niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 24. - sylwestrowy



            Święta, święta… i po świętach. Ale mimo tego, że tak szybko mijają, to i tak były cudowne. No a z końcem świąt zbliża się koniec roku. Jejku, pomyśleć sobie, że w Nowym Jorku mieszkam dopiero cztery miesiące, a już tyle rzeczy się zdarzyło. Nie mogę w to uwierzyć.
            Dzisiejszy dzień mam zaplanowany, więc na pewno nie zawieje nudą. Najpierw zakupy z Grace i Emmą, potem lodowisko całą paczką, a na sam koniec Jared zaproponował koni. Piękniejszego dnia nie mogłam obie wymarzyć.
-Halo? – odebrałam telefon od Emmy.
-Czekamy już pod twoim domem, streszczaj się.
-Ok, już pędzę.
***
-Co macie zamiar kupić? – spytałam.
-Coś na sylwestra by się zdało… Impreza u Gabi nadal aktualna?
-Tak, pisałam z nią wczoraj.
-A ja jak zwykle nie mam z kim iść. – westchnęła czarnowłosa.
-A ty Jess? Idziesz z kimś? –zapytała Grace.
-Z Jaredem.
-Jessica, wiesz co my o nim sądzimy, prawda? Będziesz miała przez niego kłopoty…
-Nie znacie go, to nie oceniajcie.
-Sam się przyznał jakie z niego ziółko!
-Oj proszę was.. Nie psujmy sobie zakupów przez kłótnie. Lubię go i tyle.
-Co w nim jest takiego fajnego ?
Nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się do siebie.
-O, wejdźmy do tego sklepu! – zmieniłam temat, co poskutkowało.
            Kupiłam sobie sukienkę i buty. Myślę, że na imprezę u Gabi będą ok. Na lodowisku spędziliśmy 3 godziny, przez co teraz strasznie bolą mnie nogi. A Jared powiedział, że zadzwoni później. Zmęczona położyłam się na łóżko. Było dopiero po 16:00, ale jak to bywa w okresie zimowym, słońce już nie świeciło. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*
            Obudziło mnie dziwne pukanie. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na telefon… Godzina 00:15i do tego 11 nieodebranych połączeń. Usiadłam na łóżku i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nadal słyszę dźwięk pukania. Wstałam i otworzyłam wyjście na balkon.
-No w końcu! Jessica, siedzę na tym balkonie od dwóch godzin! Nie wspomnę o tym, że wcześniej dzwoniłem do ciebie. Mieliśmy się spotkać…
-Oj, Jared… Przepraszam, ale ze zmęczenia musiałam zasnąć. Pewnie zmarzłeś..
-No nie ukrywam, że trochę mi zimno. – powiedział, trzęsąc się przy tym jak galaretka. –Mogę się wślizgnąć pod kołderkę?
-Pewnie, a ja ci przyniosę gorącej herbaty.
-O, byłoby super, kochana jesteś.
-No nie wiem czy taka kochana, to przeze mnie tkwiłeś na dworze tyle czasu..
Zeszłam po cichutku na dół tak, żeby nikogo nie obudzić. Woda zagotowała się w kilka minut. Zalałam herbatę i wróciłam z powrotem na górę.
-Proszę.
-Dzięki. – szepnął, upijając łyk gorącego napoju.
-To ty się tu ugrzej, pij herbatę, a ja w tym czasie pójdę wziąć prysznic, ok? Bo nawet tego nie zrobiłam przez to, że zasnęłam.
-A mogę iść z tobą? – wyszczerzył się.
-Może innym razem. – wytknęłam mu język.
-Serio?!
-Hahah, leż spokojnie. – uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam z szafy koszulkę, spodenki i wyszłam z pokoju.
*
-No jeste… - nie dokończyłam, bo ujrzałam tak słodki widok, że mi odebrało mowę. Śpiący Jared, przytulony do pluszowego misia. Nie chcąc go obudzić podeszłam do łóżka od drugiej strony i wsunęłam się pod kołdrę, odwracając się do niego plecami.
-Mmm, wróciłaś. – mruknął ledwo świadomy, obejmując mnie od tyłu, tym samym przytulając się do mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.
*
Obudziłam się i od razu zobaczyłam uśmiechniętego Jareda, wpatrującego się we mnie swoimi ciemnymi oczami.
-Hej. – powiedział i wyszczerzył się.
-No hej, jak się spało w moim łóżku? – zaśmiałam się.
-Cudownie, bo z tobą. – przysunął się bliżej.
-Ej, bo się zarumienię. – zażartowałam.
-Lubię jak się rumienisz, to słodkie… Powinienem chyba już iść. Nie chcę tego, ale nie chcę też, żeby ktoś z domowników wszedł i zobaczył, że u ciebie spałem.
-Bez obaw. Alex i Will są w Ohio u jego rodziców, a moi rodzice pojechali do cioci Penny, siostry taty.
-Czyli chata wolna? – poruszył brwiami.
-Tak, co najmniej do wieczora, jak nie dłużej. – uśmiechnęłam się.
-Masz ochotę spędzić ten dzień ze mną?
-Z przyjemnością.
-No chyba, że nie chcesz. Wiesz, wystarczająco, że jutro idziesz ze mną na imprezę sylwestrową. Aj, nie mogę się doczekać. – rozmarzył się.
-Hahah, tak, będzie świetnie. To co ? Jakieś życzenia specjalne związane ze śniadaniem?
-Zjem wszystko co zrobisz. – uśmiechnął się.
-To chodź na dół.
Udałam się do kuchni, Jaredowi każąc usiąść przy stole.
-Na pewno w niczym nie trzeba pomóc?
-Nie, spokojnie, dam radę.
Krzątałam się przy blacie, co chwilę wyciągając coś z szafki albo lodówki. Przez cały ten czas czułam na sobie wzrok mojego towarzysza.
-Musisz się tak gapić? – spytałam, śmiejąc się.
-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. Jesteś taka pociągająca… - usłyszałam tuż za sobą.
Odwróciłam się. Dłonie Jareda powędrowały na moje biodra, a jego usta do moich ust. Całował tak cudownie, że zapomniałam o śniadaniu, o kanapkach. Oplotłam rękoma jego szyję i odwzajemniłam pocałunek. Nagle zsunął dłonie na moje pośladki.
-Jaareed.. – uśmiechnęłam się.
-Sorkii. – mruknął i powrócił do całowania.
 Po kilku minutach w końcu się ode mnie odkleił.
-Głodny jestem. – zrobił oczka szczeniaczka.
-No już, zaraz, zaraz.. Ale nie patrz tak na mnie jak wcześniej, bo to mnie krępuje. – zaśmiałam się.
-To idź się ubierz, a nie. Krótka, obcisła koszulka, a spodenki takie, jakby ich wcale nie było. I ty się potem dziwisz, że ja tak się zachowuję. Twoja wina!
-No ej, w końcu przecież do spania trzeba się ubierać tak, żeby było najwygodniej. – mrugnęłam.
-No oczywiście, ja w to nie wątpię.
-Dobra, nie marudź tylko jedz. Proszę, kanapki i kakałko.
-Mniam. – powiedział i zabrał się do czyszczenia swojego talerza.
*
-Ale się jutro wytańczymy, co nie? – uśmiechnął się.
-Noo, już nie mogę się doczekać.
-O której to się w ogóle zaczyna?
-Nie wiem dokładnie, jeszcze to ustalę i dam ci znać.
-Okej, tymczasem ja muszę się już zbierać. Siedzę u ciebie cały dzień, aż tak nieładnie.
-Właśnie dziękuję ci za to. Co bym sama robiła cały dzień? To widzimy się jutro wieczorem?
-Tak, zadzwoń do mnie i powiedz o której mam po ciebie przyjechać.
-Jasne.
-To co… czas się pożegnać..
Uśmiechnęłam się lekko, bo wiedziałam co on rozumie przez to stwierdzenie. Nie czekając na jego ruch, przycisnęłam go do ściany i pocałowałam.
-Mm, o to mi chodziło. Do jutra.
*
            Wstałam praktycznie dopiero na obiad. Po pierwsze dlatego, że musiałam wyspać się na zapas, żeby mieć siłę na imprezie. Po drugie, Jared znów zawitał u mnie późnym wieczorem, po czym wepchał mi się pod kołdrę i zasnął. Nic nowego. Zjadłam i wróciłam na górę, trzeba zacząć się szykować. Najpierw wzięłam gorący prysznic. Ledwo zdążyłam wysuszyć włosy, a mama zapukała do łazienki, że przyszła Emma i Grace.
-A co wy tu robicie? – wyszczerzyłam się.
-Jak to przed imprezą, przyjaciółki szykują się razem, a więc oto jesteśmy. Widzę, że Jess już odświeżona, użyczysz nam łazienki, prawda?
-Jasne, zapraszam.
Podczas, gdy Grace była pod prysznicem, Em zrobiła mi koka, podkręcając na lokówce wystające kosmyki. Usiadłam przed moją toaletką z lustrem i zrobiłam sobie makijaż, pomalowałam paznokcie i takie tam. Na sam koniec pozostało mi się ubrać: 


-Jess, pasuje ci ten kolor.. – pochwaliły mnie dziewczyny, same już ubrane w swoje kreacje.
-To co…? Przygotowania uważam za zamknięte. Czas pożegnać stary rok i przywitać nowy… - powiedziałam na zakończenie i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Każda jedzie innym autem, prawda? Ty z Jaredem, ja ze Scottem, a zaskoczeniem jest to, że Em zabiera się z Austinem.
-Emma, czemu nic nie mówiłaś? – spytałam.
-Bo sama o tym nie wiedziałam, dowiedziałam się dzisiaj rano.
-Ok, ok. Chodźcie na dół, już pierwszy z chłopaków przyjechał.
Przed samym wyjściem jeszcze moja mama, również wystrojona, bo idzie z tatą na bankiet sylwestrowy, musiała nam trzem zrobić wspólne zdjęcie. A jak się okazało, że przyjechał już i Jared, i Scott, i Austin… - pozowaliśmy w szóstkę. Cała ta sytuacja była komiczna.
*
-Pięknie wyglądasz. – powiedział Jared, siadając za kierownicą, podczas gdy ja już miałam zajęte miejsce pasażera.
-Bardzo dziękuję, ty też niczego sobie..
Podjechaliśmy pod dom Gabi, gdzie już roiło się od samochodów, a głośna muzyka była słyszalna na ulicy. ( A znów Wam zapodaję muzę xD ---> http://www.youtube.com/watch?v=7ShYop9tuMs )
-Hm, hucznie. – powiedziałam cicho, a Jared skinął głową na znak, że się ze mną zgadza.
Znaleźliśmy wolne miejsce na samochód i ruszyliśmy w stronę głównego wejścia.
-Heeej! Cieszę się, że jesteście, bawcie się dobrze do białego rana! Pamiętajcie, że o północy wszyscy zbieramy się na dworze na pokaz fajerwerków i szampana. Jakby były jakieś problemy czy coś to do mnie. – uśmiechnęła się szeroko i popędziła witać kolejnych gości.
W domu już była masa ludzi, większość twarzy kojarzyłam ze szkolnego korytarza, ale znaleźli się też tacy, których widziałam po raz pierwszy.
-Chcesz coś do picia? – spytał mój towarzysz, a ja kiwnęłam głową. Do wyboru były wszystkie kolory soków, drinków i tak dalej. Sporo tego alkoholu, jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać nad ranem, gdy już wszyscy będą nieźle wzięci. Na początek wzięłam tylko sok pomarańczowy.
-Chodź tańczyć. – Jared pociągnął mnie na parkiet. No i impreza się rozkręciła.
Po jakimś czasie już w pobliżu obok nas tańczyła Grace, Scott, Emma, Austin.. zabawa była naprawdę cudowna!
-Ej ludzie, macie ochotę na coś mocniejszego do picia? – zagadał Scott.
W sumie czemu nie – pomyślałam i dołączyłam do tych co byli za. Tak naprawdę to nikt nie był przeciw.
Było może dopiero wpół do 23:00, a każdy członek imprezy zdążył już coś wypić. Jedni mniej, drudzy więcej… Nagle Jared pociągnął mnie za sobą i przycisnął do ściany.
-Jessica, nawet nie wiesz jaką mam strrraszną ochotę na ciebie.. – wymruczał mi do ucha, aż mnie przeszły ciarki.
-Ty zwierzaku. – zaśmiałam się. – Opanuj się chociaż do tej północy. – mrugnęłam do niego.
-Mmm, kiedy ja nie mogę się opanować.
-Dasz radę.. – szepnęłam mu do ucha, po czym złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Oj, całowaliśmy się bardzo długo. Później wróciliśmy na parkiet.
-Ile jeszcze do północy?! – próbowała przekrzyczeć muzykę Grace.
-Chyba gdzieś z 20 minut.! – „odkrzyknęłam”.
-Chodźcie już stanąć na dworze w dogodnym miejscu!
Wszyscy uznaliśmy ten pomysł za dobry, narzuciliśmy tylko płaszcze na plecy i wyszliśmy na zewnątrz.
*
-Uwaga ludzie! Do końca starego roku została minuta! Szykujcie się na odliczanie! – powiedziała Gabi przez megafon, co mnie rozśmieszyło.
10! 9! 8! 7! 6! 5! 4! 3! 2! 1! 2013!!!!
Wystrzeliły wszystkimi kolorami w powietrzu przeróżne petardy, fajerwerki, korki od szampanów i tak dalej. Grupowo uścisnęłam swoich przyjaciół.
-Życzę nam, żeby ten rok był cudowny i żebyśmy spędzili go wszyscy razem! – krzyknęłam, a wszyscy się ze mną zgodzili.
-Jess.. – Jared zwrócił się już tylko do mnie. – A ja życzę nam, żebyśmy byli razem, bo oczarowałaś mnie swoją osobą.
Trzymając moją twarz w swoich dłoniach delikatnie mnie pocałował. Odsunął się ode mnie, uśmiechając się słodko, ale mina mu zrzedła, gdy spojrzał za mnie.
-Jessica, nie odwracaj się proszę. Chodź stąd, szybko! – już chciał mnie pociągnąć za rękę, ale moja ciekawość była o wiele większa.
-O co ci cho…… - urwałam.
________________________________
Hejka! ;* Chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego na nadchodzący 2013 rok! Niech będzie niezapomniany i dużo lepszy od poprzednich ;)) Rozdział dodaję dzisiaj, bo nie wiem, czy jutro miałabym kiedy dodać. Więc hucznego, pijanego i najlepszego sylwestra w życiu! ♥♥♥
Angie.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 23. - świąteczny



 http://www.youtube.com/watch?v=tMfneSPxuwk Włączcie sobie dla nastroju ;)

-Wróciłam! – krzyknęłam od progu, zamykając za sobą drzwi.
-Gdzieś ty była? Lekcje skończyłaś dwie godziny temu. – odezwała się mama.
-Wiem, wiem, ale musiałam jeszcze skoczyć do centrum po kilka rzeczy.
-Mogłaś zadzwonić albo napisać i by nie było problemu.
-Przepraszam, to przez ten pośpiech.
-Wybierasz się jeszcze gdzieś dzisiaj?
-Idę ze znajomymi na łyżwy.
-Eh, tylko ubierz się ciepło.
-Ok, ok.
            W centrum handlowym byłam po prezent dla Jareda, bo tylko dla niego jeszcze nic nie miałam. Ciekawe czy ucieszy się z długiego wisiorka w jego stylu z napisem „Jared & Jess”. W sumie nie jestem pewna co jest między nami, dlatego same imiona wystarczą.
            Schowałam prezent w miejscu, gdzie trzymałam inne podarunki. Torbę szkolną rzuciłam głęboko do szafy, bo w najbliższym czasie na szczęście nie będzie mi potrzebna. Ubrałam gruby sweter i zeszłam do piwnicy po swoje łyżwy. Mam nadzieję, że noga mi nie urosła od poprzedniego roku. Patrząc na łyżwy przypomniała mi się moja przyjaciółka z Ohio – Meredith. W końcu to przecież od niej dostałam je dokładnie rok temu na Gwiazdkę. Jak mogłam zapomnieć o choćby malutkim upominku dla niej? Zapisałam sobie w telefonie, że mam do niej wieczorem zadzwonić, po czym wróciłam do swojego pokoju. Miałam jeszcze pół godziny do wyjścia, dlatego włączyłam laptopa. Hm, dawno nie sprawdzałam poczty mailowej. Ogrom nowych wiadomości – wszystko to spam reklamowy. Już chciałam kliknąć „usuń wszystkie”, gdy moją uwagę przykuła wiadomość od nieznanego mi adresu. Równie dobrze to może być wirus, ale coś kazało mi ją wyświetlić.

„Wesołych Świąt. Zdrowia, uśmiechu, miłości… a przede wszystkim, żebyś była szczęśliwa. Wiedz o tym, że cały czas o Tobie myślę i bardzo tęsknię. Przepraszam, że w ogóle po tym wszystkim mam czelność się odzywać, ale wiem, że nie przeczytasz tej wiadomości, specjalnie wysyłam ją na Twojego nieużywanego maila. Na święta będę w Nowym Jorku u babci, ale na pewno nie zdobędę się na odwagę, żeby dać Ci znać. Jessico, kocham Cię.
L.”
Zrobiło mi się słabo. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że przez przypadek weszłam na swojego maila, którego nie używam od kilku miesięcy. Tylko on go znał, bo kiedyś miał mi wysłać coś ważnego do szkoły i chciał wszystkie moje adresy – niezależnie czy używane, czy też nie.
Wróciły wspomnienia. Te piękne bolały bardziej. A myśl, że nie mam pojęcia gdzie teraz jest, co robi – przerasta mnie. Jednak z jednym się z nim zgodzę… po co on do cholery do mnie napisał?!
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Jared.
-Halo?
-Jess? Stało się coś? Źle się czujesz? – w jego głosie słychać było troskę.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Wydawało mi się, że masz zachrypnięty i dodatkowo smutny głos.
-Nie, wszystko ok. Może tylko jestem bardzo zmęczona, więc nie wiem co z tymi łyżwami.
-Poczekaj moment.
Rozłączył się. Nie minęła minuta, a ktoś zapukał w moje okno. Może i dziwne, bo mój pokój jest na piętrze, ale mam malutki balkonik. Oczywiście wiedząc kto to, otworzyłam drzwi balkonowe.
-Faktycznie moment. – uśmiechnęłam się.
-No a co, wątpiłaś? – wyszczerzył się.
Ściągnął buty, kurtkę i bez pytania rzucił się na moje łóżko.
-To teraz ładnie mi powiesz co się stało…
-Ale..
-Żadnego ale. Jess, może i nie znamy się niewiadomo ile, ale wiem jak coś jest nie tak. No chodź. – zachęcająco poklepał miejsce obok siebie. Skorzystałam z zaproszenia. Usiadłam na łóżku, ale mój towarzysz pociągnął mnie do siebie zmuszając, żebym się położyła z głową na jego ramieniu.
-Zamieniam się w słuch.
-Jared..
-Proszę.
-Przez przypadek weszłam na swojego maila, którego nie używam. Ale natknęłam się tam na wiadomość, wysłaną dwie godziny temu.
-Od kogo?
-Sam zobacz.
Wstałam i podałam mu laptopa, nadal był włączony, a na ekranie widniała właśnie ta wiadomość. Próbowałam odgadnąć emocje na twarzy Jareda, podczas gdy to czytał. Był zmartwiony.
-Chcesz się z nim spotkać? – zapytał cicho.
-Sama nie wiem. Znając życie pewnie zaraz po świętach wyjedzie, więc nie wiem czy jest sens.
-Nie byłbym tego taki pewien. Wiesz, czasami dopiero po pewnym czasie człowiek zaczyna rozumieć, że popełnił błąd. Jeśli cię kocha, już stąd nie wyjedzie.
Wstał i przeszedł się po pokoju. Wyjrzał przez okno i stał tak przez pewną chwilę.
-Jared?
Cisza.
-Jared…?
Znów nic.
-Co się stało? Chociaż na mnie spojrzyj..
Szybkim ruchem przetarł dłonią twarz i odwrócił na mnie wzrok. Pełen smutku wzrok. Po czym wrócił do poprzedniej pozycji.
-Jared?
Nie wierzę. Ten bad boy, niegrzeczny chłopak na szybkim motorze, łamiący zasady…czy on właśnie uronił łzę? Dlaczego?
-Może i Lukas jest dupkiem, ale ze mnie nie lepszy istota. Oj skarbie, nie masz szczęścia do facetów. Chociaż zastanowiłbym się nad Austinem, którzy też przecież robi do ciebie maślane oczka.
-Co? –wydusiłam.
-To co słyszałaś. Mogłem wtedy do ciebie nie pisać z pocieszeniem. Nie sądziłem, że to tak się potoczy.
-O co ci chodzi?
-Nie znasz mnie. A na pewno nie jestem taki, za jakiego mnie masz. Znaczy się pewnie zdajesz sobie sprawę, że jestem może trochę bardziej ‘niegrzeczny’, ale to pikuś w porównaniu z rzeczywistością.
-?
-Napisałem do ciebie, ale myślałem, że nasza znajomość to nie będzie nic takiego. Liczyłem na krótkotrwałe zabicie nudy w wolnym czasie i możliwość pokazania się z praktycznie najbardziej atrakcyjną laską w szkole.
-Oh..
-Ale już przy pierwszym naszym spotkaniu zdałem sobie sprawę, że jesteś…cudowna.

„-No hej koleżanko! – zaskoczył mnie od tyłu Jared. Stanęliśmy oko w oko pierwszy raz.
-Cześć. – lekko się uśmiechnęłam.
-Biologia, prawda? – zrobił śmieszną minę.
-Tak, skąd wiesz?
-Sprawdziłem na planie, no i stoisz pod klasą biologiczną. – zaśmiał się.
-Ah, racja.
-Na mnie czeka chemia naprzeciwko, ughh..
-Heh, powodzenia. – mrugnęłam.
-Nie dziękuję. – wyszczerzył się, po czym zadzwonił dzwonek.”


„-Kto to był? – podbiegła Grace z podejrzliwym wyrazem twarzy.
-Jared. Kolega.
-Fajnyy.. – udała rozmarzenie.
-Ej, masz Scotta! – wytknęłam jej język.
-No przecież wiem, tak sobie tylko żartuję. Ale ładnie razem wyglądacie..
Energicznie, ale przyjacielsko szturchnęłam przyjaciółkę w ramię.”


„-No heej… - zamruczał mi ktoś do ucha, na co tylko podskoczyłam. Obróciłam się i zobaczyłam Jareda. Po raz pierwszy dokładnie mu się przyjrzałam. Na pewno jest umięśniony, jego obcisły, kremowy podkoszulek ładnie przylegał do jego wyrzeźbionej sylwetki. Poza tym miał jeansy rurki i trampki. Włosy, kruczoczarne, nie za długie, lekko postawione, ale raczej pozostawione w artystycznym nieładzie. Oczy w tym samym kolorze co sprawiało, że był jeszcze bardziej tajemniczy i.. pociągający? Możliwe. Wracając do ubioru to nie brakowało mu dodatków: małe, czarne kolczyki w uszach, bransoletka z rzemyków, długi wisior. Wszystko razem połączone sprawiało, że wyglądał jak model. Nie będę kłamać – jest niesamowicie przystojny…”

„Zobaczył, że jeszcze nie odchodzę. Zeskoczył  z motoru i ściągnął kask. Objął mnie na to pożegnanie.
-Do zobaczenia jutro.. – mruknął mi do ucha. Nagle mocniej mnie ścisnął i namiętnie pocałował. Próbowałam się wyrwać, ale był za silny. Oderwał się ode mnie, założył kask i z powrotem wrócił na motor. Widziałam, że się szczerzy.
-Wariat! – krzyknęłam, próbując przekrzyczeć warkot silnika.
-Też cię uwielbiam! – zawołał i dodał gazu, odjeżdżając z piskiem opon…”



Przypominały mi się te wszystkie sceny. Niby tak niedawno, a tyle się już wydarzyło…
-Łudziłem się, że mnie polubisz. Za każdym razem jak chciałaś spędzać ze mną czas, nie mogłem w to uwierzyć. Niestety, nie zawsze jestem taki kochany. Moje życie wygląda zupełnie inaczej..

„-Dużo rzeczy o mnie nie wiesz.. – powiedział tajemniczo, po czym głęboko się nad czymś zastanowił, ciekawa jestem, o czym myślał..
-Na przykład?
-Nie bądź taka ciekawska. – wytknął mi język.”

„W tym momencie zadzwonił jego telefon. W chwili, gdy spojrzał na wyświetlacz, mina mu zrzedła i schował sprzęt z powrotem do kieszeni.
-Nie odbierzesz?
-Nie wypada tak, później oddzwonię.”


-Nie rozumiem, jak?
-Nawet nie wiesz w co się pakujesz będąc w pobliżu mnie. Boję się o ciebie, że coś ci się stanie. Dużo osób, nieprzyjemnych i niebezpiecznych osób, niezbyt mnie lubi, mogą zrobić coś tobie.
-…
-Nie wiem co mnie tak wzięło na zwierzenia. Chyba po prostu myśl, że ten knyp wraca i mi ciebie odbierze. Bo jesteś dla mnie bardzo ważna.
Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. I w ogóle co myśleć o Lukasie. Iść do niego? Może poczekam to jeszcze coś napisze, nie wiedząc, że je odczytuję? Muszę z kimś pogadać, najlepiej z Emmą i Grace.
              Podeszłam do Jareda i po prostu się do niego przytuliłam. Potrzebowałam tego. Ten tylko objął mnie, pocałował w czoło i tak staliśmy przez dłuższy moment.
-Czujesz coś jeszcze do niego?
-Od tamtego czasu tyle się wydarzyło, że nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Nie chcę czuć coś do niego, nie po tym co się stało.
-A spotkasz się z nim?
-Muszę się nad tym zastanowić, chyba nie ma sensu. Coś mi każe tego nie robić, nie chcę.
-Rozumiem. Namąciłem ci trochę w głowie, co?
-Troszkę. Ale Jared, nie chcę urywać z tobą kontaktu.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
-Hm, to znaczy, że mnie lubisz i nie jestem ci obojętny.. – poruszał brwiami z cwaniackim uśmieszkiem.
-Tak, tak. – zaśmiałam się. To trochę rozluźniło atmosferę.
-No tak. – mruknął mi do ucha, aż przeszły mnie ciarki.
-Dobra, weź, bo się zarumienię. – zażartowałam. – Chciałabym pomyśleć nad tym wszystkim. – spoważniałam.
-Ok, zadzwoń do mnie później, proszę.
-Dobrze, pa.
Pocałował mnie w policzek, ubrał się i wyszedł na balkon..
              Idę sama ciemną ulicą, lamp pali się niewiele, a nawet jeśli to są bardzo daleko od siebie, więc nie dają dużo światła. Zgaduję, że jestem w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic Nowego Jorku. Tylko pytanie, co ja tu robię?! Mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, ale boję się odwrócić. Przyśpieszam kroku, wręcz prawie biegnę. Nagle ktoś szarpnął mnie gwałtownie za ramię. Krzyknęłam, po czym dostałam w twarz.
-Bądź grzeczna, to będzie mniej bolało. Musisz trochę pocierpieć za swojego kochasia, następnym razem dobieraj sobie znajomych na poziomie. – zaśmiał się szyderczo.
-Zostaw mnie! – chciałam go kopnąć w krocze, ale na moje nieszczęście nie trafiłam. To go jeszcze bardziej rozwścieczyło.
-Ty głupio suko! Uważaj sobie!
-Zostaw ją! – usłyszałam dobrze znajomy mi głos. Właściciel tego głosu uderzył pięścią w twarz tego typa.
-Ja pierdole, patrzcie kto się pojawił!- wymamrotał, nadal leżąc na ziemi.
-Choćby nie wiem co, nie pozwolę cię skrzywdzić. – Jared zwrócił się do mnie, ujmując moją twarz w dłonie, delikatnie całując…… Obudziłam się dwie godziny później. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Ale ten sen… taki realistyczny. Mimo tego, że mogłabym go zaliczyć do koszmarów, czułam się spokojniej po tym, jak ‘mój bohater’ mnie uratował. Wzięłam swój telefon i wybrałam numer Grace.
-Jess, dlaczego nie przyszłaś z Jaredem na lodowisko? Umawialiśmy się. Wiesz jak było super?
-Przepraszam. Mogłybyście do mnie zaraz wpaść?
-Stało się coś?
-Powiedzmy..
-Będziemy za kilka minut.
Miała rację. 10 minut później już siedziały w moim pokoju z pytającymi minami. Najpierw im pokazałam maila, potem opowiedziałam to,  co mówił mi Jared, na końcu streściłam sen.
-Jessica, gdyby nie ty, nasze życie byłoby o wiele nudniejsze. – wytknęła język Grace.
-Bardzo śmieszne.. – uśmiechnęłam się.
-Ale tak na serio to nie wiem co mam powiedzieć. W sumie nie miej pretensji do Lukasa, że napisał, bo przecież on nie napisał tego bezpośrednio do ciebie. To przypadek, że sprawdziłaś maila.
-Nie kochasz już go, prawda? – wtrąciła nagle Em.
-Pytanie czy w ogóle go kochała.. – Grace zamyśliła się.
-Jess, nawet nie miałaś kiedy tak naprawdę się w nim zakochać, bardzo mało zdążyliście spędzić ze sobą czasu.
-Emma ma rację, twoja miłość do niego opierała się głównie na wzdychaniu do zdjęcia, mówiąc w przenośni.
-Ale ten Jared to też nieciekawy typek, sam się przecież przyznał.
-Ej, przestań. Właśnie mówiąc to, pokazał, że jest inaczej. Może i jest w nieodpowiednim towarzystwie, ale chyba chce z tym skończyć. – wtrąciłam.
-Tego nie powiedział.
-Wracając do Lukasa.. Odradzam spotkanie się z nim, bo jeszcze znowu namąci ci w głowie. – odezwała się Em.
-Popieram. Będzie lepiej jak najpierw same to sprawdzimy czy w ogóle wrócił.
-Dobra, skończmy już ten temat, mam dość na dziś. Pojutrze święta, nie mam zamiaru o tym myśleć.
-A co jak się spóźnisz i znów wyjedzie?
-Trudno. – odparłam, zamykając ten temat ostatecznie.

*
              Obudziłam się wcześniej niż planowałam. Budzik jeszcze nie zadzwonił, ale i tak wstałam z łóżka. W sumie to dzisiejszy dzień nie będzie bardzo męczący. Świąteczny posiłek w szkole , później może jakaś gorąca czekolada w kawiarni, jeszcze w domu trzeba pomóc w świątecznych przygotowaniach. W końcu przecież to już jutro rano święta! (Kto oglądał np. Kevina, to wie, że tam nie obchodzą Wigilii Bożego Narodzenia, tylko budzą się 25.12. na świąteczne śniadanie, wtedy też dopiero dostają prezenty xD )
              Ubrałam się odświętnie, uczesałam w wysoki kok i zrobiłam makijaż. Przekąsiłam tylko coś, żeby mi nie burczało w brzuchu i wyszłam z domu. Emma i Grace już na mnie czekały. Już od rana korki były niesamowite, w końcu to przecież ostatnia okazja, żeby kupić prezenty i składniki na świąteczne potrawy. Po wejściu do szkoły od razu udałyśmy się w stronę naszej klasy. Pięknie ustrojona, ławki złączone w prowizoryczny stół wigilijny, a na nim pełno potraw przygotowanych przez uczniów. Sama upiekłam piernika i postawiłam go wśród innych smakołyków.
-Cześć. – objął mnie od tyłu Jared, przytulając do siebie.
-Hej. – uśmiechnęłam się.
Do klasy weszła nauczycielka, a widząc, że już każdy dotarł, rozdała po małym opłatku.
-Jess, życzę ci spokojnych świąt, żeby kolejny rok był lepszy niż ten co już się kończy, ale żebyś zawsze była szczęśliwa. Do tego jeszcze udanej zabawy na sylwestra ze mną. – wyszczerzył się.
-Dziękuję. Jestem kiepska w składaniu życzeń, więc co mogłabym ci życzyć? Na pewno spełnienia marzeń. – uśmiechnęłam się.
-Mam tylko jedno..
-Jakie?
-Jak powiem to się nie spełni. Ale jeśli już się spełni, to ci powiem co to było.
Przytuliłam się do niego, a on musnął wargami moją szyję.
Później składałam sobie życzenia z Grace, Emmą, Austinem, Scottem i resztą klasy wraz z nauczycielką. Po zjedzeniu i zaśpiewaniu kilku kolęd, pożegnaliśmy się ostatni raz i rozeszliśmy.
-Co powiecie na gorącą czekoladę? – zadał grupowe pytanie Jared. Widziałam, że Grace i Em wymieniły się znaczącym spojrzeniem.
-Wybaczcie, już mamy inne plany. Jess, mama Emmy zaprosiła nas na ciasto, idziemy?
-Może skorzystam innym razem, ale dziękuję. – spojrzałam na nie karcącym spojrzeniem, żeby zrozumiały, że ta cała akcja była nieprzyjemna nie tylko dla Jareda, ale dla Scotta i Austina pewnie też.
-To wy panienki idźcie sobie na ciasto, my tymczasem idziemy na gorącą czekoladę. – uśmiechnął się Austin, a Scott się z nim zgodził.
-Pogadamy później. – powiedziałam im na odchodne.
              Na tej czekoladzie było bardzo miło. Zauważyłam, że cała trójka chłopaków świetnie się bawiła wygłupiając się i rzucając śnieżkami.
-Czas się zbierać, zimno już od tych mokrych spodni. – Scott był cały przemoknięty.
-Spotykamy się jutro? – spytałam.
-Pewnie, jutro czas prezentów, jak mógłbym przegapić spotkanie z wami wszystkimi? – wyszczerzył się.
-Ach, no rzeczywiście. – zawtórowałam mu.
-Do jutra.
-Pa.
-Cześć.
-Odwiozę cię. – zaproponował Jared.
-Dziękuję.
*
-Do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia. – pochyliłam się nad nim, żeby pocałować go w policzek, ale wiadomo jaki jest Jared, przesunął głowę i byłam zmuszona pocałować go w usta. No i na zwykłym całusie się nie skończyło… znowu.
-Uwielbiam cię. – szepnął.
Uśmiechnęłam się tylko i opuściłam auto.
*
-Jess, wstawaj! Mamy górę prezentów pod choinką! – do mojego pokoju wtargnęła Alex, a za nią Will.
-Już wstaaaję. – przeciągnęłam się na łóżku.
Jeszcze w piżamach poszliśmy na dół do choinki. Znalazłam pod nią nowy telefon od rodziców, masę kosmetyków i dodatków od Alex, trzy książki od Willa, których przeczytanie było moim marzeniem, sweter od babci, od dziadka pieniądze, i wiele innych od ciotek, wujków itd. Wydaje mi się, że domownicy także cieszyli się z prezentów ode mnie:

„Mamie kupiłam zestaw relaksacyjny. W pięknym pudełeczku znajdowały się sole do kąpieli, balsamy, kilkanaście małych świeczuszek, kadzidełka, przyrząd do masażu głowy i owocowe maseczki. Jared wziął to samo dla swojej cioci. Dla taty wybrałam krawat, bo narzekał ostatnio, że żaden mu nie pasuje do jego nowej koszuli. Alex pod choinką zobaczy perfum, uwielbia ten zapach, a przez kilka lat nie było go w sprzedaży. Will dostanie książkę, wspominał, że lubi czasem poczytać.”

-Widzisz, oboje daliśmy sobie książki. – zaśmiał się Will, a ja mu zawtórowałam.
Zaniosłam wszystkie swoje prezenty do pokoju na łóżko, ubrałam się w czerwoną  sukienkę, tego samego koloru szpilki i nawet czapkę Św. Mikołaja.  




Godzinę później już wszyscy siedzieliśmy przy świątecznym stole.
              Po śniadaniu zebrałam wszystkie prezenty do czerwonego worka, ubrałam czerwony płaszcz i wyszłam z domu jako pomocnik Mikołaja. Najpierw zaszłam do Austina.
-Wesołych Świąt! A to taki mały prezencik ode mnie. – uśmiechnęłam się., wręczając mu bransoletkę.
-Dziękuję, też mam coś dla ciebie, proszę.
Podał mi ramkę z naszymi najśmieszniejszymi wspólnymi zdjęciami.
-Hahah, cudo! Dziękuję. – objęłam mojego przyjaciela.
-To do później.
-Pa.
              Kolejna była Grace.
-Rudowłosa była grzeczna w tym roku?
-Haha, cześć Jess. – zaśmiała się.
-Grzeczna czy też nie, prezent od przyjaciółki i tak dostanie. Proszę.
-Aaa! Kupiłaś mi tą płytę?! Dzięki! – rzuciła mi się na szyję. – A to dla ciebie.
-Te świetne buty z naszego ulubionego sklepu! Kocham cię!
-Nie ma sprawy. Wejdziesz do środka?
-Wybacz, mam jeszcze kilka domów do odwiedzenia. – zaśmiałyśmy się. – Do zobaczenia później.
              Zapukałam do drzwi Emmy.
-Rózga czy prezent? Wybieraj. – powiedziałam, gdy mi otworzyła.
-Prezent. – wytknęła mi język.
-Proszę bardzo.
-Szkicownik i ołówki! Wielkie dzięki! – przytuliła mnie. – A mam też coś dla ciebie.
-Ojej, to ten piękny pierścionek co go ostatnio oglądałam. Dziękuję. I do zobaczenia. Pa.
-Pa, Mikołaju. – mrugnęła do mnie.
              Już kilka minut później stałam pod domem Scotta.
-Hej Jess, do twarzy ci w czerwonym. – zaczął się śmiać.
-Bez śmiechów proszę, bo zaraz nie będzie prezentu! – powiedziałam „groźnie”. Proszę.
-Kurde, nowe słuchawki. A dopiero co te stare mi się przedwczoraj popsuły. Dziękuję. A to dla ciebie.
-Hah, szalik i czapka, normalnie jak prezencik od dziadków. – wytknęłam mu język.
-Troszczę się o twoje zdrowie. Niech ci służą. – zrobił cwaniacką minę.
-Ok, ok, pa, do później.
-Narazie.
              Dotarłam do ostatniego już celu.
-Witam. – uśmiechnęłam się widząc Jareda w drzwiach.
-Hm, czy ta piękna Śnieżynka ma coś dla mnie?
-Oczywiście. Proszę i wesołych świąt.
-Jest piękny, ojej, z naszymi imionami. Dziękuję. Mój prezent dla ciebie jest podobny, ale się dobraliśmy. – podał mi pudełeczko, w którym był naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca, na którym widniało „Jess & Jared”. Faktycznie podobne.
-Ślicznyy.. Założysz?
-Pewnie, ale wejdź do środka.
Posłusznie weszłam przez próg do przedpokoju.
-Nie ma twojej cioci?
-Ostatnio rzadko tu bywa, opowiem ci innym razem, to nie historia na świąteczny poranek.
-To świąteczne śniadanie jadłeś sam?
-Nawet nie jadłem jeszcze. – odparł z zakłopotaną miną.
-Dlaczego nie powiedziałeś? Przecież w święta nikt nie może być sam, zaprosiłabym cię do siebie.
-Nie, nie chcę sprawiać problemu.
-Jakiego problemu? Nawet nie wiesz ile moja mama w tym roku narobiła jedzenia. Proszę, pojedziesz teraz do mnie?
-To chyba nie jest najlepszy pomysł..
-Dlaczego?
-Jess, jak ty po tym co ci powiedziałem chcesz jeszcze ze mną spędzać czas? Jesteś niesamowita.
-Po prostu bardzo cię lubię.
-Bardzo? – przysunął się do mnie.
-Bardzo.. – szepnęłam.
-Jak bardzo? – mruknął mi do ucha.
-Wystarczająco by móc się w tobie zakochać. – odparłam i wpiłam się w jego wargi.
-Wesołych świąt.
-Wesołych świąt.

___________________________
All I want for Christmas is Youuuuuuuu..........
Jak obiecałam długo wyczekiwany rozdział, mega długi, najdłuższy ze wszystkich ;p
Przy okazji chciałabym Wam życzyć spełnienia marzeń, dużo prezentów i udanego Sylwestraa! ;** I szczęśliwego 2013! Bye ! ♥♥
Angie.