Co
się stało? Dlaczego wszystko mnie boli? A głowa to już w ogóle. Czuję na swojej
dłoni czyjś dotyk. Ktoś głaszcze mnie, nawet chyba coś mówi. Ale co mówi? Czy
ja już umarłam? Nie, po śmierci raczej nie odczuwałabym bólu. Mam ochotę
otworzyć oczy, zobaczyć co się dzieje, ale nie mam na to siły. Lekko drgnęłam
palcami, strasznie zdrętwiały, bo aż przeszły mnie ciarki. Teraz stopy – jedna,
potem druga. Zaczęły też się „budzić” moje uszy. Teraz już na pewno wiedziałam,
że ktoś się do mnie odzywa.
-Jessico…
Kochana moja.. – usłyszałam już o wiele wyraźniej. Dokładnie poznałam, kto jest
właścicielem tego głosu. Postanowiłam spróbować także się odezwać.
-Jared..
– w tym momencie otworzyłam oczy i go zobaczyłam. Od razu spostrzegłam, że jest
niesamowicie zmęczony. Podkrążone oczy, zmierzwione włosy. Tylko uśmiech
zdradzał mi, że to jest ten sam Jared co… kiedyś? Kiedyś, bo nawet nie wiem ile
czasu minęło i jak tu trafiłam.
-W
końcu się obudziłaś! Martwiłem się o ciebie moja śpiąca królewno… - przysunął
się do mnie bliżej i delikatnie objął.
-Co
się stało?
-Opowiem
ci w swoim czasie, a teraz idę po lekarza. Zaczekaj chwilkę.
Minutę
później do sali wszedł mężczyzna w białym fartuchu.
-Witaj
Jessico. Jak się spało przez ostatni tydzień?
-Aż
tydzień?
-Tak,
dziś 8. stycznia. Ale nie zaprzątaj sobie teraz tym głowy. Odpoczywaj, jutro
rano zrobimy podstawowe badania, ale myślę, że wszystko jest w porządku.
Pamiętasz wszystko?
-Nie
wiem co się stało. I jak to możliwe, że już tydzień po Nowym Roku? Ostatnie co
pamiętam to dzień przed sylwestrem, który spędziłam z Jaredem w moim domu.
-To
normalne. Co było dalej raczej już sobie nigdy nie przypomnisz. Ale jestem
przekonany, że twój chłopak wszystko ci opowie. – uśmiechnął się najpierw do
mnie, a potem do Jareda. – Tak więc zostawiam was samych.
Lekarz
opuścił pomieszczenie, a Jared usiadł blisko mnie na moim łóżku.
-Usiądę
sobie wygodnie, bo czeka mnie dużo do opowiadania. Dobrze, że leżysz,
przynajmniej się nie przewrócisz z wrażenia.
-Jej,
aż tak źle?
-Żebyś
wiedziała. Na początku chciałbym cię bardzo przeprosić.
-Za
co?
-Zaraz
się dowiesz..
-A
poczekaj jeszcze moment, wyjaśnij mi jedną rzecz, bo nie chcę palnąć gafy ani
nic z tych rzeczy… Lekarz nazwał cię moim chłopakiem, czy w tym okresie co go
nie pamiętam zaczęliśmy ze sobą być? Przepraszam, że nie pamiętam.
-Nie
Jess, choć bardzo bym chciał… - uśmiechnął się.
-Hm,
ja też.. – odpowiedziałam cicho, na co mój towarzysz jeszcze bardziej się
uśmiechnął.
-Dobra,
pora zacząć opowieść. Jest już bardzo późno, a zanim wzejdzie słońce musisz
zdążyć się wyspać, bo znając życie będziesz miała rano wielu gości.
Opowiedział mi o wszystkim. O rozpoczęciu
imprezy. O tym jak ślicznie (według niego) wyglądałam. O tańcach, o odliczaniu,
wspólnym piciu szampana z gwinta, o naszym pocałunku. Potem przeszedł do mojej
reakcji na widok Lukasa, później jak pojechaliśmy do klubu i wydawało się, że do
rana będziemy się razem świetnie bawić. Powiedział mi o sobie, ile tak naprawdę
ma lat i w jaki sposób znalazł się w naszej szkole. Głupio mi było, bo na pewno
ciężko mu było się do tego przyznawać, a przez moją pamięć musiał to robić
drugi raz. Jak się okazało, Lukas za nami przyjechał, była awantura. Starał się
mi powtórzyć każde słowo. No i przyszedł czas na najstraszniejszą część. Jak ten
niejaki Smith porwał mnie do samochodu i chciał zrobić krzywdę.
-Wiem,
że to moja wina. Nie powinienem cię tam zabierać, skoro wiedziałem jak
niebezpieczne osoby możemy tam spotkać. Wybacz mi. Chciałbym cofnąć czas i
sprawić, by ten sylwester był cudowniejszy i… niezapomniany. – powiedział i po sekundzie
zaczerwienił się, bo zdał sobie sprawę z tego co powiedział.
-Hahahah,
no fakt, niezapomniany to mógłby być. – wyszczerzyłam się i rozluźniłam tym
atmosferę.
-Przepraszam.
– uśmiechnął się słodko.
-Jared…
Nie obwiniaj się. Nie twoja wina. Zresztą sam powiedziałeś, że to ja chciałam
tam jechać, mimo tego że ostrzegałeś. Nie zadręczaj się. Nie mam ci nic za złe.
A teraz powiedz mi kiedy ostatni raz byłeś u siebie w domu…
-Ymm…
-Jared?
-No
tydzień temu. Co ty myślałaś, że cię tu zostawię?! Nigdy.
-Teraz
jak się już obudziłam jedź do siebie i odpocznij. Wrócisz rano. – posłałam mu
najszczerszy z moich uśmiechów.
-Nie.
Obiecałem sobie, że już nigdy nie spuszczę z ciebie oka nawet na minutę.
-Hahah,
nawet jak będę chciała iść do łazienki? – zaśmiałam się.
-Nawet
wtedy będę ci towarzyszył. – wyszczerzył się.
-Pasuje
mi układ nie rozstawania się z tobą ani na chwilę… - mrugnęłam do niego.
-Tak..?
-Tak.
Ale teraz bierzesz taksówkę, bo w takim stanie nigdzie sam nie pojedziesz,
jedziesz do domu..
-…
biorę prysznic, przebieram się i doprowadzam do porządku, zaraz po tym wracam
tu z powrotem do ciebie. – dokończył za mnie.
-Uparciuch.
– wytknęłam mu język.
-Mam
to po tobie.
Wstając
przysunął się do mnie i delikatnie pocałował.
-Kocham
cię, wiesz? – szepnął.
-Ja
ciebie też kocham. – odpowiedziałam bez chwili namysłu i jeszcze raz go
pocałowałam. Czułam jak przez pocałunek się uśmiecha. Po chwili spojrzał mi w
oczy.
-Zaśnij
sobie teraz, będę z powrotem za godzinkę. – dał mi całusa w policzek.
-Obudź
mnie jak wrócisz.
-Zastanowię
się. – wytknął mi język. – Śpij sobie. Pa, do zobaczenia.
-Uważaj
na siebie, pa.
Przymknęłam powoli oczy i
postanowiłam faktycznie się trochę zdrzemnąć, bo mimo, że spałam tydzień, to
byłam niesamowicie zmęczona. Nagle usłyszałam przez okno, jak na dworze (co
oznacza, że musiało to być bardzo głośne, bo okno zamknięte, a moja sala
mieściła się na którymś piętrze) Jared krzyczy: „Ona mnie kocha! Ona naprawdę
mnie kocha!”. Zaśmiałam się sama do siebie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam z
uśmiechem na ustach.
*Oczami Jareda*
Powiedziała mi to. Te dwa słowa,
dziewięć liter. Ona naprawdę mnie kocha. Wysiadłem z taksówki pod moim domem i
zapłaciłem kolesiowi mówiąc mu, że jeśli chce zarobić więcej, to ma poczekać,
bo za pół godziny jadę z powrotem. Wbiegłem do domu, zrzucając z siebie i
rozrzucając wszędzie moje ciuchy. W łazience szybko ogarnąłem się z prysznicem.
Jakie to wspaniałe uczucie odświeżyć się po całym tygodniu. ( ;D ) Potem tylko
szybko się wytarłem, wysuszyłem włosy, bo przecież nie będę czekać aż wyschną,
ubrałem się i wybiegłem z domu.
-Najpierw
niech pan mnie zawiezie do jakiejś całodobowej kwiaciarni. Jest taka w Nowym
Jorku? – powiedziałem, wpadając do auta.
-Tutaj
wszystko jest. Istnieje taka kwiaciarnia niedaleko stąd. Kilka minut i będziemy.
W
kwiaciarni oczywiście nie kupiłem nic innego jak czerwoną różę dla Jess.
Przemęczony kwiaciarz, który zapewne nie może doczekać się ranka i końca swojej
nocnej zmiany, zawiązał na niej piękną, a delikatną kokardkę. Wróciłem z
powrotem do taksówki.
-Teraz
już do szpitala i więcej pana nie męczę.
-Heheh,
oczywiście. – zaśmiał się kierowca i dodał gazu.
Zachowując ciszę, otworzyłem szklane
drzwi prowadzące na oddział, na którym leży moja ukochana. Migiem przemierzyłem
korytarz i po cichu otworzyłem dobrze mi już znane białe drzwi. Oczywiście
Jessica spała i nie miałem najmniejszego zamiaru jej budzić.
*Oczami Jess*
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i
postanowiłam się nie ruszać, udając, że śpię. Nie miałam pewności czy to już
Jared wrócił. Dopiero wtedy, gdy poczułam zapach jego perfum nie miałam co do
tego wątpliwości. Ciekawe czy mnie obudzi. Zgaduję, że nie. Chwilę pokrzątał
się po pomieszczeniu, nie wiem co robiąc, a po chwili już leżał na moim łóżku,
wtulając się we mnie. Nie no, nie mogłam go tak oszukać..
-Nie
śpię. – otworzyłam nagle oczy, uśmiechając się. Parsknęłam śmiechem, gdy
zobaczyłam zdziwiony wyraz jego twarzy.
-Nieładnie
tak oszukiwać. – pogroził mi palcem i pocałował. – Mam coś dla ciebie..
Odwrócił
się i wyciągnął zza siebie piękną, czerwoną różę.
-Śliczna…
-Nie
tak jak ty. – uśmiechnął się. –Jess, nie żartowałem, że chciałbym być z tobą,
wiesz w jakim sensie. – ściszył głos.
-Ja
też nie żartowałam, gdy powiedziałam, że też bym chciała…
-To
zgadzasz się? – przysunął się do mnie bliżej.
-Oczywiście,
przecież cię kocham. – wtuliłam się w niego i po jakimś czasie zasnęłam.
__________________________________
Hej! Może nie należy do najdłuższych, ale jak tylko dopadła mnie wena to usiadłam i dokończyłam rozdział, a nie ma co na siłę wypisywać bzdur. Mam nadzieję, że podoba wam się taki obrót spraw. ;p Nie będę się tu rozpisywać, tak bardzo chciałam dzisiaj dodać rozdział, że zaniedbałam lekcje i teraz muszę się spiąć i zrobić matmę i EDB. ;D Tak więc czekam na wiele komentarzy i może jakichś nowych obserwatorów, hmm? ;3 Do następnego ! Buźka ;*
ps. taka mała zapowiedź: oprócz "Logika serca jest niedorzeczna", będę dodatkowo już niedługo prowadzić bloga, ale nie w tym stylu, że jedno długie opowiadanie z rozdziałami, tylko opowiadanka, króciutkie, jedno z drugim nie mające nic wspólnego, tak na długość jednego rozdziału. :) Mam nadzieję, że tam również będziecie zaglądać. Dam Wam znać jak już będzie gotowy blog. :>
ps2. jest zapowiedź 28.
ps2. jest zapowiedź 28.
ps3. Uwielbiam Was! <3
Ten rozdział jeest świeetny! <33
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak piszesz. Masz naprawdę talent, bo nie popełniasz błędów, czyta się te opowiadanie z zainteresowaniem, lekkością, a przede wszystkim ze zrozumieniem.
Dziękuję za twoją wenę. Proszę o więcej! :D
Jeszcze raz powtórzę, że rozdział prześwietny i czekam na następny! ;*
Awwww. Końcowa scena jest prześwietna. *-*
OdpowiedzUsuńżyczę weny. ;*
Czekam na następny.
Ohhhh, uwielbiam tego chłopaka. Lepszy od Lucasaa. Raaaararararararararara ja oczywiście czekam na sceny niecenzuralne, jak przystało na zboczeńca xD
OdpowiedzUsuńhohoohohohohoho coraz lepiej piszesz i się z tego cieszę, miło widzieć jak ktos się rozwija. Czekam na następny, a tym czasem zapraszam na Gemini : http://gemini-blizniaki.blogspot.com
Pisz dalej ;* Wiedziałam, że Jess i Jared w końcu będą razem *.* Pozdrawiam i czekam na następny! c:
OdpowiedzUsuńJared z Jess! Tak! <3
OdpowiedzUsuńhttp://hazza691d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać . To nie mój blog , ale koleżanki i bardzo jej zależy na opinii z Twojej strony.
Nie ważne , czy to będzie krytyka , czy pochwała. Dodaj komentarz , nawet nie chytając , to dużo znaczy dla autorki.
POMÓŻ ! xxx