Święta, święta… i po świętach. Ale
mimo tego, że tak szybko mijają, to i tak były cudowne. No a z końcem świąt
zbliża się koniec roku. Jejku, pomyśleć sobie, że w Nowym Jorku mieszkam
dopiero cztery miesiące, a już tyle rzeczy się zdarzyło. Nie mogę w to
uwierzyć.
Dzisiejszy dzień mam zaplanowany,
więc na pewno nie zawieje nudą. Najpierw zakupy z Grace i Emmą, potem lodowisko
całą paczką, a na sam koniec Jared zaproponował koni. Piękniejszego dnia nie
mogłam obie wymarzyć.
-Halo?
– odebrałam telefon od Emmy.
-Czekamy
już pod twoim domem, streszczaj się.
-Ok,
już pędzę.
***
-Co
macie zamiar kupić? – spytałam.
-Coś
na sylwestra by się zdało… Impreza u Gabi nadal aktualna?
-Tak,
pisałam z nią wczoraj.
-A
ja jak zwykle nie mam z kim iść. – westchnęła czarnowłosa.
-A
ty Jess? Idziesz z kimś? –zapytała Grace.
-Z
Jaredem.
-Jessica,
wiesz co my o nim sądzimy, prawda? Będziesz miała przez niego kłopoty…
-Nie
znacie go, to nie oceniajcie.
-Sam
się przyznał jakie z niego ziółko!
-Oj
proszę was.. Nie psujmy sobie zakupów przez kłótnie. Lubię go i tyle.
-Co
w nim jest takiego fajnego ?
Nie
odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się do siebie.
-O,
wejdźmy do tego sklepu! – zmieniłam temat, co poskutkowało.
Kupiłam sobie sukienkę i buty.
Myślę, że na imprezę u Gabi będą ok. Na lodowisku spędziliśmy 3 godziny, przez
co teraz strasznie bolą mnie nogi. A Jared powiedział, że zadzwoni później.
Zmęczona położyłam się na łóżko. Było dopiero po 16:00, ale jak to bywa w
okresie zimowym, słońce już nie świeciło. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*
Obudziło mnie dziwne pukanie.
Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na telefon… Godzina 00:15i do tego 11
nieodebranych połączeń. Usiadłam na łóżku i dopiero po chwili zdałam sobie
sprawę, że nadal słyszę dźwięk pukania. Wstałam i otworzyłam wyjście na balkon.
-No
w końcu! Jessica, siedzę na tym balkonie od dwóch godzin! Nie wspomnę o tym, że
wcześniej dzwoniłem do ciebie. Mieliśmy się spotkać…
-Oj,
Jared… Przepraszam, ale ze zmęczenia musiałam zasnąć. Pewnie zmarzłeś..
-No
nie ukrywam, że trochę mi zimno. – powiedział, trzęsąc się przy tym jak
galaretka. –Mogę się wślizgnąć pod kołderkę?
-Pewnie,
a ja ci przyniosę gorącej herbaty.
-O,
byłoby super, kochana jesteś.
-No
nie wiem czy taka kochana, to przeze mnie tkwiłeś na dworze tyle czasu..
Zeszłam
po cichutku na dół tak, żeby nikogo nie obudzić. Woda zagotowała się w kilka
minut. Zalałam herbatę i wróciłam z powrotem na górę.
-Proszę.
-Dzięki.
– szepnął, upijając łyk gorącego napoju.
-To
ty się tu ugrzej, pij herbatę, a ja w tym czasie pójdę wziąć prysznic, ok? Bo
nawet tego nie zrobiłam przez to, że zasnęłam.
-A
mogę iść z tobą? – wyszczerzył się.
-Może
innym razem. – wytknęłam mu język.
-Serio?!
-Hahah,
leż spokojnie. – uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam z szafy koszulkę, spodenki i
wyszłam z pokoju.
*
-No
jeste… - nie dokończyłam, bo ujrzałam tak słodki widok, że mi odebrało mowę.
Śpiący Jared, przytulony do pluszowego misia. Nie chcąc go obudzić podeszłam do
łóżka od drugiej strony i wsunęłam się pod kołdrę, odwracając się do niego
plecami.
-Mmm,
wróciłaś. – mruknął ledwo świadomy, obejmując mnie od tyłu, tym samym
przytulając się do mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.
*
Obudziłam
się i od razu zobaczyłam uśmiechniętego Jareda, wpatrującego się we mnie swoimi
ciemnymi oczami.
-Hej.
– powiedział i wyszczerzył się.
-No
hej, jak się spało w moim łóżku? – zaśmiałam się.
-Cudownie,
bo z tobą. – przysunął się bliżej.
-Ej,
bo się zarumienię. – zażartowałam.
-Lubię
jak się rumienisz, to słodkie… Powinienem chyba już iść. Nie chcę tego, ale nie
chcę też, żeby ktoś z domowników wszedł i zobaczył, że u ciebie spałem.
-Bez
obaw. Alex i Will są w Ohio u jego rodziców, a moi rodzice pojechali do cioci
Penny, siostry taty.
-Czyli
chata wolna? – poruszył brwiami.
-Tak,
co najmniej do wieczora, jak nie dłużej. – uśmiechnęłam się.
-Masz
ochotę spędzić ten dzień ze mną?
-Z
przyjemnością.
-No
chyba, że nie chcesz. Wiesz, wystarczająco, że jutro idziesz ze mną na imprezę
sylwestrową. Aj, nie mogę się doczekać. – rozmarzył się.
-Hahah,
tak, będzie świetnie. To co ? Jakieś życzenia specjalne związane ze śniadaniem?
-Zjem
wszystko co zrobisz. – uśmiechnął się.
-To
chodź na dół.
Udałam
się do kuchni, Jaredowi każąc usiąść przy stole.
-Na
pewno w niczym nie trzeba pomóc?
-Nie,
spokojnie, dam radę.
Krzątałam
się przy blacie, co chwilę wyciągając coś z szafki albo lodówki. Przez cały ten
czas czułam na sobie wzrok mojego towarzysza.
-Musisz
się tak gapić? – spytałam, śmiejąc się.
-Przepraszam,
ale nie mogę się powstrzymać. Jesteś taka pociągająca… - usłyszałam tuż za
sobą.
Odwróciłam
się. Dłonie Jareda powędrowały na moje biodra, a jego usta do moich ust.
Całował tak cudownie, że zapomniałam o śniadaniu, o kanapkach. Oplotłam rękoma
jego szyję i odwzajemniłam pocałunek. Nagle zsunął dłonie na moje pośladki.
-Jaareed..
– uśmiechnęłam się.
-Sorkii.
– mruknął i powrócił do całowania.
Po kilku minutach w końcu się ode mnie
odkleił.
-Głodny
jestem. – zrobił oczka szczeniaczka.
-No
już, zaraz, zaraz.. Ale nie patrz tak na mnie jak wcześniej, bo to mnie
krępuje. – zaśmiałam się.
-To
idź się ubierz, a nie. Krótka, obcisła koszulka, a spodenki takie, jakby ich
wcale nie było. I ty się potem dziwisz, że ja tak się zachowuję. Twoja wina!
-No
ej, w końcu przecież do spania trzeba się ubierać tak, żeby było najwygodniej.
– mrugnęłam.
-No
oczywiście, ja w to nie wątpię.
-Dobra,
nie marudź tylko jedz. Proszę, kanapki i kakałko.
-Mniam.
– powiedział i zabrał się do czyszczenia swojego talerza.
*
-Ale
się jutro wytańczymy, co nie? – uśmiechnął się.
-Noo,
już nie mogę się doczekać.
-O
której to się w ogóle zaczyna?
-Nie
wiem dokładnie, jeszcze to ustalę i dam ci znać.
-Okej,
tymczasem ja muszę się już zbierać. Siedzę u ciebie cały dzień, aż tak
nieładnie.
-Właśnie
dziękuję ci za to. Co bym sama robiła cały dzień? To widzimy się jutro
wieczorem?
-Tak,
zadzwoń do mnie i powiedz o której mam po ciebie przyjechać.
-Jasne.
-To
co… czas się pożegnać..
Uśmiechnęłam
się lekko, bo wiedziałam co on rozumie przez to stwierdzenie. Nie czekając na
jego ruch, przycisnęłam go do ściany i pocałowałam.
-Mm,
o to mi chodziło. Do jutra.
*
Wstałam praktycznie dopiero na
obiad. Po pierwsze dlatego, że musiałam wyspać się na zapas, żeby mieć siłę na
imprezie. Po drugie, Jared znów zawitał u mnie późnym wieczorem, po czym
wepchał mi się pod kołdrę i zasnął. Nic nowego. Zjadłam i wróciłam na górę,
trzeba zacząć się szykować. Najpierw wzięłam gorący prysznic. Ledwo zdążyłam
wysuszyć włosy, a mama zapukała do łazienki, że przyszła Emma i Grace.
-A
co wy tu robicie? – wyszczerzyłam się.
-Jak
to przed imprezą, przyjaciółki szykują się razem, a więc oto jesteśmy. Widzę,
że Jess już odświeżona, użyczysz nam łazienki, prawda?
-Jasne,
zapraszam.
Podczas,
gdy Grace była pod prysznicem, Em zrobiła mi koka, podkręcając na lokówce
wystające kosmyki. Usiadłam przed moją toaletką z lustrem i zrobiłam sobie
makijaż, pomalowałam paznokcie i takie tam. Na sam koniec pozostało mi się
ubrać:
-Jess,
pasuje ci ten kolor.. – pochwaliły mnie dziewczyny, same już ubrane w swoje
kreacje.
-To
co…? Przygotowania uważam za zamknięte. Czas pożegnać stary rok i przywitać
nowy… - powiedziałam na zakończenie i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Każda
jedzie innym autem, prawda? Ty z Jaredem, ja ze Scottem, a zaskoczeniem jest
to, że Em zabiera się z Austinem.
-Emma,
czemu nic nie mówiłaś? – spytałam.
-Bo
sama o tym nie wiedziałam, dowiedziałam się dzisiaj rano.
-Ok,
ok. Chodźcie na dół, już pierwszy z chłopaków przyjechał.
Przed
samym wyjściem jeszcze moja mama, również wystrojona, bo idzie z tatą na bankiet
sylwestrowy, musiała nam trzem zrobić wspólne zdjęcie. A jak się okazało, że
przyjechał już i Jared, i Scott, i Austin… - pozowaliśmy w szóstkę. Cała ta
sytuacja była komiczna.
*
-Pięknie
wyglądasz. – powiedział Jared, siadając za kierownicą, podczas gdy ja już
miałam zajęte miejsce pasażera.
-Bardzo
dziękuję, ty też niczego sobie..
Podjechaliśmy
pod dom Gabi, gdzie już roiło się od samochodów, a głośna muzyka była słyszalna
na ulicy. ( A znów Wam zapodaję muzę xD ---> http://www.youtube.com/watch?v=7ShYop9tuMs )
-Hm,
hucznie. – powiedziałam cicho, a Jared skinął głową na znak, że się ze mną
zgadza.
Znaleźliśmy
wolne miejsce na samochód i ruszyliśmy w stronę głównego wejścia.
-Heeej!
Cieszę się, że jesteście, bawcie się dobrze do białego rana! Pamiętajcie, że o
północy wszyscy zbieramy się na dworze na pokaz fajerwerków i szampana. Jakby
były jakieś problemy czy coś to do mnie. – uśmiechnęła się szeroko i popędziła
witać kolejnych gości.
W
domu już była masa ludzi, większość twarzy kojarzyłam ze szkolnego korytarza,
ale znaleźli się też tacy, których widziałam po raz pierwszy.
-Chcesz
coś do picia? – spytał mój towarzysz, a ja kiwnęłam głową. Do wyboru były wszystkie
kolory soków, drinków i tak dalej. Sporo tego alkoholu, jestem ciekawa jak to
wszystko będzie wyglądać nad ranem, gdy już wszyscy będą nieźle wzięci. Na
początek wzięłam tylko sok pomarańczowy.
-Chodź
tańczyć. – Jared pociągnął mnie na parkiet. No i impreza się rozkręciła.
Po
jakimś czasie już w pobliżu obok nas tańczyła Grace, Scott, Emma, Austin..
zabawa była naprawdę cudowna!
-Ej
ludzie, macie ochotę na coś mocniejszego do picia? – zagadał Scott.
W
sumie czemu nie – pomyślałam i dołączyłam do tych co byli za. Tak naprawdę to
nikt nie był przeciw.
Było
może dopiero wpół do 23:00, a każdy członek imprezy zdążył już coś wypić. Jedni
mniej, drudzy więcej… Nagle Jared pociągnął mnie za sobą i przycisnął do
ściany.
-Jessica,
nawet nie wiesz jaką mam strrraszną ochotę na ciebie.. – wymruczał mi do ucha,
aż mnie przeszły ciarki.
-Ty
zwierzaku. – zaśmiałam się. – Opanuj się chociaż do tej północy. – mrugnęłam do
niego.
-Mmm,
kiedy ja nie mogę się opanować.
-Dasz
radę.. – szepnęłam mu do ucha, po czym złączyłam nasze usta w namiętnym
pocałunku. Oj, całowaliśmy się bardzo długo. Później wróciliśmy na parkiet.
-Ile
jeszcze do północy?! – próbowała przekrzyczeć muzykę Grace.
-Chyba
gdzieś z 20 minut.! – „odkrzyknęłam”.
-Chodźcie
już stanąć na dworze w dogodnym miejscu!
Wszyscy
uznaliśmy ten pomysł za dobry, narzuciliśmy tylko płaszcze na plecy i wyszliśmy
na zewnątrz.
*
-Uwaga
ludzie! Do końca starego roku została minuta! Szykujcie się na odliczanie! –
powiedziała Gabi przez megafon, co mnie rozśmieszyło.
10!
9! 8! 7! 6! 5! 4! 3! 2! 1! 2013!!!!
Wystrzeliły
wszystkimi kolorami w powietrzu przeróżne petardy, fajerwerki, korki od
szampanów i tak dalej. Grupowo uścisnęłam swoich przyjaciół.
-Życzę
nam, żeby ten rok był cudowny i żebyśmy spędzili go wszyscy razem! –
krzyknęłam, a wszyscy się ze mną zgodzili.
-Jess..
– Jared zwrócił się już tylko do mnie. – A ja życzę nam, żebyśmy byli razem, bo
oczarowałaś mnie swoją osobą.
Trzymając
moją twarz w swoich dłoniach delikatnie mnie pocałował. Odsunął się ode mnie,
uśmiechając się słodko, ale mina mu zrzedła, gdy spojrzał za mnie.
-Jessica,
nie odwracaj się proszę. Chodź stąd, szybko! – już chciał mnie pociągnąć za
rękę, ale moja ciekawość była o wiele większa.
-O
co ci cho…… - urwałam.
________________________________
Hejka! ;* Chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego na nadchodzący 2013 rok! Niech będzie niezapomniany i dużo lepszy od poprzednich ;)) Rozdział dodaję dzisiaj, bo nie wiem, czy jutro miałabym kiedy dodać. Więc hucznego, pijanego i najlepszego sylwestra w życiu! ♥♥♥
Angie.