-Matko Boska! – krzyknęłam.
-Przepraszam, nie chciałem wystraszyć.
– wyszczerzył się.
-Austin, o mało zawału nie dostałam! –
wywróciłam teatralnie oczami.
-Wiem, wiem, przepraszam. – wstał z
fotela i tak po prostu przytulił się do mnie. – Nie tylko za wystraszenie cię
przepraszam, ale też za wszystko inne. – spojrzał mi w oczy.
-Słucham. – postanowiłam trochę się z
nim podroczyć.
-Za moją chorą zazdrość. To ty
wybierasz z kim spędzasz czas. Za to, że dałem się omotać Evans. Byłem tak
głupi, że… no głupi, brak słów nawet na to.
-Kontynuuj…
Zrobił zmieszaną minę, o którą właśnie
mi chodziło.
-No za wszystko ogólnie, yy, no i..
-Wybaczam. – zaśmiałam się.
-Dziękuję! – złapał mnie w pasie, po
czym podniósł i zaczął się obracać.
-Przestań! Kręci mi się w głowie! –
krzyczałam i śmiałam się jednocześnie.
-Musisz ładnie poprosić. – zatrzymał
się, ale nie postawił mnie z powrotem na podłodze. Oczywiście przypomniała mi
się sytuacja z plaży, kiedy oblałam Austina wodą i musiałam go przepraszać.
-Trudno cię przekupić.
-Wcale nie tak trudno, ale o tym już
chyba powinnaś wiedzieć. – postawił mnie. Głupio mi było go teraz tak po prostu
pocałować, przecież jeszcze kilka godzin temu całowałam się z Jaredem.
-Austin..
-Spokojnie, nie wymuszam nic na tobie.
– uśmiechnął się. – Opowiadaj co tam się działo jak mnie nie było. Już jakiś
następca Pana Tchórza się pojawił? – zaśmiał się.
-Yy, wiesz..
-Oł... Rozumiem. Powiedz mi, dlaczego
to, że jesteś taka cudowna zauważa milion innych chłopaków?! – usiadł z
powrotem w fotelu i schował twarz w dłoniach.
-Nie jestem cudowna. – odparłam sucho.
-Właśnie, że jesteś! Nawet sobie nie
zdajesz z tego sprawy.
-Nie mam chłopaka, w nikim innym się
nie zakochałam.!
-Jess, przepraszam, przepraszam cię
bardzo. Jeszcze co przed chwilą przyznałem się do swojej chorej zazdrości, a
teraz znów to robię. Twoje życie, twoje wybory. Ale obiecaj, że przynajmniej nie
skreślisz naszej przyjaźni. – złapał mnie za ręce i spojrzał mi w oczy.
-Zawsze będziemy się przyjaźnić,
uwielbiam spędzać z tobą czas. – przytuliłam się do niego.
-Wybacz, że zapytam, ale muszę
wiedzieć. Kto to?
-Czyli?
-No ktoś musi być, że zmieszałaś się
wtedy przy odpowiedzi.
-Nie znasz go, w sumie ja też go mało
znam. Nie jest ani moim chłopakiem, ani przyjacielem, po prostu spędzamy
czasami czas..
-Imię? Nazwisko?
-Jared Carver.
-Nie znam gościa, jakiś nowy?
-Chyba.
-Szkoda. Nowy, a już go nie lubię..
-….
-Nie dziw mi się, proszę.
-Austin, koniec tematu.
-Wiem, że już późno, ciemno i zimno,
ale przejdziemy się kawałek? – zaproponował.
-Z chęcią. – posłałam mu uśmiech, który
odwzajemnił.
Szliśmy
w milczeniu w pewnej odległości od siebie. Co jakiś czas czułam na sobie jego
wzrok.
-Co mnie tak obserwujesz? – zaśmiałam
się.
-Dawno cię nie widziałem, muszę się
napatrzeć. – odpowiedział. – O, nadal się tak słodko rumienisz.
-Bo mnie zawstydzasz. – wytknęłam
język.
-Ymm, ty mnie też.. – wybuchnęliśmy
śmiechem.
-Zobacz! Śnieg! – z nieba zaczęły
lecieć pojedyncze, malutkie płatki śniegu.
-A już się bałem, że w tym roku nie
zdąży spaść na święta. A jednak.
Piękny widok. Ciemno, co kawałek paląca
się latarnia i śnieg z nieba, coraz więcej śniegu..
-Nie jest ci zimno? – spytał.
-Troszkę, ale jeszcze chwilkę
wytrzymam.
Zapomniałam rękawiczek. Chuchnęłam w
dłonie, po czym schowałam je do kieszeni i podciągnęłam nosem.
-Proszę, weź moje. – sam wyciągnął moje
ręce i nasunął na nie swoje rękawiczki, ‘trochę’ na mnie za duże. – Mogę cię
chociaż przytulić?
Kiwnęłam głową. Objął mnie i przycisnął
do siebie. Staliśmy w takiej pozycji patrząc na tańczące śnieżne gwiazdeczki.
-Mógłbym tak stać całą wieczność. Ale
wracajmy już, po pierwsze marźniesz, a po drugie nie chcę zrobić czegoś, czego
będę potem żałować.
-Czyli? – podniosłam głowę i spojrzałam
na niego pytającym wzrokiem.
-Mam strasznie wielką ochotę cię teraz
pocałować.. – posmutniał.– Nie przejmuj się. No chodź. – uśmiechnął się i
pociągnął mnie za rękę, zmuszając mnie tym do biegu.
Po
wykąpaniu się i przebraniu w piżamę, położyłam się na łóżku razem z laptopem.
Sprawdziłam portale społecznościowe. Koło nazwiska Jareda widniało zielone
kółeczko, nie zdążyłam nad tym pomyśleć, a już otrzymałam od niego wiadomość.
Cześć.
Hej :) Wszystko ok.?
Tak, dzięki.
Przepraszam, że zakończyłem nasze spotkanie.
Nie
szkodzi.
…
Muszę
kończyć, zobaczymy się jutro. Pa!
Słodkich snów,
Jess. ;*
Wyspałam
się jak nigdy. Aż miło mi było wstać z łóżka. Ciekawe, czy jest jakaś tego
przyczyna. No i jeszcze coś – dwa dni i święta! Wyjrzałam przez okno i ujrzałam
niesamowity widok.. wszystko pokryte białą pierzynką. Widocznie w nocy też
ciągle padało. Hm, szykuje się bitwa na śnieżki..
Zadzwoniła moja komórka.
-Widziałaś? – usłyszałam głos Jareda.
Cieszył się jak małe dziecko.
-Tak, widziałam. – zaśmiałam się.
-A tak w ogóle to podjadę po ciebie,
okej?
-No dobrze. – uśmiechnęłam się sama do
siebie. – Tylko jedź ostrożnie, pewnie kiepsko na drogach.
-Jakbym słyszał swoją ciotkę.. – mimo,
że go nie widziałam, umiem sobie wyobrazić, jaką miał minę. Pewnie wywrócił
oczami i puścił moją uwagę mimo uszu.
-Nie marudź. – powiedziałam żartobliwie.
-Dobra, dobra. Będę za pół godziny.
*
Otworzyłam drzwi do czarnego Merca i
zajęłam miejsce pasażera.
-To rozumiem, że dzisiaj po szkole idziemy
lepić bałwana? – wyszczerzył się.
-Taa, ależ oczywiście. – wytknęłam język.
-Pomyślimy. – mrugnął i nacisnął pedał
gazu. – Słyszałem, że twój kumpel wrócił?
Serce podeszło mi do gardła. Nie wiem
dlaczego, pierwszą moją myślą był Lukas. Dopiero po mini zawale zdałam sobie
sprawę, że chodzi o Austina.
-T-tak.
-Powiedziałem coś nie tak? – zrobił pytającą
minę.
-Nie, przepraszam. Zamyśliłam się. Tak,
Austin wrócił.
-Przyjaciel?
-Właśnie. – uśmiechnęłam się sztucznie.
-Przedstawisz mi go? Skoro jest twoim
przyjacielem, widocznie to spoko gość.
-Tak. – powtórzyłam swój uśmiech.
-Okej. Dobra, jesteśmy na miejscu.
Staliśmy
pod klasą czekając na nauczycielkę. Dołączył do nas Austin. Odetchnęłam z ulgą,
gdy sami podali sobie rękę i ja nie musiałam nic mówić.
-Austin, masz naprawdę sympatyczną
przyjaciółkę. – zwrócił się do niego, po czym posłał mi uśmiech.
-Tak, wiem o tym. – nie był sobą,
udawał zadowolonego.
-Musimy gdzieś się wszyscy razem
spotkać. Będzie świetnie.
-Hej ludzie! – przywitała się z nami
Gabi. – Moi rodzice za tydzień wyjeżdżają, robię u siebie w domu mega imprezę
sylwestrową. Wasza trójka oczywiście ma zaproszenie. Liczę na to, że
przyjdziecie, nie dajcie się prosić.
-Brzmi nieźle.. – odezwałam się.
-No pewnie, że brzmi fantastycznie. –
poprawiła mnie i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Jasne, że przyjdziemy. – powiedział Jared.
Dalszą dyskusję przerwała profesorka otwierająca klasę.
*
-Co o tym myślisz? – szepnął do mnie
Jared.
-Czyli?
-No o sylwestrze.
-Pomysł mi się podoba. Nie mam jeszcze
planów, a nie uśmiecha mi się wieczór spędzony przed telewizorem. Co to, to
nie.
-I tak byś nie spędziła go samotnie,
już ja bym na to nie pozwolił. A jest taka możliwość, że pójdziesz na tego
sylwestra ze mną? – uśmiechnął się słodko. Byłam mile zaskoczona.
-Z przyjemnością. – odpowiedziałam, po
czym skorzystał, że siedzimy w ostatniej ławce i dyskretnie pocałował mnie w
policzek.
_____________________________________
Rozdział już napisałam dawno i powiem szczerze, miałam w planach dopisać drugie tyle, żeby był dłuższy, no ale już macie taki króciutki. ;3 Do następnego.
Angie.