czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 15.

"Miłość nie jest nigdy taka sama. Jest zawsze oryginalna i zmienia się stale, zależnie od charakteru i indywidualnych cech osoby, którą kochamy."

 "Miłość potrafi znaleźć drogę tam, gdzie nie ma nawet ścieżki."

 
-O co w tym wszystkim chodzi? – pierwszy odezwał się Lukas.
-Pozwól, że wyjaśnię. – szyderczo uśmiechnęła się Holly. – To jest Kevin, mieliście go już okazję poznać, kiedy ja jeszcze nie wróciłam z wakacji.
Kevin Mavel… - „KXM”, X dla zmyłki, no tak…
-Właśnie, cześć. – odezwał się.
-No więc kiedy mnie tu nie było, wy w najlepsze się zabawialiście. Impreza była cudowna, prawda? Wspólne tańce, rozmowy i na końcu ten pocałunek. – spojrzeliśmy na siebie z Lukasem.. – Tak, Kevin wszystko mi powiedział, widział was. Ale jedno co było zastanawiające…odepchnęłaś go i odjechałaś. – zwróciła się do mnie.
-Holly do cholery, po co nam to mówisz?! – Lukas się zdenerwował.
-Nie przerywaj mi! Gdy Kevin mi to powiedział od razu po moim powrocie, myślałam, że to tylko wybryk Lukasa, że nic do siebie nie czujecie i tyle. Przez pierwsze dni w szkole nie zmieniałam zdania, unikaliście siebie, dodatkowo ty kręciłaś z niejakim Austinem. – Lukas ze złości poczerwieniał na twarzy. – Wydawałaś się grzeczna i milutka, stwierdziłam, że poznam cię bliżej i będę miała pewność, że nie jesteś dla mnie zagrożeniem. Poprosiłam Kevina, żeby was śledził. No i wyszło co wyszło podczas waszych wagarów, potem zadania na angielski.
-Następnym razem zasłońcie chociaż okno.. – przez śmiech powiedział Kevin. Widziałam, że Lukas to pewnie najchętniej by mu teraz przyłożył.
-W sumie to nie przeszkadzały mi wasze grzeszki, bo nie czuję nic do Lukasa. – spojrzała na niego z pogardą. – Aż do dzisiaj, gdy postanowiłeś ze mną zerwać idioto! Jestem z tobą dla reputacji, kapitanka cheerleaderek plus kapitan drużyny footballowej. Idealne połączenie. Wiedziałam, że prędzej czy później będziesz chciał to zakończyć, więc uknułam plan. Po pierwsze, w każdej chwili mogę wstać z tego wózka, nic mi nie jest, ten wypadek to była mała stłuczka, ale lekarz nie sprzeciwił się oszukiwać, gdy zaproponowałam mu niezłą gotówkę. Do tego Scarlett i Tracy mają teraz mnie unikać. Więc gdybyś teraz ze mną zerwał, okazałbyś się dupkiem bez serca. Ludzie to zauważą.
-Jak możesz tak wszystkich oszukiwać?! – krzyknął.
-A no widzisz, mogę. Następna rzeczą jest twoja przeszłość…
Lukas momentalnie zbladł. Przełknął głośno ślinę. Wiedziałam, że to nic dobrego nie znaczy.
-Zatkało, prawda? Powiedziałeś mi wszystko na początku naszej znajomości, nawet nie pomyślałeś, że mogłabym to kiedyś użyć przeciwko tobie. No ale co się dziwić, byłeś we mnie tak zauroczony..Jak ludzie się dowiedzą, zaczną cię unikać. Staniesz się wyrzutkiem społecznym. No cóż, historia lubi się powtarzać.
-Prawdziwi przyjaciele nie odwrócą się ode mnie!
-Oh kotku, my popularni nie mamy prawdziwych przyjaciół. Przecież z Kevinem też się bardzo dobrze znacie, i co? Zostanie ci tylko ona, którą też zresztą obsmaruję i kilka rzeczy powymyślam. Jest nowa, co tylko ułatwi mi zadanie.
-Ją zostaw w spokoju!
-Jaki szlachetny, no proszę.. Więc co wybierasz? Do końca szkoły jesteś ze mną, jako kapitan drużyny, z masą przyjaciół.? Czy wolisz spaść na dno?
-Możesz sobie mówić co chcesz! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
-Okej, zrozumiałam. Ale tak dla pewności masz tydzień na przemyślenie wszystkiego. Nacieszcie się sobą nawzajem, bo od następnego czwartku zacznie się dla was piekło. Żegnam i powodzenia życzę. – wycedziła przez zęby i razem ze swoim „towarzyszem” odeszła w stronę szkoły.
-Lukas, co ona miała na myśli?
-I tak się dowiesz. Powiem ci sam zanim ona rozgłosi to z milionem kłamstw. Wiem, że jesteś wspaniałą osobą i nie zachowasz się jak fałszywy przyjaciel.
-Wiesz, że to moja wina, prawda? To, że się tu w ogóle pojawiłam..
-Nawet tak nie myśl! To moja wina. Wplątałem się w znajomość z Holly i teraz mam..
-Wracajmy, jest zimno i strasznie wieje. – tak się śpieszyłam, że zapomniałam wziąć z szafki kurtkę.
-Weź to – Lukas zdjął swoją szarą bluzę z kapturem i narzucił na moje ramiona.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się.
-Ile masz jeszcze lekcji?
-Dwa wychowania fizyczne.
-To nie idziemy do szkoły, chodź do Boba, twoje przyjaciółki już się chyba niecierpliwią. – wskazał na Grace i Emmę patrzące w naszą stronę.
-Racja, zapomniałam. Chodźmy.
              W kawiarni było o wiele cieplej. Wchodząc poczułam silny zapach kawy i ciasta.
-Co tam się działo?! – Grace nie wytrzymała.
Usiedliśmy z Lukasem naprzeciwko dziewczyn. Po kolei we dwójkę wszystko opowiedzieliśmy. Moje przyjaciółki robiły coraz to większe oczy.
-Co teraz? – spytała wystarczająco zdezorientowana już Emma.
-Zobaczymy. Cieszmy się spokojem przez ten tydzień. – Lukas był załamany.
-My we dwie idziemy do szkoły, zostańcie tutaj. Jess, po lekcjach przyniesiemy ci z szafki kurtkę. Na pewno chcecie porozmawiać. Do później. – ubrały się i wyszły.
-Chyba muszę ci wyjaśnić parę spraw, prawda? – zaczął.
-Tak, chciałabym.
-No więc co do mojej przeszłości… - zmieszał się.
-Lukas..Możesz się okazać, że byłeś największym terrorystą na świecie, a ja i tak nie odwrócę się od ciebie. Było, minęło. Mnie obchodzi to jaki jesteś teraz, a nie kiedyś, kiedy nawet ciebie nie znałam.
-Dziękuję ci. Terrorysta? Nie przesadzaj. – zaśmiał się. – Moi aktualni rodzice nie są moimi biologicznymi rodzicami. Adoptowali mnie i przygarnęli zaledwie trzy lata temu. Wiem, że kobieta, która mnie urodziła nie zasługiwała na mnie. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek widziałem ją trzeźwą i bez papierosa. – zaszkliły mi się oczy. – Teraz pewnie nawet nie pamięta, że kiedykolwiek miała syna. A ojciec..to już inna sprawa. Wykorzystywał mnie, możesz się domyślić jak… - ucichł, a łzy zbierające się w moich oczach wypłynęły na policzki. – To nie koniec historii. Mając 11 lat uciekłem z domu, już nie wytrzymałem. Nie miałem dokąd pójść. Przez 2 lata byłem bezdomny. Nie wiem dlaczego, ale bałem się iść do domu dziecka, gdzie by mnie na pewno przyjęli. Chyba bałem się, że też mnie wykorzystają. Ale któregoś dnia zainteresowała się mną pewna starsza kobieta, która zgłosiła do domu dziecka, że istnieje taka osoba jak ja. I to dzięki niej, teraz to już mojej babci, jej syn z żoną, czyli moi rodzice, zaadoptowali mnie. Sami od kilku lat nie mieli dziecka przez problemy zdrowotne. Zapewnili mi psychologa, który pomógł zapomnieć mi o przeszłości. Nie mam problemów z psychiką, ale jeśli Holly rozpowie to wszystko, a znając ją bardzo pokoloruje tą opowieść, ludzie będą mnie unikać.
Przysunęłam się do niego bliżej i tak po prostu przytuliłam. Mogłam sobie tylko wyobrazić co przeżywał, i co przeżywa teraz. Jedno wiem na pewno – nie mam zamiaru zacząć go unikać i nie zostawię go samego na pastwę wrednej Holly i reszty bandy..
-Nie przeraża cię ta historia? – spytał.
-Przecież to nie twoja wina!
-Jeśli nie będę już kapitanem, bo chłopaki mnie najprościej mówiąc wywalą, nadal będziesz spędzać ze mną czas?
-Co za głupie pytanie..Oczywiście, że tak! Przecież cię kocham. – dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. – Znaczy się, yy..
-Też cię kocham. – Lukas wyszczerzył zęby i pocałował w czoło. Uśmiechnęłam się. Skoro tak powiedziałam, to znaczy, że tak jest. Zakochałam się w osobie, którą pierwszą spotkałam w Nowym Jorku...

_________________________________
Tak, wiem, beznadziejny rozdział. Mało mi się podoba. 
Prawie wszystko to dialog, ale wyjaśniło się wiele rzeczy.
Wiem, że większość to "Austin Forever", więc proszę nie zrażać się do uczuć Jess ;p To dopiero 15. rozdział, wiele się jeszcze wydarzy i tylko ja wiem z kim na końcu będzie tak naprawdę ;))
To do następnego ;* ( myślę, że będzie w niedzielę )
Angie.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 14.

 "Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia…Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości."

-Co chcecie do picia? Herbata, kawa, czekolada? – wołała Grace ze swojej kuchni. We dwie z Emmą siedziałyśmy w salonie.
-Dla mnie czekolada! – krzyknęłyśmy jednocześnie, wybuchając przy tym śmiechem.
Chwilę później we trójkę siedziałyśmy i oglądałyśmy brazylijską telenowelę, komentując poczynania bohaterów. Nie obeszło się bez zamówienia pizzy i robienia głupkowatych zdjęć. Późnym wieczorem rudowłosa odwiozła nas do naszych domów.
*2 dni później*
-Dziewczyny, czekajcie! – wołałam swoje przyjaciółki na szkolnym korytarzu. W ręce kurczowo trzymałam skrawek papieru znaleziony przed chwilą w mojej szafce. Było jeszcze przed pierwszą lekcją. Udało mi się je dogonić.
-Co się stało?
-Kolejny list.
Poszłyśmy do damskiej toalety, żeby uniknąć tłumu.
-Czytaj.
Delikatnie, a zarazem nerwowo rozwinęłam kartkę złożoną kilkakrotnie.

Sprawdziłam/em plan lekcji, i ja i ty mamy na czwartej wolne. Jak chcesz się dowiedzieć więcej, przyjdź do parku, będę koło fontanny. A i jeszcze jedno – masz przyjść sama.
KXM
Przeczytałam na głos. Spojrzałam na przyjaciółki.
-Ta osoba jest mądra, nie ujawniła swojej płci. – zauważyła Em.
-Jak byk widać, że to męskie pismo. – wtrąciłam.
-Pójdziesz?
-Jestem strasznie ciekawa kto to, a tym bardziej po co to wszystko pisze. Ale nie chcę wpaść w kłopoty. Nie wiadomo co może chcieć.
-Tym bardziej, że każe ci przyjść samej. Podejrzane.
-Pójdę. Może coś się w końcu wyjaśni, jest tyle znaków zapytania…
-Z kawiarni u Boba jest widok na park, pójdziemy ta, z Emmą i będziemy obserwować całe zajście.
-Macie lekcje wtedy. – zauważyłam.
-Przestań, lekcje nie są tak ważne jak twoje bezpieczeństwo.
-Dziękuję wam. – powiedziałam i właśnie zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Miałam hiszpański, co oznaczało, że spotkam Austina. Od czasu soboty przez te wszystkie dni się do mnie nie odezwał..
               Zajęłam swoje miejsce, chwilę potem dołączył do mnie Austin.
-Cześć. Co tam u Lukasa? Już zerwał z Holly?
-Austin.. O co ci chodzi?
-Nic, po prostu chcę wiedzieć. Chyba, że nadal z nią jest i spotykacie się po kryjomu, co by było strasznie niedojrzałe z waszej strony.
-Nie wiesz jaka jest sytuacja, więc proszę nie osądzaj mnie.
-Wiem wystarczająco dużo. – powiedział, odetchnął głośno i do końca lekcji już nic nie powiedział.
               Druga lekcja – angielski.
-Hej Jessica, co u ciebie? – w przeciwieństwie do Austina Lukas był przemilutki.
-Tak szczerze to nic nowego. A u ciebie?
-Postanowiłem nie czekać i już teraz zakończyć związek z Holly. Nie mogę tak dłużej. Napisałem jej, żeby stawiła się na czwartej lekcji koło fontanny w parku?
-Że co? – zaczęłam kojarzyć fakty. To nie mógł być zbieg okoliczności.
-Dlaczego to cię dziwi?
-Jedyne co mnie dziwi to fakt, że będzie to czwarta lekcja koło fontanny. Sam wymyśliłeś to miejsce?
-Tak.
-I mówiłeś o tym tylko Holly?
-No i teraz mówię tobie..
Czyli tylko ona wie, że tam się spotkają.
-Jeszcze jedno, kiedy jej to napisałeś?
-Dziś rano, jeszcze byłem w domu.
-Lukas, odkryłam coś w poniedziałek co powinnam od razu ci powiedzieć. Dziś sytuacja się powtórzyła. – opowiedziałam mu o listach i o miejscu spotkania z „tajemniczym korespondentem”.
-Niemożliwe.
-A jednak.
-Dobra, jeszcze jedna lekcja. Zobaczymy o co chodzi jak już tam będziemy. Nie wierzę, że to przypadek.
Na lekcji trzeciej nie mogłam się skupić. Jak na złość miałam ją znów z Austinem.
-Co ty taka rozdrażniona? Stało się coś?
-Nie, wszystko w porządku.
-Na pewno? Mi możesz powiedzieć co cię gryzie. – oho, obudził się w nim przyjaciel, który przez kilka poprzednich dni miał mnie gdzieś.
-Dam sobie radę, po prostu…nieważne.
-Jess…Proszę.
-Dziękuję, że się martwisz, ale naprawdę nic mi nie jest i nie będzie.
-A tak w ogóle to przepraszam.
Nie odezwałam się, co miało mu pokazać, że ma za co przepraszać.
-Wybacz mi, że jestem zazdrosny. Ale jak miałem nie być jak spędziłaś z nim cały weekend?
-Ale był cel tego spotkania – szkoła.
-Co mam zrobić, żebyś zapomniała o tym moim wybryku?
-Nic, wybaczam. – chyba byłam za mało przekonująca, nadal wyczuwał moje rozdrażnienie.
-Masz mi w tej chwili powiedzieć co jest grane.!
-Jeśli obiecam, że powiem, ale nie teraz, to się zgodzisz? – wymusiłam uśmiech.
-Dobrze, obiecaj.
-Obiecuję, że prędzej czy później ci o tym wszystkim powiem.
-No i okej. – uśmiechnął się.
*
Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę parku. Dziewczyny szły po drugiej stronie ulicy do kawiarni, udawałyśmy, że się nie widzimy. Powiedziałam im o „zbiegu okoliczności”, że Lukas z Holly też będą koło fontanny. Stwierdziłyśmy jednogłośnie, że coś jest nie tak.
Szłam do centrum parku, gdzie znajdowała się piękna i wielka fontanna. Na początku nikogo nie zauważyłam, kim mógł być „KXM”. Na murku fontanny siedział tylko Lukas. Spojrzał na mnie znacząco, rozglądając się po tym. Nikogo nie było. Siedzieliśmy od siebie kilka metrów, żeby nie wzbudzać podejrzeń, że coś wiemy. Minęło 15 minut i nic. Co chwila nerwowo patrzałam w stronę kawiarni. Dziewczyny siedziały przy stoliku przy oknie i były tak samo zdezorientowane co ja.
-W końcu się spotykamy… - słowa te były wypowiedziane na tyle głośno, żebym i ja i Lukas mogli je usłyszeć, co oznaczało, że to wszystko jest ustawione. Swoją obecnością zaszczyciła nas oczywiście nie kto inny jak panna Evans, w towarzystwie jak zgaduję „KXM”…

 _________________________
Przepraszam za wczoraj, późno wróciłam do domu i już nie miałam siły dodać rozdziału ;P A co do rozdziału - owszem, krótki, ale zrobiłam to specjalnie. Musiałam urwać w tym momencie, takie małe napięcie niech będzie ;d (o jaki rym ;p )
Btw, dziękuję za 1000 wejść ♥♥♥ I za 5 obserwatorów ;** To wiele dla mnie znaczy!
Do następnego! (obiecuję, będzie dłuższy!)
Angie.

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 13.

''Miłość to jest jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego''

 "Miłość jest pragnieniem, by komuś coś dawać - a nie otrzymywać"

 
Przebudziłam się w nocy. Miałam dziwaczny sen. Śniła mi się scena z reklamy „Serce i rozum”. Najśmieszniejsze jest to, że rozumem był Austin, a sercem Lukas.. Leżałam tak i zastanawiałam się, co to może oznaczać. Łatwo się domyślić o co chodzi…
Los stosuje ironię na każdym kroku: znów dostałam dwa sms, jeden po drugim. Tym razem pierwszy od Lukasa:
„Jak się spało? ;) Znalazłem w Internecie nowe materiały do naszego zadania, mogą się przydać. Do zobaczenia o 16:00 ;* ”
Drugi oczywiście od Austina:
„Hej Jess ;* Tęsknię, wczoraj cały dzień Cię nie widziałem. Spotkamy się dzisiaj? ;* ”
Lukasowi odpisałam, że na pewno materiały się przydadzą, a Austinowi, że nie mogę, bo mam zadanie na angielski. Żaden z nich już nic więcej nie napisał.
            Pogoda się popsuła i na dworze było dość chłodno. Ubrałam się cieplej niż zwykle. Gdy siedziałam przed TV i jadłam tosty, ktoś zadzwonił do drzwi.
-Cześć Jessica, ja tylko na chwilę, muszę cię chociażby przytulić. – tak, to był Austin.
-Hej. – tak jak zapowiedział, przytulił mnie, ale inaczej niż zwykle. Bardziej…znacząco.
-Co za zadanie jest tak ważne, że aż nie możesz się spotkać, hę?
-Angielski. Zadanie w parach, wymyślił sobie profesorek.
-Z kim jesteś? – zawahałam się. Po piątkowej aferze, Austin na pewno nie będzie przeszczęśliwy, gdy się dowie, że chodzi o Lukasa..
-Z Lukasem..
-Z kim?!
-No z Lukasem. Nauczyciel mi go wybrał, ja nie miałam nic do gadania.
-Pf, aha. Jakbyś chciała się zamienić to byś coś załatwiła. Miłej pracy, pozdrów ode mnie Lukasika, możesz mu nawet całusa dać. – przypomniała mi się wczorajsza sytuacja.. – Do zobaczenia w szkole, pa.
Odwrócił się i tak po prostu sobie poszedł. Nie ma to jak sceny zazdrości.
*
-Już jestem, myślałem, że się spóźnię.. – zasapany Lukas wpadł do mojego domu.
-Nic by się nie stało, jakbyś się spóźnił parę minut.
-Nie, jeśli jestem umówiony z tobą. – uśmiechnęłam się.
Zabraliśmy się do pracy. Z nowymi materiałami szło nam znacznie szybciej. Po niecałej godzinie mieliśmy gotowy „scenariusz” scenki i wszystkie inne wymagane informacje. Zostało tylko przećwiczenie scenkę... I nawet dobrze nam to wychodziło. Momentami miałam wrażenie, jakbyśmy tego w ogóle nie grali, a naprawdę wyznawali sobie miłość.
-Co robimy na finał? – Lukas z uśmieszkiem znacząco poruszał brwiami.
-Co niby masz na myśli? – zaśmiałam się.
-No wiesz..? Nie domyślasz się? Co robią zakochani w filmach, książkach i w realu również.?
-Nie wiem co robią zakochani w supermarkecie.. Coś kupują ? – powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
-Bardzo śmieszne. – udawał urażonego po moim niewinnym żarcie.
-No nie obrażaj się.. Tak tylko żartuję. – przysunęłam się bliżej, żeby „dla otuchy” pogłaskać go w policzek. Złapał mnie wtedy za nadgarstek i spojrzał na mnie swoimi ciemnoniebieskimi oczami.
-Pocałuj mnie, proszę.. – powiedział.
-Lukas…
-Proszę.. Wiem, że chcesz, oboje chcemy.
W tej chwili nie myślałam nad konsekwencjami. Nie pomyślałam o Austinie. Nie pomyślałam o Holly. Nie myślałam o tych wszystkich wydarzeniach z przeszłości. Usiadłam tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Pocałowałam go, ale tym razem trwało to dłużej niż poprzedniego dnia. Żadne z nas nie miało zamiaru tego przerwać. W tych chwilach czułam coś, czego nigdy nie poczułam przy Austinie – wewnętrzne szczęście i poczucie, że jestem przy właściwej osobie... Oderwaliśmy się od siebie. Lukas położył się na łóżku, a ja koło niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Lukas..co my robimy? To wszystko powinno inaczej wyglądać.
-Wiem… Ale nie wszystko od nas zależy, tak się po prostu ułożyło. Mimo tego wiem, że musi być coś takiego jak przeznaczenie. Bo właśnie jak na ciebie patrzę to czuję, że jesteś moim przeznaczeniem..
Uniosłam głowę i spojrzałam Mu w oczy. Zobaczyłam w nich i lekki smutek, i radość, troskę i…miłość ? Możliwe, albo po prostu za wiele sobie wyobrażałam..
*
Po wejściu do szkoły, jak zwykle skierowałam się w stronę mojej szafki. Chciałabym zobaczyć moją minę, gdy po otworzeniu jej zobaczyłam..hm, „liścik”.

„ Wiem o tobie i Lukasie. Pewnie nie chcesz, żeby o wszystkich waszych grzeszkach dowiedziała się Holly Evans, Austin Blake, a co dopiero cała szkoła. Przemyśl to. Jeszcze się do ciebie odezwę.
‘KXM’ 
Zatkało mnie. Pismo tak jakby męskie. Ale w szkole jest tylu chłopaków, że mogłabym zgadywać przez kilka dni. A co oznacza „KXM” ? I kto wiedział o „wszystkich grzeszkach”? Całowaliśmy się zaledwie… trzy razy.? W tym dwa razy w moim pokoju, a raz.. podczas imprezy, w pobliżu domu niejakiego Kevina, gdzie była masa zaproszonych gości. Super.
Zadzwonił dzwonek. Chwyciłam podręcznik od biologii i energicznie zamknęłam szafkę. Odwróciłam się i… doznałam lekkiego szoku. Po drugiej stronie korytarza zobaczyłam Holly. Nie stała na swoich dwóch, zgrabnych nóżkach, tylko siedziała na wózku inwalidzkim. W jej pobliżu nie było ani żadnej z jej dwóch „przyjaciółek”, ani Lukasa. Nerwowo i ze smutkiem w oczach rozglądała się po całym korytarzu. Zrobiło mi się jej żal. W końcu to nie jej wina, że jest teraz niepełnosprawna, a wszyscy się od niej odwrócili. Postanowiłam chociaż powiedzieć jej głupie „cześć” i okazać współczucie.
-Hej Holly.. – podeszłam i powiedziałam cicho.
-Jessica Cole? Cześć. Nie widziałaś przypadkiem Scarlett albo Tracy? To te dwie laski co często mogłaś mnie z nimi zobaczyć.
-Nie, niestety nie.
-Od czasu wypadku ani razu ich nie widziałam, nawet nie napisały.
-Przykro mi..
-A kojarzysz Lukasa Filissa? Mój chłopak. Znaczy się chyba, bo od kilku dni nie mam z nim kontaktu, nie zadzwonił, nie przyszedł. Dziwne, co ? A wiedział, że dzisiaj mam przyjść do szkoły.
-Nie widziałam. Prze-przepraszam, muszę już iść.
Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem poszłam do sali biologicznej. Wszyscy się od niej odwrócili. Nie zniosłabym dłużej rozmowy z nią, zwłaszcza jak weszła na temat Lukasa..Weszłam do klasy.
-Hej Grace. – dosiadłam się do mojej przyjaciółki.
-Jess..ale dawno z tobą nie rozmawiałam. Praktycznie przez cały weekend nie miałam z tobą kontaktu. Co takiego ciekawego robiłaś? A jak randka z Austinem w piątek?
Nie zwracając uwagi na to, że trwała lekcja i nauczycielka co jakiś czas nas uciszała, opowiedziałam jej WSZYSTKO, dokładniusieńko. Wszystko o piątkowym wieczorze, o zadaniu z Lukasem, o Austinie, o jego scenie zazdrości, o tym, co Lukas mówi, o naszych pocałunkach, o liście w mojej szafce i o rozmowie z Holly. Rudowłosa uważnie słuchała, niekiedy tylko coś spytała czy skomentowała. Na koniec rzuciła:
-No to się porobiło…
-Nie wiem, co mam robić.
-Po pierwsze, coś wymyślimy. Razem z Emmą jesteśmy po to, aby cię wpierać. Po drugie, dzisiaj popołudniu zero chłopaków. Odpoczniesz od Austina, od Lukasa. Spotkajmy się we trzy u mnie w domu, rodziców nie ma. Zamówimy sobie pizzę, coś obejrzymy, a przede wszystkim pogadamy.
-Dziękuję, tego mi właśnie potrzeba. Kochana z ciebie przyjaciółka. – uścisnęłam ją i właśnie zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę.
-Dużo się dzisiaj nauczyłam na tej biologii… - powiedziała i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
*
Razem z Lukasem weszłam do klasy anglojęzycznej. Za chwilę będziemy przedstawiać. Ku mojemu zdziwieniu, załatwił on u swojej cioci w wypożyczalni kostiumów stroje średniowieczne, dla mnie i dla niego. Miło, że się starał na jak najwyższy stopień.
Poszło nam znakomicie i nauczyciel nagrodził nas najwyższą oceną.
-Brawo! – zaczął. – Nie myślałem, że ktokolwiek tak zaangażuje się do tego zadania. I nie przypuszczałem, że są w tej klasie takie aktorskie talenty. To nie może tak pozostać. Oboje musicie się stawić na przesłuchaniach do szkolnego przedstawienia. Jeszcze nie znam terminu, ale dam wam znać. Usiądźcie.
Spojrzeliśmy na siebie z nieukrywanym zdziwieniem.
-Tego się nie spodziewałem.
-Ja też..
-Mogłem nie brać tych kostiumów.. – wybuchnęliśmy śmiechem.
Swoje scenki zaczęli przedstawiać inni uczniowie, a ja musiałam pilnie z Lukasem porozmawiać.
-Nie żal ci Holly? Jak możesz tak się zachowywać?
-Nie martw się o Holly, nie jest taka święta na jaką teraz wygląda.
-Ale..
-Naprawdę Jess..Jeszcze się przekonasz, ale nie mów potem, że nie ostrzegałem.
Może miał rację, w końcu przecież sama o niej słyszałam wiele rzeczy. Ale co mogła zrobić nastolatka, która stała się kaleką po wypadku? Chyba tylko człowiek bez serca nie zaprzestałby w takiej sytuacji mącić innym w życiu…
 ________________________________
No i jest ;d Następny w sobotę lub niedzielę, raczej w niedzielę ;) Do następnego ;*
Angie.

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 12.

"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.''

 ''Jest takie spojrzenie którym patrzymy tylko na jedną osobę"

 
            Wszystko wróciło do normalności po tym, jak Grace wybaczyła Scottowi. Momentalnie atmosfera w naszej grupie jest luźna, no i bez problemu wszyscy razem spędzamy czas. Dlatego piątkowy dzień szkolny był długo wyczekiwanym wytchnieniem od problemów. Do czasu..
            Ostatni miał być angielski, musieliśmy zostać o godzinę dłużej w szkole z powodu zaległości, bo ostatnio nauczyciela angielskiego coś często nie było. Usiadłam standardowo już z Gabi.
-Będziecie mieli na weekend pracę w parach. Waszym zadaniem będzie stworzenie scenki, tematy rozdam wam po lekcji. A teraz dobierzmy się parami.. – myślałam, że sami będziemy mogli się dobrać, ale zdębiałam, gdy facet zaczął wymieniać, kto z kim pracuje. – Gabi ze Scarlett.  Jessica z…o, z Lukasem.
No pięknie. Tego jeszcze mi brakowało. Spojrzałam się na niego, wydawał się być bardzo zadowolony i w dodatku rozbawiony. Na moje nieszczęście trafił nam się kiepski temat – mieliśmy odtworzyć scenę balkonową z „Romea i Julii”.
-Zostaniecie wyżej ocenieni, jeśli postaracie się o różne rekwizyty, stroje itp. – zwrócił się do uczniów.
Zadzwonił dzwonek, a ja poderwałam się do wyjścia. Nie udało mi się.
-Jess, zaczekaj! A raczej Juliooo..  – poruszył brwiami, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Według ciebie to jest śmieszne?
-Yy, tak? To co ? Kiedy się spotykamy? Chyba jutro, co nie?
-No a mam jakiś wybór.? Bądź u mnie po 16.
-Ok. – już miałam odchodzić – Ale Jess, nie złość się proszę. Damy radę.
-Do jutra. – powiedziałam, odwracając się.
            Na parkingu wpadłam na Austina.
-Nasza randka dzisiaj aktualna?
-Tak, chyba że się rozmyśliłeś? – zażartowałam.
-Taa, yhy, nigdy w życiu! To będę po ciebie o 19:00.
-Jasne, do zobaczenia. – dałam mu buziaka w policzek i wsiadłam za kierownicę. Nawet się nie zorientowałam, że ktoś przysłuchiwał się naszej rozmowie..
            Od razu po powrocie do domu torbę rzuciłam w kąt i otworzyłam szafę. Miałam jeszcze dużo czasu, żeby się przygotować, ale wolałam już teraz ustalić co na siebie włożę…
-Puk puk, można? – do pokoju przyszła Alex.
-Jasne.
-Co tam szukasz? Wychodzisz gdzieś dzisiaj? – spytała z nieukrywanym zainteresowaniem.
-Tak, Austin zaprosił mnie na…randkę.
-Uuu, randkę. To nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci udanego spotkania. I co zakładasz?
-Myślałam nad tą sukienką, kupiłam ją jakiś czas temu i jeszcze ani razu nie założyłam…
-Świetna, dobry wybór. – uśmiechnęłam się.
Wzięłam gorącą kąpiel, po czym wysuszyłam włosy, zrobiłam make-up i ubrałam się. Idealnie na czas. Jako, że w domu byłam sama (Alex i Will gdzieś wyszli, rodzice na zakupach), otworzyłam drzwi. Zobaczyłam dobrze mi znanego, wysokiego, mega przystojnego chłopaka, błękitne oczy, jasnobrązowe włosy. Na mój widok zaniemówił, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Jest i moja przepiękna towarzyszka. – przytulił mnie na przywitanie. Jej, poczułam motylki w brzuchu.
-To gdzie idziemy? – spytałam.
-Niespodzianka. – odpowiedział z tajemniczą miną, na co wybuchnęłam śmiechem.
Nie żartował z tą niespodzianką. Przez kilkanaście najbliższych minut jechaliśmy autem w stronę nieznanych mi rejonów Nowego Jorku. Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu.
-Gdzie jesteśmy?
-Zobaczysz, cierpliwości…
Szliśmy kawałek, aż doszliśmy do niskiego budynku. Przepuścił mnie przodem, otwierając przy tym drzwi.
-To dopiero pierwsza część randki. Oboje nie jesteśmy stosownie ubrani, ale bez obaw, coś się znajdzie. Poza tym nasze eleganckie kreacje przydadzą się na część drugą.
-Wyjaśnisz mi w końcu co jest częścią pierwszą? – zaśmiałam się.
-Sama zobacz..
Otworzył mi kolejne drzwi i gestem wskazał, żebym zajrzała do środka. Zatkało mnie. Byliśmy chyba w jakimś .. studiu tanecznym.
-Mój straszy brat tańczy zawodowo i załatwił nam darmowe warsztaty. O właśnie tu idzie. Cześć Chris!
W naszą stronę zmierzała starsza wersja Austina. Co jak co, ale nie udałoby się im wmówić komukolwiek, że nie są rodziną. Zostaliśmy sobie z Chrisem przedstawieni.
-Mam nadzieję, że lubisz tańczyć?
-Pewnie, z chęcią się czegoś nauczę.
Jak się okazało odpowiednie stroje już na nas czekały. Przez najbliższe 1,5 h uczyliśmy się nowych technik i stylów tanecznych, co chwila głośno się śmiejąc. Po godzinie 21:00 już byliśmy w domu Austina, trochę musieliśmy doprowadzić się do porządku. Przy okazji poznałam jego rodziców (bardzo sympatyczni ludzie) i siostrę – Evelyn, która użyczyła mi wszystkich potrzebnych damskich akcesoriów.
-To teraz część druga. – byliśmy już z powrotem w swoich ubraniach.
-Aż się boję myśleć, co to może być. – mrugnęłam do niego.
-Bez obaw, już nie będzie tak oryginalnie.
Mało oryginalnie to nie znaczy nudno czy też bez stylu. Weszliśmy do restauracji..
-Najpierw się trochę zmęczyliśmy, to teraz pora coś zjeść. Ja padam z głodu, a ty?
-A jak myślisz? – parsknęliśmy śmiechem.
Usiedliśmy przy stoliku blisko ściany. Już nie po raz pierwszy dzisiaj miałam głupie uczucie, że ktoś nas obserwuje. Zignorowałam to. Zamówiliśmy kolację.
-Lubię te nasze wypady.. – zaczął.
-Ja tak samo. Ogólnie lubię spędzać z tobą czas. – zrobił się troszeczkę czerwony, co uważam za słodkie.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy na basenie? – od razu wybuchnęliśmy śmiechem – Zasadziłaś mi niezłego kopniaka..
-Hahah, jeszcze raz przepraszam.
-Ty mi tu nie przepraszaj! Gdyby nie to, niewiadomo czy byśmy się teraz przyjaźnili.
-Może i tak. Ale jeśli jest nam przeznaczone się przyjaźnić, to i tak byśmy się spotkali.
-Liczę na to, że jest nam przeznaczone coś więcej.. – uśmiechnęłam się. – Wiesz, jest coś, co chcę ci powiedzieć od dawna, ale po prostu nie mam odwagi.
-Mi możesz powiedzieć wszystko.
-Tak wiem. Tyle, że to nie jest jakaś byle sprawa, którą można obgadać z przyjaciółką.. Może zacznę tak: już wtedy przy pierwszym spotkaniu strasznie cię polubiłem. Wydawałaś mi się taka wyjątkowa. Z biegiem czasu przy bliższym poznawaniu cię wiedziałem, że się nie pomyliłem. Staliśmy się przyjaciółmi. Tyle czasu ze sobą spędzamy świetnie się razem bawiąc. A oprócz głupot i śmiechu, potrafimy też porozmawiać na poważne tematy. I powiem teraz coś, co właśnie chciałem powiedzieć od dawna – jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Czuję do ciebie coś niesamowitego. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile dla mnie znaczy zwykły buziak w policzek, a co dopiero ten na plaży z naszego pamiętnego wypadu. Zakochałem się w tobie…
-Oh, Austin. Powiedziałeś to tak pięknie, nie wiem co z siebie wydusić.
-Nie musisz nic mówić…
-Ale mogę zrobić coś, co zastąpi to, co chcę powiedzieć.
Przysunęłam się do niego. Uśmiechnął się, więc wiedział, co zaraz nastąpi. Przybliżył się do mojej twarzy i pocałował. Świat wokół zatrzymał się na parę chwil. Całował tak delikatnie i…słodko. Tak, to dobre określenie. Nagle stało się coś, w co bym nigdy nie uwierzyła, gdyby ktoś mi to opowiadał.
-Jessica! Yyy, cześć! Co tam?
-Lukas?! Co ty tu..
-Widziałem go po drugiej stronie restauracji, wszedł chwilę po nas i co chwila się gapił. Ale myślałem, że na kogoś czeka.. – powiedział Austin.
-Jess, moglibyśmy pogadać chwilę na osobności? – zaproponował. Spojrzałam na Austina.
-Pogadaj z nim, byle by się odczepił.
Odeszliśmy kawałek i usiedliśmy przy stoliku, przy którym rzekomo wcześniej siedział Lukas.
-Co ty robisz? – zaczął.
-O co ci chodzi? Dlaczego mnie śledzisz?
-Myślałem, że to do mnie coś czujesz..
-To wszystko mogło inaczej wyglądać, ale jest osoba, która stoi na przeszkodzie.
-Proszę, poczekaj na mnie. I tak nie będę z Holly. Już ci mówiłem, że nie czuję do niej tego, co do ciebie.
-Zachowujesz się jak egoista! Myślisz, że będę na każde twoje zawołanie? Jesteś w ogromnym błędzie. Jedyne co teraz chcę to zapomnieć, że kiedyś znaczyłeś dla mnie więcej niż na to zasługujesz. Pozdrów ode mnie SWOJĄ DZIEWCZYNĘ, bo jakby nie patrzeć, nadal z nią jesteś i nie powinieneś wyznawać mi tu takich rzeczy. Do zobaczenia jutro, bo nie zapominaj, że niestety razem jesteśmy w zadaniu na angielski. Cześć.
-Proszę Jess. Przepraszam za wszystko, ale..
-Do jutra.
Wróciłam z powrotem do Austina, Ale Lukas wcale nie myślał o tym, żeby wyjść.
-Co chciał?
-Nieważne.
-On coś do ciebie czuje, prawda? Ale przecież nadal ma dziewczynę..
-Właśnie dlatego to jest skomplikowane, nie mówmy o tym.
-Też coś do niego czujesz?
-Nie Austin, to nie tak..
-Rozumiem, ale spokojnie, to nie twoja wina..
Widziałam, że zrobiło mu się przykro. Wstał i pewnie chciał wyjść. Zatrzymałam go.
-Austin..On mnie nie obchodzi. Masz rację, czułam coś do niego, ale on źle postępuje i jedyne co teraz czuję to wstręt. Proszę..
Chyba udało mi się załagodzić sytuację, bo uśmiechnął się i mnie objął.
-O nie, znów ten dupek tu idzie.. – powiedział.
-Słuchaj koleś, możesz być niewiadomo jaki słodki, uroczy i kochany, ale wiedz o tym, że kiedyś tego pożałujesz. Pożałujesz, że zabrałeś mi kogoś, kto znaczy dla mnie więcej niż wszystko. Do zobaczenia w przyszłości, nie wiem czy bliskiej czy dalekiej, ale nie pozwolę wam obu o mnie zapomnieć. – po tych słowach obrócił się i z trzaskiem drzwi wyszedł z restauracji. Nie wiem dlaczego, ale czułam się po prostu..okropnie. Austin przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Nie martw się. Ja i tak nie pozwolę, żeby cię skrzywdził w jakikolwiek sposób.
-Przepraszam za tą sytuację..
-Nic się nie stało, spokojnie. – pocałował mnie w czoło. To całe zdarzenie pokazało mi, kto tak naprawdę jest ile warty.. – Zaraz będzie nasze zamówienie. Zapomnijmy o tym.
-Masz rację. – starałam się uśmiechnąć – Cieszę się, że cię mam..
            Wróciłam do domu w średnim humorze. Randka byłaby idealna, gdyby Lukas jej nie popsuł. Czuję, że to nie koniec jego gry. Leżałam już w łóżku, gdy dostałam dwa sms, praktycznie jeden po drugim. Pierwszy od Austina:
„Dziękuję za miło spędzony wieczór. Zapomnij o tamtym incydencie, dla mnie najważniejsze jest, że byłem z tobą. Śpij słodko. ;* ”
Drugi od Lukasa..:
„Jak się udała randka? Do zobaczenia popołudniu, kotku ;*** ”
Kotku? Więc zaczyna się ciąg dalszy gierki Lukasa. Nie odpisałam na żadnego sms, zmęczona zasnęłam.
            Rano rodzinka mi oznajmiła, że jedziemy do dziadków powiedzieć o zbliżającym się ślubie. No ale muszę zostać sama z powodu zadania na angielski.
Nie nudziłam się sama w domu. Zrobiłam zadania z innych przedmiotów, posłuchałam muzyki, zjadłam przygotowany wcześniej obiad. Tak czas mi zleciał do 16:00, aż usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej Jess. – przywitał się Lukas z widocznym przygnębieniem.
-Cześć, wchodź.
-Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Za to, że cię śledziłem, że nagadałem rzeczy, których nie powinienem mówić, za sms..
Nic mu nie odpowiedziałam. Poszliśmy do mojego pokoju, usiadłam na łóżku, a Lukas na krześle od biurka. Od razu zabraliśmy się do pracy.
*
-Już dużo zrobiliśmy, pracujemy ponad godzinę. Mała przerwa? – zaproponował.
-Okej, chcesz coś do jedzenia? Albo coś do picia?
-Może być coś do picia, obojętnie co.
Przyniosłam szklanki i sok. Siedząc na łóżku, gadaliśmy o różnych rzeczach bardziej lub mniej ważnych. Nawet nie zauważyłam, a nasza „krótka przerwa”, zamieniła się w półtoragodzinną pogawędkę. A Lukas? Był taki miły, że nie potrafiłam się gniewać za wczoraj. A powinnam.
-Jessica…? – przysunął się bliżej, dużo bliżej..
-T-tak?
-Przecież widzę jak na mnie reagujesz. Nie wmówisz ani sobie, ani mi, że już nic do mnie nie czujesz.
-N-nie wiem o czym ty.. – nie zdążyłam dokończyć, bo złapał mnie pod brodę i..możecie się domyślić co zrobił. Uderzyła mnie fala gorąca, nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
-Dlaczego ty mi tak mącisz w głowie?! – oderwałam się od niego, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam.
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Zrozum, zakochałem się w tobie bezgranicznie.
-Co ja mam teraz zrobić? – po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. – Ty, Austin.. Nie mogę całować się i z tobą i z nim.
-Musisz wybrać. I liczę, że wybierzesz mnie..
-Ale Lukas! Masz dziewczynę!
-Nie kocham jej! Sama tego chciałaś, zaraz po wyjściu od ciebie idę z nią zerwać, może chociaż wtedy ta sytuacja jakoś się wyjaśni.
-Ktoś jakby ciebie posłuchał to by się przeraził. Przyznam, nie przepadam za Holly, różne rzeczy o niej słyszałam, ale to nie powód żebyś traktował ją jak przedmiot.!
-Jestem tylko człowiekiem, popełniam błędy, ale postępuję tak, żeby kiedyś w końcu być szczęśliwym, z ukochaną osobą u boku. Mówię o tobie..
-Pozwól, że to wszystko sobie przemyślę. Spotkajmy się jutro na dokończenie zadania, dziś już nie dam rady. Bądź o tej porze co dzisiaj.
-Dobrze, jak sobie życzysz. Więc już pójdę. – pocałował mnie w policzek – Do jutra i pamiętaj, jesteś dla mnie najważniejsza..I..tak, kocham cię…
 ________________________________________
Dodaję wcześniej, specjalnie na waszą prośbę przerobiłam tak, żeby był jeden długi ^^
I jak się podoba? Trochę namieszałam, cnie? ;)
Nast. rozdział ukaże się gdzieś tak środa, czwartek ;*
Angie.