niedziela, 30 września 2012

Rozdział 19.

"w prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym, tylko o to, żeby rozłąka nic nie zmieniała"

-Jess! Weź się w końcu w garść! Musisz. Dla siebie, dla nas, dla twoich bliskich. Za tydzień święta, nie może to tak wyglądać. Pogódź się z tym co się stało! Nic nie możemy zrobić... – powiedziała Grace, próbując zatrzymać łzę spływającą jej po policzku.
              Minął miesiąc. Najgorszy miesiąc w moim życiu. Bez Niego. Na zawsze. Bezskutecznie próbowałam go znaleźć…i nic. Nic mnie nie cieszy, do szkoły chodzę, bo muszę, po lekcjach od razu wracam do domu. Nigdzie nie wychodzę, telefon od pewnego czasu wyłączony, komputer nie ruszony. Jedyne co robię to śpię, chodzę do szkoły, jem, choć w małych ilościach. I nie wiem co począć…
-Jessica..Grace ma rację, zrób to, jak nie chcesz dla siebie to chociaż dla nas i nie tylko, dla wszystkich osób, które cię kochają. Proszę…
-Jak wy to sobie wyobrażacie? – odezwałam się do nich po raz pierwszy po bardzo długim czasie.
-Zdajemy sobie sprawę co przeżywasz, ale taka postawa w niczym ci nie pomoże.
-Już nie może być gorzej. W szkole uchodzę za laskę, która odbija dziewczynom chłopaków, dodatkowo jeden, hm…jakby to powiedzieć… zostawił mnie na lodzie. Dowiedziałam się, że Holly zmanipulowała Austina, którego nawet teraz nie ma, bo wyjechał na kilka miesięcy do Pittsburgh. No a Evans prowadza się z niejakim Kevinem Mavelem, przez którego poniekąd to wszystko się tak potoczyło. Dodatkowo pamiętna kompromitacja podczas przedstawienia, gdy wypowiedziałam swoją kwestię i miał pojawić się on…. no i nie pojawił się, jak się później okazało już na zawsze…
Łzy popłynęły mi po policzkach, co w ostatnim czasie było na porządku dziennym. Obie przyjaciółki przytuliły mnie z obu stron, pozostając w takiej pozycji na kilka chwil…
-Po pierwsze, włącz telefon. Nie wszystko jest tak, jak ci się wydaje.
Zaciekawiła mnie ta informacja. Jak się okazało mówiły prawdę. 57 nieprzeczytanych wiadomości, 123 nieodebrane połączenia. Zanim zabrałam się do czytania i przeglądania, przejechałam wzrokiem najpierw powierzchownie po liście numerów. Przy większości widniało Austin.. Reszta to wiele numerów, których nawet nie mam w spisie kontaktów. Te nieznane wszystkie mniej więcej brzmiały tak:
„Nie wierzę w te wszystkie bzdury. Nie martw się, wyjdziesz z tego. Zawsze możesz na mnie liczyć. Gabi ”

„Nie znamy się, ale słyszałem te wszystkie rzeczy i jestem w stu procentach pewien, że to kłamstwa. Nie wyglądasz na taką, a Evans według mnie nie jest wiarygodna. Jeśli będziesz chciała pogadać, odezwij się, z chęcią poznam cię bliżej. Jared z 2a. (pomagałem przy scenografii w przedstawieniu miesiąc temu) ”

„Jak się trzymasz? Wszystko będzie dobrze, wiem co czujesz. Ale jest wokół ciebie tyle kochających cię osób, że zrobisz to właśnie dla nich. Trzymam kciuki. Olivia ”

Byłam w szoku. Tyle osób po mojej stronie. I skąd mają mój numer? Pewnie sprawka dziewczyn, ale nie mam im tego za złe, wręcz przeciwnie. Smsy od Austina postanowiłam przeczytać od najstarszego, żeby było po kolei.

„Przepraszam. Pogubiłem się. Nic nie było między mną a Evans. Pewnie myślisz, że odzywam się tylko dlatego, że tamten wyjechał, ale to nieprawda. Chociaż trochę to przyczyniło się do tego. Przepraszam, że o tym wspominam, rozumiem, że to dla Ciebie trudne, ale po prostu nadal mi na Tobie zależy. Jesteś w stanie mi wybaczyć? Moglibyśmy znów być przyjaciółmi? ”

Wzruszyłam się…

„Dziewczyny mi wyjaśniły, że nie odpisujesz, bo wyłączyłaś telefon. Trudno, przeczytasz jak włączysz. Niezależnie od tego kiedy to nastąpi, ich treść nadal będzie aktualna. Strasznie tęsknie. Jak się w ogóle trzymasz? Odezwij się…”

„Jess, muszę wyjechać na jakiś czas. Jadę do Pittsburgh, tata dostał projekt z pracy i rodzice zadecydowali, że rozłąka rodziny na kilka miesięcy nie ma sensu, więc muszę też jechać. Mam nadzieję, że jak wrócę, to będziesz na mnie czekać. Tęsknię. ”

„Ja już w Pittsburgh. Nie podoba mi się tu, brakuje mi naszej paczki, przede wszystkim Ciebie. Chciałbym, żeby wszystko było jak dawniej, z dwa miesiące temu we wrześniu. I proszę, wybacz mi. ”

Z każdego dnia był jeden sms.. Codziennie Austin krótko opisywał mi swój dzień, pytał co u mnie, jak się czuję. Ostatni został wysłany godzinę temu, czyli nie tak dawno..:

„Nie mogę się doczekać kiedy mi odpiszesz, no i czy w ogóle. Na święta wracam do Nowego Jorku, proszę, znalazłabyś chociaż 5 minut na rozmowę ze mną? To wiele dla mnie znaczy. Odezwij się, błagam..”

Rozejrzałam się po pokoju. Grace i Emma gdzieś zniknęły. Nie zdążyłam się nad tym wszystkim dłużej zastanowić, bo zadzwonił dzwonek mojego telefonu. Austin.
-Tak.? – powiedziałam cicho.
-Jess… - załamał mu się głos. – Dziękuję, że odebrałaś. Gdy tylko otrzymałem sms, że twój numer jest już osiągalny w sieci, zadzwoniłem. Jak się czujesz?
-Lepiej, chyba..
-Spełnisz moje marzenie i gdy przyjadę spotkasz się ze mną chociaż na chwilę?
-Raczej tak.
-Przepraszam, że to tak się potoczyło i przykro mi z powodu.. wiesz kogo. I wybacz, że to powiem, ale taka jest prawda – to skończony tchórz i dupek!
-Austin, to nie jego wina, nie mów tak proszę. Nie wiesz jak to było, więc go nie osądzaj.
-Dobra, nieważne. Wiesz co jest ważne? Że nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę..
-To miłe. Muszę kończyć, przed pójściem spać muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy. Dobranoc.
-Słodkich snów Jess…
              Nie umiałam tak po prostu przestawić się z powrotem na to co było przed tym całym bałaganem. Bo jakby nie patrząc, Austin zawiódł mnie jako przyjaciel. I teraz chce tak od razu zapomnieć i wyjeżdża mi z tekstami typu: „nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę”. Może i mówi szczerze, ale na razie niech będzie tak jak jest…
              Włączyłam laptopa i po długim czasie komunikator. Nawet sporo wiadomości..:

„Cześć. Pewnie nie odczytałaś mojej wiadomości na komórce. Dlatego piszę tu, może szybciej dotrzesz do tej wiadomości.  Więc…jak się trzymasz? Może weźmiesz mnie za jakiegoś nachalnego gościa, ale służę pomocą jeśli chodzi o wygadanie się i wypłakanie w rękaw. ;P Nie pomyśl sobie też, że nie biorę Twojej sytuacji na poważnie. Po prostu wydajesz się sympatyczna, miła i uważam, że warto Cię poznać bliżej. ;) Odezwij się. Jared Carver. ”

Zaciekawił mnie ten chłopak. Taki bezpośredni, wydaje mi się, że szczery, no i pomocny i troskliwy. Odpisałam.

„Miło z Twojej strony, że tak się zatroszczyłeś o osobę, której praktycznie nie znasz. Przyznaję, zaintrygowała mnie Twoja postawa :)

„Czyli mam szansę poznać Cię bliżej? <uradowany> ”

„Czemu nie..? ;) ”

              Pisaliśmy tak przez ponad 3 godziny. Nie znamy się, a rozmawiało mi się jak z przyjacielem, albo chociażby z dobrym znajomym. Pierwszy raz od miesiąca lekko poprawił mi się humor, co nie znaczy, że zapomniałam o Nim… To nigdy mi się nie uda.

*
-No hej koleżanko! – zaskoczył mnie od tyłu Jared. Stanęliśmy oko w oko pierwszy raz.
-Cześć. – lekko się uśmiechnęłam.
-Biologia, prawda? – zrobił śmieszną minę.
-Tak, skąd wiesz?
-Sprawdziłem na planie, no i stoisz pod klasą biologiczną. – zaśmiał się.
-Ah, racja.
-Na mnie czeka chemia naprzeciwko, ughh..
-Heh, powodzenia. – mrugnęłam.
-Nie dziękuję. – wyszczerzył się, po czym zadzwonił dzwonek.

-Kto to był? – podbiegła Grace z podejrzliwym wyrazem twarzy.
-Jared. Kolega.
-Fajnyy.. – udała rozmarzenie.
-Ej, masz Scotta! – wytknęłam jej język.
-No przecież wiem, tak sobie tylko żartuję. Ale ładnie razem wyglądacie..
Energicznie, ale przyjacielsko szturchnęłam przyjaciółkę w ramię.

_______________________________________
Hejj <3 Jak widzicie - nowa postać. Chcę znać Waszą opinię - rozwinąć i wpleść nowy wątek z Jaredem, czy pozostawić go w spokoju i czasami wspominać, że jest takowy kolega ze szkoły? Komentujcie ! ;* 


piątek, 28 września 2012

Informacja

Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było.. Ale mówiąc krótko - cierpię na brak czasu! ;< Szkoła wykańcza, jak nie nauka, to zadanie domowe, a czas dla siebie, przyjaciół, chłopaka, rodziny..? Postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej, maybe jutro albo pojutrze, w najgorszym wypadku gdzieś w tygodniu. Więc szykujcie się xD Bye ;*

piątek, 14 września 2012

Rozdział 18.

''Smutek potrafi zatroszczyć się sam o siebie, lecz by naprawdę się cieszyć, trzeba mieć kogoś, z kim się można podzielić radością.''

''Nasze smutki są radościami naszych wrogów''

 "Odszedłeś dawno, odszedłeś cicho
nic mi po Tobie nie zostało
złamane serce, cisza w słuchawce
wiele tęsknoty - miłości mało..."


Poniedziałek. Angielski. Koniec lekcji.
-Jessica i Lukas, moglibyście chwilę zostać, chciałbym z wami zamienić słówko. – powiedział nauczyciel po tym, jak zadzwonił dzwonek.
Wszyscy wyszli z klasy. Usiedliśmy bliżej biurka.
-Posłuchajcie. Pamiętacie jak wam mówiłem, że szykuje się szkolne przedstawienie z kółka teatralnego? Dowiedziałem się dzisiaj, że w piątek do szkoły przyjeżdżają ważne osobistości w celach jeszcze mi nieznanych, ale dyrektor zlecił przygotowanie na szybko jakiegoś przedstawienia. Wiem, że do piątku tylko cztery dni, ale czy mogę liczyć na waszą pomoc i udział?
-Jakie to przedstawienie? – spytałam.
-Myślałem nad nowoczesną wersją „Kopciuszka”, tylko fabuła byłaby podobna, nie byłoby zamków, sukni i karet, to innym razem. – uśmiechnął się przyjaźnie. – Co o tym sądzicie?
-Mnie pomysł się podoba, jeśli Jess się zgodzi to z chęcią razem zagramy. Więc? – zwrócił się do mnie.
-A kogo byśmy mieli zagrać? – spytałam.
-Chciałbym, żebyście wcielili się w główne role, czyli ‘Kopciuszka’ i ‘Księcia’.
-Ja się piszę! – wyszczerzył się Lukas.
-W sumie to czemu nie..? Niech będzie. – uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Dzisiaj po lekcjach będą przesłuchania na resztę aktorów, potem wstępna próba, zapoznanie się ze scenariuszem, poprawki i różne propozycje dotyczące rekwizytów, scenografii i tak dalej. Mało czasu, więc próby będą codziennie, długo i jako główni bohaterowie zawsze musicie być. Nie martwcie się o przygotowania do lekcji czy prace domowe, zwolnię was z tego.
-Okej, wszystko jasne. Będziemy.
              Wyszliśmy z klasy. Oboje mieliśmy mieć jeszcze dwie lekcje.
-Co o tym myślisz?
-Sama nie wiem.. To będzie mega pracowity tydzień, całe dnie w szkole.
-Damy radę, w weekend sobie odbijemy. – wyszczerzył się.
-Jasne, jasne. – zaśmiałam się.
W tym momencie minęła nas Holly, oczywiście nie obeszło się bez jej komentarza.
-Zegar tyka, królewiczu… - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Skąd ona o tym wie? Kurczę, informacje szybko się rozchodzą.
-Pewnie jest już wywieszone na tablicy ogłoszeń..
*
-Witajcie wszyscy i dziękuję za przybycie. Jednak nie wszyscy tu obecni zagrają w przedstawieniu, ponieważ nie ma tyle ról. Ogłaszam wyniki: jak już wiecie główne role należą do Jessici Cole i Lukasa Filissa. W rolę złej siostry wcieli się Holly Evans. – spojrzałam znacząco na Lukasa. Ta rola idealnie do niej pasuje.. Nauczyciel wymienił resztę osób. – Jak widzicie, nie ma wróżki, myszek i tak dalej, ale skoro ma być to wersja nowoczesna, to zero fikcji. Różnica też jest w tym, że jest jedna siostra i brak macochy. No więc… do pracy.
              Do późnych godzin wieczornych uczyliśmy się tekstu, zmieniliśmy go i ulepszaliśmy. Jedynym problemem był fakt, że razem z nami pracowała Evans. Podczas 5-cio minutowej przerwy, podeszła do mnie z głupim uśmieszkiem.
-Jeśli by ci na nim zależało, wiedziałabyś co dla niego najlepsze i nie pozwoliłabyś mi zrujnować mu życia. A tymczasem sama do tego doprowadzasz.
-Słucham?!
-Wiedz, że nie odpuszczę. Nie zabronię, żebyście się spotykali po kryjomu gdzieś w domu u siebie, ale on ma udawać mojego chłopaka, i to dobrze udawać.
-Niech Kevinek udaje twojego kochasia.
-Pewnie tak będzie jeśli Lukas się nie zdecyduje, ale oboje tego pożałujecie.
-Daruj sobie. – odwróciłam się na pięcie. Nie mam zamiaru słuchać tych bzdur.
Wtorek. Próby.
Środa. Próby.
Czwartek. Próby.
Piątek…
Przedstawienie zacznie się za 2 godziny.
-Odbierz..odbierz..- chodziłam w kółko z telefonem przy uchu, mówiąc sama do siebie.
-Jess, spokojnie, zaraz przyjdzie. – uspokajała mnie Grace. Pracowała przy scenografii.
-Mam złe przeczucia. Powinien tu być pół godziny temu.
-Ile razy ja się gdzieś spóźniałam? Wyluzuj.
-Grace, to nie w jego stylu. Zobacz, wczoraj był czwartek, pamiętasz co zdarzyło się tydzień temu? Czas minął.. A Lukasa nie ma, jej zresztą też nigdzie nie widzę.
-O kurczę, całkowicie o tym zapomniałam. Ale co by się mogło stać?
-Nie wiem.
Do pomieszczenia wszedł nauczyciel.
-A co was tak mało?! Gdzie reszta aktorów?
-Spóźniają się. – ktoś się odezwał.
-No nie mówcie, że w ostatniej chwili się rozmyślili.! Goście zaraz tu będą, możliwe, że trzeba będzie zacząć wcześniej. Dzwońcie do nich, raz raz.!
Chwilę potem wparowała Holly z dziwnie zadowoloną miną.
-Gdzie jest Lukas? – warknęłam.
-Ojoj, książę wystawił swoją księżniczkę. Tak mi przykro..
-Gadaj, bo pożałujesz. – włączyła się Grace.
-Skąd mam wiedzieć gdzie ten dupek? Naprawdę nie mam pojęcia. Ale pewnie zaraz tu będzie skoro ma grać księcia. – parsknęła śmiechem.
***
-Jak to wyjechali?! – krzyknęłam do jego babci. Poszłam do Lukasa do domu i zastałam tylko starszą panią.
-Przykro mi. Nie powiedzieli mi dlaczego. Wieczorem przyszła tu jakaś panna, zdenerwowali się i cała czwórka (Lukas ma małego braciszka) spakowała się, po czym gdzieś pojechali. Mówili, że nie mają wyboru. Ale Lukas przed wyjazdem zamknął się w łazience na ponad godzinę z długopisem i kartką papieru. Zostawił to dla ciebie. – podała mi białą, zaklejoną kopertę…
Bez słowa odwróciłam się i poszłam w stronę Central Parku.
              Mimo niskiej temperatury, usiadłam na ławce, na której jeszcze niedawno siedziałam razem z Nim. Nie odczuwałam chłodu. Wpatrywałam się tylko w białą kopertę. Widniało na niej moje imię, napisane starannym i delikatnym pismem. Wzięłam głęboki oddech po czym otworzyłam ją i wyjęłam złożoną kartkę…

Droga Jessico,
Przepraszam Cię. Musiałem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co ja teraz przeżywam nie mogąc Cię przytulić i zobaczyć. Ale Holly miała rację z tym, że zniszczy mi życie. Postaram się wszystko Ci wytłumaczyć..
              Wczoraj, gdy wróciłem po próbie do domu, rodzice jeszcze nie spali. Siedzieliśmy w kuchni przy stole, miło sobie rozmawiając. Ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało się, że to była ona. Jess, ona od dawna miała kilka asów w rękawie. Najpierw wypadek, kalectwo, brak bliskich. Dziwne, że wszyscy jej uwierzyli, że tak nagle wyzdrowiała, prawda? Ale do rzeczy.. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale bodajże we wtorek skontaktowała się z moją biologiczną matką. Namówiła ją, żeby ta starała się o przyznanie jej praw rodzicielskich, żebym musiał tam wrócić! Pewnie myślisz, że mało prawdopodobne, aby sąd się zgodził. Jednak matka była kilka lat w ośrodku i powoli wychodzi na prostą. Wystraszyłem się, rodzice tak samo. Wyprowadziliśmy się. Daleko i to bardzo.  Mimo to, zrobiłbym wszystko, żeby wrócić. Mam gdzieś wszystko inne, dla mnie liczy się tylko to, żeby być blisko Ciebie.. Jednak na próżno próbowałem namówić rodziców, stwierdzili, że zmiana otoczenia dobrze nam zrobi. Podjąłem najgorszą decyzję na świecie…: nie chcę Cię ranić, dlatego nie możemy utrzymywać kontaktu. Wiedząc, że się nie spotkamy, pisanie czy rozmawianie przez telefon będzie bardzo bolesne. Postaraj się o mnie zapomnieć. Jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie, każdy kto pozna Cię bliżej od razu Cię pokocha. Austinowi bardzo na Tobie zależy, daj mu szansę. Uwierz, zazdroszczę mu niesamowicie. Tymczasem pamiętaj, że ja nigdy nie przestanę kochać Ciebie. Nie zapomnę, nie chcę zapomnieć. Trudno, będę cierpieć do końca życia, ale dla takiej osoby warto cierpieć. Nigdy nie będę żałować, że Cię poznałem. Żegnaj…
Kocham Cię,
Twój na zawsze… 
________________________________
Smutno.. Wiem.. Ale to nie koniec emocji...
Do następnego,
Angie.

sobota, 8 września 2012

Rozdział 17.

"Prawdziwa miłość jest rzadka jak kropla wody na pustyni i gorąca jak jej piasek. Nie bije rekordów częstotliwości i nie ukrywa zazdrości."

  "Wierzę, że im bardziej się kocha, tym więcej się czyni, gdyż miłości, która nie jest niczym więcej niż uczuciem, nie mógłbym nawet nazwać miłością."


Właśnie zjadłam obiad, wcześniej wróciłam do domu po piątkowym dniu w szkole. Bez jakichkolwiek planów na spędzenie popołudnia udałam się do pokoju i położyłam na łóżku. Zadzwoniła moja komórka. To Austin.
-Cześć. – brzmiał dość „szorstko”. Gdzie ten jego przyjazny ton?
-Hej.
-Moglibyśmy się spotkać? Musimy pogadać. No chyba, że już masz plany?
Tak naprawdę tak, chciałam się spotkać z Lukasem, ale godzinka poświęcona Austinowi chyba nie zaszkodzi..
-Dobrze, możemy spotkać się pogadać. Gdzie?
-U Boba. Będę czekać, bo już jestem w pobliżu.
Rozłączył się. Przebrałam się, ubrałam kurtkę, buty i wyszłam.
              Już przez okno kawiarni go widziałam. Odwiesiłam kurtkę, siadając naprzeciwko niego.
-Jestem.
-Co się ostatnio stało?
-O co ci chodzi?
-Co się stało z nami? W ogóle się nie spotykamy, nie spędzamy razem czasu. Co z naszą przyjaźnią? Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna, ale tak naprawdę bardzo ważna.
-Austin..to wszystko jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
-Nie liczysz się nic a nic z moimi uczuciami. Żałuję, że tamtego wieczoru ci to wszystko wyznałem. Mogłem w ogóle się nie wplątywać w znajomość z tobą.. – zrobiło mi się strasznie przykro. Słyszeć takie słowa od przyjaciela… Z drugiej strony niestety miał rację. Zachowałam się wobec niego nie fer.
-Wybacz, ale..
-Po co mnie wtedy pocałowałaś? Żeby widział to ten cały Filiss? Żeby wzbudzić w nim zazdrość? Odpowiedz!
-Wcale nie! Jak możesz mnie o to oskarżać? Masz rację, Lukas znaczy dla mnie wiele, ale nie zadawałam się z tobą by był zazdrosny. Sama się w tym wszystkim pogubiłam. Poza tym on potrzebuje wsparcia!
-A niby czemu jest wielce taki pokrzywdzony?!
-Przez Holly.
-Nie chcę tego słuchać. Nie możesz mieć i mnie i jego. Albo on…albo ja. Wybór należy do ciebie. Nie będę wielce twoim przyjacielem, a ty będziesz biegać z Lukasikiem na wieczorne spacerki.
-Śledzisz mnie? – oburzyło mnie to.
-Widziałem cię przypadkiem.
-Co ci do tego z kim chodzę na spacery? Jakbyś naprawdę chciał być moim przyjacielem, nie przeszkadzało by ci to.
-Dobrze wiesz, że chciałbym być nie tylko przyjacielem. Czuję do ciebie o wiele za dużo i nie potrafiłbym się przyjaźnić z dziewczyną Lukasa, którą sam kocham. Rozumiem twój wybór. Dziękuję, że w końcu otwarcie o tym pogadaliśmy w cztery oczy. – zauważyłam łzy napływające do jego oczu.. – Najważniejsze dla mnie jest to, żebyś była szczęśliwa. Pamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie wyjątkowa i nadzwyczaj ważna. Jeśli tylko zmienisz decyzję, odezwij się. A teraz żegnaj Jess…
Wstał, ubrał się i wyszedł.
              „Dziś już nie dam rady, bo pomagam tacie w garażu, ale jutro mam zamiar cię zobaczyć. Tęsknię i całuję. ;* ” – sms od Lukasa. Dostałam go krótko po wejściu do domu. Lekko się uśmiechnęłam, ale nie potrafiłam się ucieszyć przez wydarzenie sprzed kilkunastu minut. Przykryta kocem, starałam się zasnąć i o niczym nie myśleć.
*
-Puk, puk. – do mojego pokoju weszła Alex. Musiałam zasnąć na jakiś czas.. – Oj, przepraszam, że obudziłam.
-Nie szkodzi. – usiadłam na łóżku. – O co chodzi?
-To chyba ja powinnam tobie zadać to pytanie. Stało się ostatnio coś? Z jednej strony jesteś szczęśliwa i się uśmiechasz, a innym razem chodzisz jak zombie ze smutną miną. Mi możesz powiedzieć..
-To wszystko ostatnio jest po prostu za bardzo skomplikowane..
-Chodzi o Austina?
-Po części tak. I o Lukasa.
-Kto to jest Lukas? – zamyśliła się przez chwilę – A no tak, mama coś kiedyś wspominała, ale myślałam, że pomyliła imiona i chodziło jej o Austina..
Ciągle brakowało mi rozmowy z inną osobą, której mogłam powiedzieć wszystko. Grace i Emma nie mogły być przy mnie non stop, za to moja siostrzyczka była często w domu. Wskoczyła do mnie na łóżko pod koc i przez prawie ponad dwie godziny opowiadałam jej o ostatnich wydarzeniach. To mi pomogło..
-Co zamierzasz zrobić? Kochasz Lukasa, to pewne.
-A Austin był..właśnie, był..moim przyjacielem. Zraniłam go i strasznie się z tym czuję.
-Nie obwiniaj się, niczego sobie nie obiecywaliście, tak się po prostu stało. Austin na pewno zrozumie po jakimś czasie i wszystko wróci do normy.
-Nie wszystko.. Nie zapominaj o planie Holly.
-W tym też wydaje mi się, że trochę przesadzasz. Przecież ludzie nie powinni skreślić Lukasa przez tą historię..
-No nie powinni, ale co zrobią to niewiadomo.
-To jedynie możecie powstrzymać Evans.
-Jedynym sposobem jest to, żeby Lukas udawał jej chłopaka. Ale to nierealne, weź to sobie wyobraź.
-To zdemaskujcie ją. Okłamuje wszystkich o swoim kalectwie..
Ma rację. Ale jak niby to zrobić? Dziś już nie mam siły o tym myśleć. Szybki prysznic, piżama i świadomość, że rano nie trzeba wcześnie wstawać…
***Oczami Emmy***
-Córeczko, czy mogę liczyć na to, że podwieziesz mnie do jednego sklepu na mieście? Twój brat pożyczył moje auto..
-Jasne, możemy jechać. – odpowiedziałam, biorąc kluczyki.
*
-Idziesz ze mną? – zapytała.
-Niee, zaczekam w samochodzie. – uśmiechnęłam się.
-Okej, wracam za chwilę.
Siedziałam tak i czekałam na moją rodzicielkę. Nie ukrywam, nudziło mi się strasznie. Dodatkowo byłyśmy w całkiem innych i odległych stronach NY, zero szans na spotkanie znajomych. A jednak zobaczyłam coś, w co nie mogłam uwierzyć.. Holly Evans, na nóżkach, w trzynasto centymetrowych szpilkach, w towarzystwie… Austina?! Co jest?! Nie wiele myśląc wyciągnęłam telefon i szybko zrobiłam im zdjęcie. Ale żeby sprawdzić czy moje oczy mnie nie mylą, wybrałam jego numer. Widziałam jak odbiera.
-Tak? – słychać było zdenerwowanie w jego głosie.
-Yy, hej Austin. Słuchaj, dawno się nie widzieliśmy, żyjesz przyjacielu? Co powiesz na pizzę? – udałam głupią.
- Mam masę lekcji.
-Jest piątek wieczór, jutro zrobisz.!
-Przepraszam, wolę na bieżąco. Może innym razem. – rozłączyłam się. Myślał, że uwierzę, że taki teraz z niego wzorowy uczeń? W sumie to dobrze, że ich przyuważyłam. Na pewno wiele osób zaciekawi fakt, że Holly już „wyzdrowiała”. Dwie minuty później wróciła moja mama.
-Odwiozę cię i jeszcze skoczę do Jess, okej?
-Po co będziesz jej zawracać głowę tak wieczorem?
-Mam ważną sprawę…
*
-Dobry wieczór, ja tylko na chwilę do Jessici przyszłam. – otworzył mi jej tata.
-Witaj. Wejdź, jest u siebie.
-Dziękuję.
Zapukałam. Przyjaciółka mi otworzyła.
-Emi..! – ucieszyła się. – Miło, że wpadłaś.
-Informacja, z którą przychodzę nie jest już taka miła.
-Co się znowu stało..? Za dużo tych nowinek. – wywróciła oczami.
-Austin i Holly są razem, przyjaźnią się czy to tylko znajomi?
-Yy? Z tego co mi wiadomo to żadna z tych odpowiedzi nie jest prawidłowa.
-I tu się mylisz. Widziałam ich po drugiej stronie miasta, szli razem. Tak, szli. Oboje. Nawet zrobiłam zdjęcie, o, zobacz. – próbowałam znaleźć fotkę w galerii mojej komórki, ale za nic w świecie jej tam nie było! – Ups…chyba się nie zapisało..
-Emma… Takie zdjęcie by się bardzo przydało, żeby ją zdemaskować.! – zrobiłyśmy obie „kwaśne” miny.
-Sorki..
-Dobra, trudno. Ciekawe tylko co robili razem. Wiesz, gadałam z nim dzisiaj.
-Na żywo..?
-Tak, w cztery oczy. Zakończył naszą znajomość.
-Ohh, to przykre. Koniec naszej paczki?
-Sama widzisz jak to ostatnio jest. Podzieliliśmy się. Grace i Scott, Scott i Austin, i my we trójkę. Nie ma naszej szóstki
-Nie! Tak to nie będzie. Jakoś to naprawimy. A teraz muszę już lecieć, mama zaraz będzie dzwonić. Już po 11.. Do zobaczenia i nie martw się. – ucałowałam przyjaciółkę.
***Oczami Austina***
-Hm.. no to do jutra, kotku. –powiedziała. Stałem z Holly pod jej domem, żegnając się.
-Do jutra. – namiętnie mnie pocałowała. Czułem się strasznie nieswojo, taki typ dziewczyny do mnie nie pasuje. Zresztą, to nie to samo co spędzać czas z Jess…
Na odchodne jeszcze do mnie mrugnęła i odwróciła się w tym swoim „damulkowatym” stylu.
Zdziwiła mnie jej historia. Podobno Lukas już dawno chciał z nią zerwać dla Jess, niby już mają romans od czasu jak się tu sprowadziła. Od razu po jej wypadku, gdy straciła czucie w nogach, zrobił to natychmiastowo. Teraz, gdy już po rehabilitacji od kilku dni może chodzić, nadal udaje kalekę, bo planuje zemstę. No i chce, żebym jej w tym pomógł. Wiarygodne? Sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ale niemożliwe, żeby była aż tak podła jak o niej mówią, nikt nie potrafi tak kłamać w żywe oczy. Potrafi być miła.. Jak dla mnie tylko za mało naturalna i za bardzo „odważna”. Ten jej pocałunek.. Niestety nie poczułem tego co z Jessicą..
 _____________________________________
Proszę bardzo 17. ;) Mieszam ile się da, wiem o tym i zdaję sobie z tego sprawę ;P Ale spokojnie, jeszcze dużo się wydarzy, zanim to opowiadanie dobiegnie końca. ^^ Do następnego! ;*
Angie.
PS. Ktoś to wgl jeszcze czyta? Coś mało wejść, nie wiem czy straciłam czytelników czy co.. Odezwijcie się! ♥