?
-Jasne, wiesz ja już jestem gotowa jak by co, za szybko wstałam.
-Hahaha, ja dokładnie zrobiłam to samo. To już wychodzę i zaraz u ciebie będę. Później pojedziemy po Em. Przekażesz jej ?
-Jasne, pa.
Dziesięć minut później byłam pod domem Grace. Wiem gdzie mieszka, bo wczoraj po zakupach zaprosiła nas na obiad. Rudowłosa dziewczyna, ubrana jak zwykle na sportowo, właśnie kierowała się w moją stronę. Za następne dziesięć minut już byłyśmy pod wysokim budynkiem, w którym znajdowało się między innymi mieszkanie Emmy. Dziewczyna z kruczoczarnymi włosami i jasną cerą, uśmiechnięta szła w kierunku mojego auta.
-Dziewczyny, jest dopiero 7.23. Dojechanie do szkoły zajmie nam kilka minut, bo to niedaleko. Co robimy?
-Jedźmy do parku koło szkoły. Tam poczekamy. – Emma często miewała świetne pomysły.
            Szłyśmy alejką, gdy Grace wymyśliła, że musi w torbie znaleźć błyszczyk, bo ma suche usta. Wywaliła wszystko z torby i wręczyła w moje ręce. Szłam teraz jak tragarz, nie widząc zbytnio gdzie mam iść. Nagle usłyszałam jak Emma mówi coś w stylu „Jess, uważaj!”, ale już nie miałam na co uważać. Jak zwykle w kogoś weszłam, a rzeczy Grace wylądowały na ziemi.
-Naprawdę przepraszam, nie chciałem, to było niechcą…oo, Jessica. – Lukas spojrzał mi w oczy swoimi ciemnoniebieskimi tęczówkami. Patrzał tak aż do chwili, gdy  ja speszona odwróciłam wzrok. – co ty tu robisz?
-Czekam aż zaczną się lekcje.
-Chodzisz do Independent High School?
-Tak, znaczy się dopiero od wczoraj.
-Aaa, no proszę..- zadzwonił jego telefon, dokładnie tak jak wtedy… – muszę lecieć. Cześć, może się jeszcze kiedyś zobaczymy. Narazie.
Pozbierałam rzeczy Grace i dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyny stoją i ze zdziwieniem przyglądają się całej sytuacji.
-To ty znasz Lukasa Filissa? – Emma z wrażenia miała otwartą buzię.
-A co w tym dziwnego? Tydzień temu szłam do biblioteki i na niego wpadłam. Nic, tylko chwilę rozmawialiśmy…
-Ta cała sytuacja może i by była normalna, gdyby nie fakt, jak on na ciebie patrzy..!
-Niby jak? Dajcie spokój. Spotkałam go dwa razy i tyle.
-Wiesz, to kapitan szkolnej drużyny futbolowej. No i chłopak gwiazdki Holly. Do tego jest niesamowicie przystojny, nawet nie zaprzeczaj. Uważaj tylko na tę pannę Evans, jak wyczuje co jest na rzeczy, to na pewno nie puści tego płazem – tłumaczyła Grace.
-Co jest na rzeczy ? Nic .
-Pożyjemy, zobaczymy. Jeszcze ci przypomnimy to wszystko.
Zastanawiałam się tylko nad jednym zdaniem Emmy: „Ta sytuacja może i by była normalna, gdyby nie fakt, jak on na ciebie patrzy…!”
________________________________
Hej ;)
Dziękuję tym co przeczytali i skomentowali rozdział 1. ;p
Jak oceniacie rozdział numer 2? ;> ;*
Angie.




poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 1.


" W miłości pragniesz, by ci wierzono, w przyjaźni, by cię rozumiano"

 "Miłość prawdziwa składa się z rzeczy nieskończenie wielkich i zarazem nieskończenie małych"

Za dwa dni rozpoczęcie roku szkolnego, a ja nawet nic nie kupiłam z potrzebnych rzeczy. Wyciągnęłam tatę na zakupy. Oprócz zeszytów, długopisów, ołówków, piórnika i takich tam pierdół, udało mi się kupić kilka nowych nabytków do mojej szafy. W domu wszystko ładnie poukładałam i nawet spakowałam już torbę na pierwszy dzień.
-Córeczko, jutro ostatni dzień wakacji. Masz pomysł jak chciałabyś go spędzić? – moja mama widocznie nie miała zamiaru jutro siedzieć w domu.
-Nie zastanawiałam się nad tym jeszcze. Na razie tu nikogo nie znam, więc o wyjściu ze znajomymi mogę tylko pomarzyć.
-Wiem, że uwielbiasz pływać, dlatego wykupiłam ci karnet na basen – w moich oczach zabłysły iskierki – jeśli masz ochotę, może się jutro wybierzemy?
-No pewnie mamo, dziękuję! – i wyściskałam swoją ukochaną rodzicielkę.
            Jak ustaliłyśmy, na drugi dzień od razu po śniadaniu, wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy w stronę basenu. Gdybym wiedziała, że to tak blisko, nie pozwoliłabym mamie niepotrzebnie zapalać silnik.
-To idź sobie popływać, ja tam wolę jacuzzi.
-Ok.
Teraz byłam w swoim żywiole. Przepłynęłam kilka basenów i pewnie bym to kontynuowała, gdyby nie fakt, że chyba kogoś kopnęłam.
-Ałć! -  no tak..Był to chłopak, mniej więcej w moim wieku. Czy ja zawsze muszę wpadać na jakiś kolesi?
-Rany! Przepraszam najmocniej. To było niechcący.
-Heheh, okej. Nic się nie stało. Już wcześniej cię obserwowałem, świetnie pływasz, yyy…
-Jessica. – uśmiechnęłam się.
-A ja Austin. Trenujesz pływanie?
-Trenowałam, jak chodziłam do poprzedniej szkoły w Ohio. Niedawno przeprowadziłam się tutaj i pływam tylko dla przyjemności.
-Ja od zawsze tylko dla przyjemności. To jedyna dyscyplina sportowa, którą lubię. A do której szkoły będziesz chodzić?
-Ta szkoła blisko stadionu, Independent High School. 
-No to wydaje mi się, że często się będziemy widywać. – wyszczerzył się.
-Co za ulga! Przynajmniej znam już jedną osobę. – na serio się cieszyłam.
-Z przyjemnością zapoznam cię z moimi przyjaciółmi. Zobaczysz, na pewno ich polubisz. Zresztą za tego kopniaka jesteś mi winna przysługę. Nie będziesz siedzieć w domu w ostatni dzień wakacji!
-No przyznam, że bardzo ciekawa propozycja.
-To postanowione. Po południu wszyscy się spotykamy, kino i pizza. Mieszkasz gdzieś niedaleko?
-Tak, tutaj zaraz w prawo w stronę centrum i..
-O no to mam po drodze, odprowadzę cię po basenie i od razu będę wiedzieć, gdzie po ciebie wpaść. – byłam zaskoczona coraz to nowszymi propozycjami.
-To miłe z twojej strony. Ale miałam szczęście, że cię kopnęłam. – wybuchnęłam śmiechem.
-Ja to już w ogóle. Pierwszy raz się cieszę, że dostałem kopniaka! – teraz już oboje „leżeliśmy” ze śmiechu.
            W wodzie spędziliśmy jeszcze jakąś godzinę. W międzyczasie mama oznajmiła mi, że mogę zostać, a ona wraca już do domu. A my ścigaliśmy się, zjeżdżaliśmy ze zjeżdżalni itd. Potem ekspresowo wytarłam się, ubrałam i wysuszyłam włosy. Austin już na mnie czekał przy wyjściu z gorącą herbatą z automatu.
-To tak na rozgrzanie, prawie już jesień, trzeba uważać, żeby się nie przeziębić.
-Dziękuję. – im dłużej z nim przebywałam, tym bardziej go lubiłam.
            Odprowadził mnie pod sam dom. Pożegnałam się i weszłam do środka. W progu już zagadał do mnie tata.
-Mieszkamy tu zaledwie trzy tygodnie, a ty już zawróciłaś swojemu chłopakowi w głowie? – zażartował.
-Hahaha, tatooo..To tylko kolega, poznałam go dzisiaj na basenie. Będę z nim chodzić do szkoły. A właśnie, mogę z nim i jego paczką iść dzisiaj do kina, prawda?
-Ale jutro szkoła i w ogóle mało go znasz, poza tym..-zrobiłam słodką minkę szczeniaczka – no doobra. Ale uważaj na siebie i nie wróć za późno.
-Dziękuję! – i popędziłam na gorę do pokoju.
Wzięłam gorącą kąpiel, żeby zmyć zapach chloru. Wysuszyłam włosy i lekko podkręciłam je lokówką. Nałożyłam delikatny, ale zauważalny  makijaż. No i dylemat – co ubrać? W końcu zdecydowałam się na czarne rurki, białą bokserkę i na to rozpiętą koszulę z jasnego jeansu. Jeszcze tylko włożyłam do kieszeni pieniądze, telefon i byłam gotowa.
-Jessica! Do ciebie!
Wsunęłam szare balerinki i zbiegłam na dół. Uśmiechnęłam się na widok Austina.
-Cześć!
-Hej i..wow, ślicznie wyglądasz!
-Bardzo dziękuję. – ups, chyba się zarumieniłam..
-Reszta już czeka w kinie. Chodź, to niedaleko.
            Faktycznie, nawet nie wiedziałam, że tak blisko domu mam kino. Podoba mi się ten Nowy Jork… Po wejściu do budynku, Austin szukał wzrokiem swoich przyjaciół.
-Tam! – podeszliśmy do nich i zaczęło się przedstawianie. – Hej wszystkim, to jest Jessica. Jess, poznaj Grace, Emmę i Scotta.
Podaliśmy sobie dłonie. Czułam, że naprawdę ich polubię. Już po chwili rozmawiałam z dziewczynami o nowych nabytkach do naszych szaf na rok szkolny.
-Na co idziemy? – zapytał Scott.
-Ja to bym poszła na coś romantycznego.. – oznajmiła Emma.
-Niee. – wszyscy byliśmy temu przeciwni.
-Chodźmy na ten nowy horror! – pomysł Grace okazał się ok, więc kupiliśmy bilety na horror.
Usiedliśmy w ostatnim rzędzie i praktycznie przez cały film komentowaliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Ludzie trochę na nas dziwnie patrzyli, ale nie obchodziło nas to. Po seansie przenieśliśmy się do pobliskiej pizzerii.
-I co Jess? Podoba ci się w Nowym Jorku? – Scott chciał „wyciągnąć” ze mnie trochę informacji.
-Pewnie, bardzo mi się tu podoba. O wiele lepiej jest tu niż w Ohio. Tęsknię tylko za moją przyjaciółką Meredith.
-Musisz ją tu kiedyś do nas zaprosić. – wymyśliła Emma.
-Tak zrobię.
-Dobra ludzie, chyba czas się zbierać. Nie chcę teraz nadużywać cierpliwości rodziców, bo później nigdzie nie wyjdę. Niestety, ale wakacje się skończyły. – Grace miała rację.
-Okej, zobaczymy się jutro. Do zobaczenia wszystkim.
Pożegnaliśmy się i już miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie Austin.
-Jess, zaczekaj! Odprowadzę cię.
-Naprawdę nie trzeba, nawet nie masz po drodze, będziesz musiał się cofać.
-Oj, nalegam. Będę spokojniejszy, że trafiłaś do domu.
-No doobra, uparciuchu. – oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Nie spieszyliśmy się, spacerkiem ruszyliśmy w stronę mojego domu.
-Dziękuję, że mnie zapoznałeś z Grace, Emmą i Scottem. Moje obawy co do nowej szkoły zniknęły.
-Nie ma sprawy, widać, że cię polubili. Ty chyba też się dobrze czujesz naszym towarzystwie, prawda?
-I to jak !
Nie zdążyliśmy się nagadać, a już byliśmy pod moim domem. Nie wiedziałam, jak mam się z nim pożegnać. Powiedzieć tylko „cześć”? Podać rękę? Nie musiałam długo myśleć, Austin objął mnie przyjaźnie.
-Do zobaczenia jutro!
-Pa, dzięki za wszystko. – odwróciłam się i weszłam do domu.
***Oczami Austina***
Odprowadziłem ją wzrokiem, do czasu, gdy zniknęła za drzwiami. Miałem szczęście, że wybrałem się dzisiaj na basen popływać. Hmm, chociaż pewnie i tak spotkałbym ją w szkole. Ale mimo, że poznałem ją dopiero kilka godzin temu, bardzo ją lubię. Może aż za bardzo…
 ________________________________
Cześć.;)
Rozdział 1...może niezbyt obiecujący, ale to dopiero początek. ;> boję się tylko, że będzie to samo co z poprzednim blogiem - zainteresowane będą 3, 4 osoby... Chciałabym, żeby czytających było jednak trochę więcej. Jeśli czytanie, pokażcie się w komentarzach i polećcie bloga innym ;* Dziękuję za uwagę. ;P
Angie.


sobota, 14 lipca 2012

Prolog


 "Miłość nie leci z kranu jak woda, nie możesz jej odkręcać i zakręcać, kiedy tylko zechcesz"

"Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem"


Już dwa tygodnie w Nowym Jorku, zdążyłam się przyzwyczaić, a nawet stwierdzam, że bardzo mi się tu podoba. Boję się tylko jednego – za tydzień 1. września…
            Siedziałam właśnie przed TV, gdy do salonu wszedł tata.
-Jess, mogłabyś skoczyć do biblioteki ? Oddałabyś książki i przy okazji wypożyczyła nowe.
-Jasne, ale wytłumacz mi gdzie jest biblioteka, bo jeszcze tego nie wiem.
Nałożyłam moje czerwone trampki i spojrzałam na stos książek, które miałam zanieść dwie ulice dalej..
            Podczas, gdy w słuchawkach grał mi mój ulubiony zespół – Linkin Park, ja starałam się nie stracić równowagi. Chyba za bardzo się wczułam, bo „weszłam” na jednego z przechodni ów. Wszystkie książki wylądowały na chodniku.
-O Boże!
-Oj, przepraszam, zamyśliłem się. Nic ci się nie stało ? – przede mną stał brunet z burzą włosów i nieziemsko niebieskimi oczami.
-Niee, wszystko w porządku.
-A tak w ogóle jestem Lukas. – wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń.
-Jessica.
-Gdzie tak pędzisz z tymi książkami? Pewnie do biblioteki..
-Właśnie tak.
-Trochę się śpieszę, ale pomogę ci.
-Hmm, dziękuję.
Lukas okazał się być bardzo sympatyczny. Niestety, w bibliotece ktoś do niego zadzwonił i musiał się jeszcze bardziej spieszyć.
-Muszę lecieć, mam nadzieję, że pomogłem.
-Tak, bardzo dziękuję. – uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy, narazie.
Głupia..nawet się nie spytałam o numer czy jakikolwiek kontakt…

_____________________________
To taki króciutki wstęp do opowiadania. Wyraźcie swoją opinię komentarzem, czy jest sens, żebym pisała dalej. Rozdział 1. już jest dawno napisany i zostanie opublikowany jeśli chociaż ktoś skomentuje i liczba wejść choć odrobinkę się powiększy. Tak więc, powodzenia. (sobie i Wam ;d ) ;*
Angie. 
ps. dla Was to chwilka, a dla mnie dużo radości. ;)

piątek, 13 lipca 2012

Bohaterowie

Cześć ;) przedstawiam Wam głównych bohaterów opowiadania mojego autorstwa, które będzie się tu ukazywać. Mam nadzieję, że tym razem pójdzie mi lepiej niż z poprzednim blogiem.  I proszę,  jeśli  czytasz - skomentuj, wyraź swoją opinię. ;* 





Jessica Cole – razem z rodzicami i starszą siostrą przeprowadza się do Nowego Jorku. Ma pewne obawy co do znalezienia nowych znajomych, ale jest dobrej myśli. Prowadzi aktywny tryb życia. Uwielbia pływać, kilkakrotnie zajęła znaczące miejsce w zawodach. Poza tym jest przebojowa, ale skromna.



Lukas Filiss – kapitan szkolnej drużyny futbolowej. Znudzony codziennością swojego życia. Wie, że mało kto go tak naprawdę zna. Oprócz sportu, interesuje się muzyką, ale nikomu nigdy się do tego nie przyznał. Od kilku miesięcy jest ze „szkolną gwiazdą” – Holly. Ma młodszego brata Zacka.



Grace Redson – wszędzie jej pełno, lubi być w centrum zainteresowania. Od dziecka przyjaźni się z Emmą. Jej hobby to jazda na deskorolce, zwłaszcza z jej chłopakiem Scottem. Jest jedynaczką, ale to nie oznacza, że jest samolubna, wręcz przeciwnie.



Scott Thompson – styl życia ma taki jak jego dziewczyna Grace. Deskorolka – z nią nigdy się nie rozstaje. Nie straszny mu żaden sport ekstremalny. Typowy luzak. Pochodzi z wielodzietnej rodziny – ma trzy siostry i trzech braci.




Emma Honses – dosłowne przeciwieństwo swojej przyjaciółki. Cicha, spokojna, nie lubi wyróżniać się z tłumu. Jej pasją od dawna jest szkicowanie. Wychodzi jej to świetnie. O tym talencie wiedzą tylko najbliższe osoby – rodzice, Grace, Scott i Austin. Ma dużo starszego brata, który już dawno założył własną rodzinę.




Austin Blake – należy do paczki przyjaciół razem ze Scottem, Grace i Emmą. Nie jest nieśmiały, uchodzi za żartownisia. Nie lubi sportu, oprócz jednej dyscypliny – pływania. Regularnie chodzi na basen, ale robi to tylko dla przyjemności. Ma starsze rodzeństwo – siostrę i brata.



Holly Evans (w środku) – kapitanka cheerleaderek. Gwiazda szkoły i typowa blondynka (chodzi tu głównie o charakter). Ma wszystko czego mogłaby zapragnąć – popularnego chłopaka, dwie psiapsióły (Scarlett i Tracy) tak samo puste jak ona, bogatych rodziców, którzy zrobią dla niej wszystko. Jest jedynaczką, co chyba  jeszcze bardziej sprawia, że jest zapatrzona w siebie.