*trzy
dni później*
-Hej
śpiochu.. – usłyszałam, chwilę później otwierając oczy. Jak zwykle nadpobudliwy
Jared nie mógł wytrzymać kilka chwil w spokoju i poczekać aż się obudzę.
-Mhm…
-Jutro
jedziemy do Alex i Willa.. – powiedział i uśmiechnął się.
-Wiem,
wiem.. – starałam się odwzajemnić.
-Oj,
ktoś tu się nie wyspał. Przepraszam. – delikatnie mnie pocałował. Przyznaję, po
tym humor lekko mi się poprawił.
Miałam koszmarny sen. Wszystkie
osoby, które w różny sposób są lub były bliskie mojemu sercu, stały naprzeciwko
mnie i wyrzucały mi moje błędy. To moja wina, moja wina. Tylko i wyłącznie moja.
Te i inne głupie myśli krążyły mi po głowie od samego rana. Jeszcze wtedy nie
wiedziałam, że ten dzień będzie naprawdę… dziwny.
Po zjedzeniu śniadania i doprowadzeniu
się do wyglądu człowieka, włączyłam laptopa i rozłożyłam się na łóżku. Jared w
tym czasie pojechał z moją mamą na zakupy spożywcze, żeby mamusia sama nie
musiała dźwigać. Jakiż on kochany… Po chwili dostałam wiadomość od Grace.
Ratuj,
jestem w szkole. Na bioli. Sama.
Bez
Ciebie. ):
Uwierz, tutaj jest tak nudno, że z chęcią
do Ciebie dołączę. O czym dziś mowa?
Genetyka.
Miodzio…
Dzisiaj
się spotykamy. Nasza paczka.
Jak
za dawnych miesięcy. I bez wykrętów.
Brzmi świetnie. Obiecuję, że będę! ♥
Stęskniłam
się. Mam Ci dużo do opowiedzenia,
reszta
pewnie tak samo.
Phi, spadniesz z krzesła jak usłyszysz to,
co ja Ci powiem. Ale cicho sza, to
będzie tak jakby tajemnica.
Słowo
harcerza! Pogadamy później, pa!
Na samą myśl o spotkaniu, uśmiechnęłam się sama do
siebie. W tym momencie usłyszałam krzątaninę w kuchni. Zapewne rozpakowywanie
zakupów.
*
-Skarbie, bo jest taka sprawa.. – zaczęłam.
-Już się boję.. – Jared zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne. – wytknęłam mu język. – Bo wiesz,
jutro wyjeżdżamy, a chciałabym jeszcze spotkać się z przyjaciółmi.
-Nie ma problemu, wyjdź gdzieś. Ja i tak nie byłbym
do twojej dyspozycji dziś wieczorem. No chyba, że chciałabyś oglądać mecz z
nami, czyli ze mną i twoim tatą…
Pocałowałam go w policzek, po czym mruknęłam:
-Tia, faceci..
-Ej, słyszałem! – złapał mnie w pasie i zaczął
łaskotać.
Nie
miałam pojęcia gdzie mamy zamiar iść. Zadzwoniłam do Grace. Nic szczególnego
się nie dowiedziałam. Jak to ona powiedziała: „ubierz się jak ja ciebie
przystało – słodko, wygodnie i jessicowato”. Grace trzeba nagrodzić za
najlepszego wymyślacza słów roku! Wybrałam czarne rurki i delikatny, miętowy
sweterek, który dostałam od Alex. Przez najbliższe dni swetry nie będą mi
potrzebne, więc muszę to wykorzystać. Włosy pozostawiłam w lekkich falach i
nałożyłam ledwo zauważalny makijaż. Naturalność to podstawa.
„Jesteśmy pod Twoim domem. RUCHY DZIEWCZYNO! ((; ”
– przeczytałam i zaśmiałam się pod nosem. Ubrałam się ciepło jak na początek
lutego przystało, objęłam Jareda gadającego z moim tatą o możliwych wynikach
meczu i wyszłam z domu. Faktycznie, auto Grace już stało na podjeździe. Nim
zdążyłam otworzyć drzwi cała czwórka wyskoczyła i zaczęli mnie obściskiwać.
-Hahah, no też się stęskniłam! – zaśmiałam się.
Serio, tak bardzo za tym tęskniłam!
-Najpierw jedziemy na pizzę. Znając życie baby
muszą się nagadać, a nie chcę, żeby z kina nas wyrzucili. – zadecydował Scott,
z którym wszyscy się zgodziliśmy.
Weszliśmy
do naszej ulubionej pizzerii i zajęliśmy miejsce na uboczu, by nikomu nie
przeszkadzać głośnym zachowaniem. Chłopacy poszli zamówić jedzenie, a my
siedząc wygodnie rozmawiałyśmy.
-No to słuchamy. – zaczęła Grace z zachęcającym
uśmiechem.
-Nie wiem od czego zacząć. Mimo tego, że ostatnio
praktycznie siedzę tylko w domu to wiele się działo. Wiele osób się do mnie
odezwało i dowiedziałam się rzeczy… nieprawdopodobnych.
-No dawaj, dawaj. Koniec już tego budowania
napięcia. – zaśmiała się Em.
-Holly jest w ciąży, podejrzewa Lukasa albo Kevina.
Któregoś dnia przyszła prosić mnie o pomoc, bym pogadała z Lukasem, bo ona nie
da rady. Lukas twierdzi, że to na pewno nie jego dziecko. Przy okazji wyznał
mi, że bardzo żałuje tego co się stało i nadal mnie kocha. – powiedziałam na
jednym wydechu czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony przyjaciółek.
-Wow… - szepnęła jedna z nich.
-To faktycznie dużo się działo. A jak z Jaredem?
-Wszystko okej, dobrze nam się układa. – lekko się
uśmiechnęłam.
-Ale to, że Evans w ciąży to bym nie pomyślała..
-Kto w ciąży?! Jessica, nie mów, że ty… - posłyszał
Scott i od razu wyciągnął błędne wnioski.
-Oczywiście, że nie ona głuptasie! Evans!
-Ciszej.. – starałam się uciszyć Grace i
przerwałam, bo w tym momencie Austin złapał swoją kurtkę i wybiegł z lokalu.
Wszyscy spojrzeliśmy się na siebie.
-Ja pierdole, nie mówcie, że to on. – Scott wybiegł
za nim.
Siedziałyśmy
we trzy tępo wpatrując się w stolik. Nie pomyślałam o tym, że to mógłby być
Austin. Do cholery, chyba Holly by mi to powiedziała. I dlatego to było jeszcze
dziwniejsze.. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Spojrzałam
na wyświetlacz. „Lukas” – powiedziałam bezgłośnie do dziewczyn, które podniosły
swoje głowy.
-Tak?
-Jessica? Nie powiedziałem ci ważnej rzeczy o Holly
kiedy u mnie byłaś. Ona nie może być w ciąży. Ani ze mną, ani z kimkolwiek
innym.
-Jak to..? Chcesz powiedzieć, że..?
-Jest bezpłodna, sama mi to kiedyś powiedziała. I
jak zwykle coś udaje.
-A skąd wiesz, że to ciebie nie oszukała mówiąc, że
nie może zajść w ciążę?
-W sumie też prawda.. Jess, tęsknię.
-Lukas, nie zaczynaj.
-Proszę, możemy się spotkać? Dzisiaj? Jutro?
-Dziś nie mogę, jestem z dziewczynami. A jutro
wyjeżdżam.
-Jak to wyjeżdżasz? – usłyszałam przerażenie w jego
głosie. On to mógł wyjechać, a ja nie mogę?!
-Na kilka dni do Alex, odpocząć.
-Jak mam wytrzymać nie widząc cię kilka dni?
-Wytrzymałeś tyle czasu bez jakiegokolwiek kontaktu
ze mną, to i teraz wytrzymasz. I radzę ci się przyzwyczajać. – odparłam sucho i
rozłączyłam się.
Wyłączyłam komórkę i schowałam do torby. Nie miałam
zamiaru za moment kolejnego telefonu od niego.
-Ale mu dowaliłaś. – zaśmiała się Emma.
-Jedziemy do Austina. Nie wyjadę stąd, dopóki to
wszystko się nie wyjaśni. – zadecydowałam, popędzając moje przyjaciółki.
Pod
domem Austina stał samochód Scotta, a to oznaczało, że oboje tam byli. Nie
zdążyłyśmy dojść do drzwi, bo wyszli, a po chwili Austin wrócił do siebie.
-Nie chce ze mną gadać. Trudno. Jadę do domu. Pa
skarbie. – pożegnał się z Grace. – Cześć dziewczyny.
-Ja pójdę z nim porozmawiać. Nie czekajcie na mnie,
mam blisko do domu.
-Jak chcesz. Miłej zabawy w LA. – pożegnałyśmy się.
Powoli
podeszłam do drzwi jego domu. W sumie czemu niby ze mną by chciał rozmawiać?
Ale zaryzykuję. Delikatnie zapukałam i czekałam na reakcję.
-Scott! Mówiłem, że nie chcę o tym gadać! –
krzyknął, ale mina mu zrzedła, gdy nie zobaczył Scotta, a mnie. – Jessica,
przepraszam..
-A czy ze mną porozmawiasz?
Cicho westchnął.
-Wejdź.. – przepuścił mnie w drzwiach.
Jak zauważyłam w domu nie było ani jego rodziców,
ani jego rodzeństwa.
-To nie tak na co wygląda.. – zaczął.
-A jak?
-Nie mogę być ojcem. Powiedziała, że nigdy nie
będzie mogła mieć dzieci. Fakt, była wtedy pijana, ale brzmiała śmiertelnie
poważnie.. – spuścił głowę.
-I ty jej w to uwierzyłeś? Lukasowi powiedziała to
samo. Znając życie Kevinowi też. I co teraz? Któryś z was jest tatusiem. –
złapałam się za głowę, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Wstyd mi przed tobą. Jak tak siedzę tu teraz i się
dowiedziałaś, że w ogóle byłem zdolny z nią to zrobić.
Przemilczałam to i nie odezwałam się ani słowem.
Racja Austin, jak mogłeś? Z nią.
-Co u ciebie? – spytał nieśmiało, tym samym
zmieniając temat.
-Dobrze, dziękuję. Czuję się znacznie lepiej. Jutro
jadę na kilka dni do LA do Alex. Myślę, że po tym będę gotowa i na tyle
wypoczęta, by wrócić do szkoły. A u ciebie?
-Tęsknię za moją przyjaciółką. – uśmiechnął się
lekko. – A jak ci się układa z Jaredem? – posmutniał.
-Też dobrze.
-Fajnie.. – mruknął.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 21:00.
-Muszę się zbierać. Późno już, a jeszcze spakowanie
się i reszta.
-Jasne. Odprowadzę cię.
-Nie trzeba.
-Oboje dobrze wiemy, że i tak to zrobię. – zaśmiał się,
a ja mu zawtórowałam.
Szliśmy
w ciszy. Pod nogami skrzypiał nam śnieg. Był okropny mróz. Już po minucie
spędzonej na powietrzu nosy robiły się czerwone jak u Rudolfa.
-Słodko wyglądasz taka opatulona od stóp do głów. –
parsknął śmiechem.
-Nie śmiej się! Zimno przecież! – także wybuchnęłam
śmiechem.
-Brakuje mi tych naszych wygłupów.. – spoważniał,
zatrzymując się przede mną. Spostrzegłam, że już jesteśmy koło mojego domu.
-Mi też. – uśmiechnęłam się.
-Dobrej nocy. I świetnej zabawy w Los Angeles.
-Dziękuję. Trzymaj się. – objęłam go. Chyba go tym
zaskoczyłam, bo dopiero po chwili odwzajemnił uścisk.
Po
cichu weszłam do domu. I tak nikt by mnie nie usłyszał. Wszystko zagłuszały
okrzyki mojego taty i Jareda dochodzące z salonu.
-O, już jesteś. – uśmiechnął się, przerywając
śledzenie ruchów piłkarzy.
-Tak. Jestem bardzo zmęczona, pójdę się położyć.
-Gdy tylko mecz się skończy dołączę do ciebie, ale
nie czekaj. Śpij słodko. – podszedł do mnie i złożył delikatnego całusa na
moich ustach.
-Jasne, ty mój kibicu. –zaśmiałam się.
_________________________________
W ogóle nie podoba mi się ten rozdział. Według mnie jest za krótki i nieprofesjonalny, takie baju baju. /: Kolejna część będzie chyba miła, no bo prosto ze słonecznego LA :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Poza tym chciałam powiedzieć, że wzięłam się za pisanie drugiego opowiadania. To był nagły pomysł i przypływ silnej weny, mam już kilka rozdziałów. Co więcej, bardzo różni się od tego opowiadania, bo jest to... fantastyka. Ale na razie nie zakładam bloga z nim. Może dopiero jak skończę tę historię.
Do następnego i czekam na komentarze! :*
IDĘ SIĘ POWIESIĆ ! Czemu ona tam olała Lukasa ? ; (
OdpowiedzUsuńA Austin ? Też niczego sobie. ^ ^
Co ona widzi w tym Jaredzie ? Jestem totalną jego antyfanką, od początku wydawał mi się podejrzany.
Oczekuję jakiegoś biegu wydarzeń z Lucasem. ; )
Bo stanę z transparentem pod Twoim domem i zacznę protestować ! ;p
Rozdział bardzo mi się spodobał. ; ) Już nie mogę się doczekać kolejnego.
Kolejny blog ? Oh matko, fantastyka ? Zachęciłaś mnie niesamowicie. ; )
http://completely-different-life.blogspot.com/
Austin?! Kevin?! Lukas?! Boże, ta Holly to niezła hmmm, ladacznica? Już się nie mogę doczekać następnego, no bo w końcu z LA ;) Cieszę się, że Jess jest z Jaredem, o wiele bardziej go lubię niż słodziudkiego jak miód Lukasika ;) Jestem zła na Austina za... No chyba nie muszę mówić ;) O Boże, głowa mi pęka! JAK ON MÓGŁ JA SIĘ PYTAM?! Czekam na nowy blog, no bo w końcu fantastyka jest niczego sobie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
~Emma <3
Dalej nie jestem przekonana do Jareda... A z tą ciążą niezła akcja...już z niecierpliwością czekam na następny rozdział! ;**
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! bardzo mi się podoba! ;)
OdpowiedzUsuńmbmalie.blogspot.com
Dziewczyno jesteś niesamowita!!!! W trzy dni przeczytałam wszytskie 30 rozdziałów!!! Piszesz świetnie. WIELKI TALENT. Może zajrzysz na mojego bloga??? Napisałam w Spamie ;)
OdpowiedzUsuńNie trać zapału! Czytam twojego bloga już ponad pół roku i ciągle z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały. Każdemu czasem brakuje weny, ale nie skupiaj się na tym, bo nie uwolnisz się od tego stanu. Patrz, ile masz pozytywnych komentarzy. I zgadzam się z opinia wyżej - ty masz "WIELKI TALENT".
OdpowiedzUsuńKocham to!!!!! Czekam na jeszcze wiele rozdziałów . Napewno kiedyś się skończy i ja niewiem jak to zniosę! ;)
OdpowiedzUsuń