Nigdy
nie byłam w tej części Nowego Jorku. Trzeba przyznać, okolica była
przerażająca. Sama nigdy bym się tu nie zapuściła. Ale wiedziałam, że Jared wie
co robi.
-Jess,
nie lepiej żebyśmy pojechali do mnie czy do ciebie? Obejrzymy jakiś film, coś
zjemy i tyle.
-Nie,
dziś jest noc imprezy, tańczenia i świętowania Nowego Roku.
-Ale
obiecaj, że będziesz się przy mnie trzymać, żebym nie stracił cię z oczu…
-No
dobrze, ale dlaczego aż tak się boisz?
-Sama
zobaczysz. Znaczy się chodzi o to, że znam tam kilka osób i nie chciałbym,
żebyś miała z nimi styczność. Ale nie myślmy o tym. Muzyka jest, parkiet jest i
to nam wystarczy, prawda?
-Jak
najbardziej. – uśmiechnęłam się.
Podjechaliśmy pod średniej wielkości
budynek z neonowym szyldem „NY Dance club”. Na parkingu roiło się od szybkich
motorów, sportowych wozów i ich właścicieli – facetach w skórach, którzy na
kiwnięcie palcem mieli wokół siebie gromadkę puszczalskich laleczek. Starałam
się nie rozglądać zbytnio, bo niektóre widoki nie były przyjemne.. Jared otworzył
mi drzwi samochodu, po czym objął mnie i skierowaliśmy się w stronę wejścia.
Kilka osób zaczepiło nas, a dokładniej mojego towarzysza podając mu rękę albo
mówiąc coś w stylu „Siema”. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.
-Jered,
przecież oni nas nie wpuszczą.
-Dlaczego?
-A
pełnoletniość?
Po
tych słowach zmieszał się. Chwilę zastanawiał się co ma odpowiedzieć i dopiero
po jakimś czasie odburknął ciche „bez obaw”. Zbliżyliśmy się do wejścia, gdzie
jak podejrzewałam, stał ochroniarz. Nie pytając nas o nic spojrzał tylko na
Jareda, rzucił okiem na mnie, z powrotem na Jareda uśmiechając się, po czym
przepuścił nas w drzwiach.
-Znasz
go? – szepnęłam, gdy go minęliśmy.
-Można
tak powiedzieć.
Muzyka była coraz głośniejsza.
Wreszcie pchnęliśmy ciężkie drzwi, zgaduję, że „wyciszające”, bo w tym momencie
moje bębenki doznały lekkiego szoku, ale można się było przyzwyczaić.
-Idziemy
tańczyć czy chcesz najpierw coś do picia? – zapytał, przekrzykując muzykę.
-W
sumie mogłabym się czegoś napić.
-Z
alko czy bez?
-Może
być mały drink.
Usiedliśmy
przy barze. Po minucie kelner podał nam zamówienie.
-Wow.
– powiedziała na widok tęczowego napoju.
-Smacznego.
– odparł młody kelner, szeroko się uśmiechając.
-Ekhem.
– głośno odchrząknął Jared, patrząc na biednego kelnera złym wzrokiem. Ten
tylko rzucił szybko „wyluzuj, sorry” i oddalił się obsługiwać innych klientów.
-Zabieram
cię na imprezę, a ty już na wejściu flirtujesz sobie z kelnerem? Byś się
wstydziła.. –zażartował.
-Bardzo
śmieszne. – wytknęłam mu język.
Przez najbliższe kilka minut tak
siedzieliśmy, piliśmy nasze drinki, rozmawialiśmy, śmialiśmy się.
-Mogę
panią prosić do tańca? – wstał nagle, poruszał komicznie brwiami i wyszczerzył
żeby, wystawiając swoją dłoń w moim kierunku.
-Oczywiście.
– zaśmiałam się, podając mu swoją rękę.
Pociągnął
mnie na parkiet szukając kawałka wolnego miejsca, po czym złapał mnie w pasie i
przyciągnął do siebie.
-Szczęśliwego
Nowego Roku… - szepnął mi do ucha i pocałował w szyję.
-Wzajemnie…
- odpowiedziałam i pocałowałam go delikatnie. Jak na zawołanie akurat w tym
momencie puścili wolny kawałek. Na parkiecie zrobiło się luźniej, bo wszyscy
bez pary poszli w kierunku baru. Oplotłam Jareda swoimi rękoma wokół jego szyi
i położyłam sobie głowę na jego ramieniu. On po prostu mocniej przytulił mnie
do siebie, przywierając do mnie całym swoim ciałem. W tym momencie odpłynęłam.
-Jess,
obiecaj mi, że to co ci teraz wyznam nic nie zmieni.
Uniosłam
głowę patrząc mu w oczy.
-Chodzi
o to, że nie w każdej sprawie jestem z tobą do końca szczery, ale to tylko
dlatego, że bałem się odrzucenia. Od tej chwili chcę to zmienić, żebyś
wiedziała o mnie wszystko.
-Słucham.
-Po
pierwsze, nie mam tylu lat co ty. Nie jestem siedemnastolatkiem. Naprawdę to
mam dwadzieścia lat.
-Oh..
– zaniemówiłam.
-Tego
się nie spodziewałaś, co? – zrobił przygnębioną minę.
-Jestem
po prostu zdziwiona.. To jak ty chodzisz do szkoły?
-Nie
trudno zdobyć fałszywe dokumenty. Rozejrzyj się ile tu oszustów. Do południa
nie miałem co robić, to zapisałem się do szkoły, ale nie bez powodu czy też z
nudów. To co teraz ci powiem przerazi cię na pewno, ale nie uciekaj i wysłuchaj
mnie do końca. Nie pomyśl sobie, że jestem jakimś narkomanem, co to to nie! Nie
biorę, a tym bardziej nie nadużywam tego świństwa, szkoda mi młodości i młodego
wyglądu. Ale dilerem się bywało, głównie po to, żeby zarobić kupę forsy. A
niestety dzisiejsza młodzież jest zdemoralizowana i w szkołach ma się bardzo
dużo klientów.
Nawet
nie zauważyłam, że mam otwartą buzię. Przyznaję, zaserwował mi niemały szok.
-Chcę
żebyś wiedziała, że kiedy zacząłem spędzać z tobą czas, rzuciłem ten czarny
handel. Uwierz mi.
-To
dobrze. – tak, trochę odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że w tym momencie mówi
prawdę.
-Ale
jest coś jeszcze, z czego raczej nie zrezygnuję, bo to tak jakby moja pasja.
Przełknęłam
głośno ślinę.
-Nie
rzadko na starym, opuszczonym lotnisku za miastem są nielegalne wyścigi
motorów. Jestem jednym z najbardziej rozpoznawalnych tam ludzi. Nie raz zabawę
kończyła policja, ale zawsze udawało mi się uciec.** Nic na to nie poradzę, że
kręci mnie szybka jazda. Mam nadzieję, że to uszanujesz i zrozumiesz? Bardzo mi
na tym zależy.
-Uf…
oj, dużo mi dałeś do myślenia, dużo. – lekko się uśmiechnęłam. – Będę mogła
kiedyś pojechać z tobą?
-Chciałabyś?
– otworzył szeroko oczy. – Na serio.?!
-Tak,
naprawdę.
-Ale
nie, boję się o ciebie, to za duże ryzyko. Chociaż… Wrócimy do tego tematu, ok?
-Dobrze.
-Co
o tym wszystkim myślisz?
-Czyli?
Co masz na myśli?
-Jestem
kimś zupełnie innym niż tym, za którego mnie do tej pory miałaś.
-Wcale
nie.
-Jak
to nie?
-Miałam
cię za uroczego, słodkiego, nieziemsko przystojnego i pociągająco niegrzecznego
osobnika. I nadal tak myślę.
-Jesteś
niesamowita. – ujął moją twarz w dłonie i mocno pocałował.
Tak, żyje na krawędzi. I co z tego?
Owszem, igra z prawem. I co z tego? Prawdą też jest to, że będąc z nim, ja tak
samo nie raz wpakuję się w kłopoty. Kogo to obchodzi? Na pewno nie mnie, bo
zdałam sobie sprawę, że jest dla mnie wszystkim, a jego życie, to moje życie.
Sama nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo zmieniło się moje patrzenie na świat…
Bawiliśmy się, nieustannie wirując
między innymi tańczącymi. Momentami robiło się naprawdę gorąco. Najlepsze
przywitanie roku jakie sobie mogłam wymarzyć. A przynajmniej tak myślałam, do
czasu…
Nic sobie nie zrobiłam z tego, że w
pewnej chwili przyłapałam wzrokiem jakiegoś gościa opartego o ścianę, który się
patrzył w naszą stronę. Dużo było takich osób co zamiast się bawić, samotnie
podpierały ściany. Ale gdy ta sytuacja powtórzyła się po raz drugi, trzeci i
czwarty…
-Jared,
ktoś nas uparcie obserwuje..
-No
co ty? Naprawdę? Gdzie?
-Spójrz
w lewo.
Zmrużył
oczy i przejechał wzrokiem po wszystkich ludziach stojących na lewo od nas.
-Nie
widzę nic podejrzanego. Może ci się zdawało?
-Na
pewno nie. Muszę do toalety, a sama nie chcę iść, zaprowadź mnie chociażby pod
drzwi.
-Jasne.
Drzwi
do łazienek były w osobnym pomieszczeniu. Kierując się w tamtą stronę
zobaczyłam znów tego kolesia, ale tym razem kogoś mi przypominał.
-Jared!
Tam! – wskazałam ręką, a tajemniczy chłopak zniknął za drzwiami. Mój towarzysz
popędził za nim, wbiegając do męskiej toalety. Stałam tam chwilę niepokojąc
się, ale nie minęła minuta, a Jared wrócił. Miał minę typu ‘poker face’.
-Co
się stało?
-Nie
uwierzysz. Znasz tą osobę i to bardzo dobrze.
-
?
-No
dalej, pokaż się. – zawołał.
Zza
drzwi wychylił się nie kto inny jak… Lukas?
-Co
ty tu robisz?!
-Musiałem
za wami pojechać..
Odwróciłam
się na pięcie i szybkim krokiem skierowałam się w stronę wyjścia. Po chwili
poczułam na twarzy mroźne powietrze, styczniowej już nocy. Gdy byłam już przy
aucie, odwróciłam się, czekając na Jareda.
-Jess,
proszę, porozmawiaj ze mną. – prosił Lukas. – Tylko jedna rozmowa.
-Masz
5 minut.
-Przepraszam,
przepraszam za wszystko. Czy jest szansa, że kiedyś mi wybaczysz i znów będzie
jak dawniej? Nie potrafię o tobie zapomnieć.
-Myślałam,
że musisz wyjechać i dlatego mnie zostawiłeś, a teraz co?! Wielce wracasz?!
Nawet nie zdajesz sobie sprawy co ja przeżywałam przez ten cały czas.! I wiesz
co jeszcze? Za późno. Nawet jeśli ci wybaczę, nigdy już nie będziemy razem.
Ktoś cię wyprzedził…
Spojrzałam
na Jareda, który tylko stał obok i obserwował całe zajście.
-On?!
Myślisz, że dlaczego za wami pojechałem? To bandyta, narkoman, diler i Bóg wie
co jeszcze! Boję się o ciebie, zobacz gdzie cię zabrał! Od dzisiaj zmieniasz
otoczenie? A może już za późno i jesteś jedną z tych puszczalskich?!
-Przegiąłeś
koleś! –usłyszałam tylko warknięcie Jareda, zaraz po tym Lukas oberwał od niego
pięścią w twarz. Ten nie pozostał mu dłużny i bójka przerodziła się naprawdę w
poważną bijatykę.
-Przestańcie!
To nam w niczym nie pomoże! – krzyknęłam, ale nawet mnie nie słyszeli. Jeden
drugiego obkładał pięściami, wykrzykując przy tym swoje obelgi skierowane w
stronę przeciwnika.
-Lepiej
bądź cicho, a nikomu nic się nie stanie.. – usłyszałam obleśny głos tuż obok
mojego ucha. Posiadasz tego głosu zakrył mi usta swoją ręką. Dlaczego go nie
ugryzłam i nie zaczęłam wołać o pomoc? Tego sama nie wiem, ale sparaliżował
mnie strach. Poza tym, koleś miał pistolet, mógł strzelić nie tylko w moją
stronę..
Zawiązano mi dłonie za plecami,
nogi, a usta zaklejono taśmą. Wiem, że wrzucono mnie do bagażnika i uderzono
czymś ciężkim w głowę, a dalej nic nie pamiętam….
***Oczami Jareda***
-Gdzie
Jessica?! – krzyknąłem, gdy spostrzegłem, że nie ma jej nigdzie w pobliżu.
-Jak
jej pilnowałeś?! Widać jaki odpowiedzialny i opiekuńczy jesteś! – wybełkotał
durny Lukas.
-Jeśli
chodzi ci o tę panienkę o brązowych włosach, to widziałem jak Eric Smith pakuje
ją do swojego wozu. Pojechał tam gdzie zawsze się chwalił, wiesz gdzie. –
zagadał jakiś chłopczyna.
-Dlaczego
nic nie zrobiłeś tylko mówisz o tym teraz tak spokojnie?! – warknąłem.
-Przecież
na tym parkingu nie takie rzeczy się dzieją. Zresztą nie zapominaj, że jesteś
mu winien kupę hajsu, na bank zrobił to celowo z twoją panienką.
Rzuciłem
się do auta, odpalając silnik. Lukasowi kazałem zadzwonić na policję.
-Jadę
z tobą i ani mi się waż robić teraz problemów! – zajął miejsce pasażera.
Tak, wiedziałem gdzie on ją
zabierze. Tam, gdzie zabierał wszystkie inne, niczemu winne dziewczyny. Jaka to
sprawiedliwość na tym świecie? Że takie ścierwo co kilka dni wykorzystuje inną
dziewczynę, po czym zostawia je gdzieś i nawet niewiadomo co się z nimi dzieje.
Obym zdążył na czas…
Skręciłem w leśną drogę. Świeże
ślady na śniegu świadczyły o tym, że niecałe 5 minut temu przejeżdżał tu
samochód. Jeep Smitha. W końcu wjechałem na polanę, na której stała mała chatka
i wspomniany samochód gwałciciela. Nie musiałem długo czekać. Zanim zdążyłem
wyjść z auta, nadjechał za nami radiowóz.
-Zachowajcie
ostrożność, facet ma pewnie broń, już jakiś czas jest poszukiwany. – powiedział
policjant i pobiegł w stronę domku.
-Policja!
Rzuć broń! – usłyszeliśmy tylko rozkaz funkcjonariusza wywarzającego drzwi.
Zerwałem się biegiem w ich stronę. Wyprowadzili Smitha, a ja już tylko myślałem
o tym, żeby znaleźć Jessicę. Zobaczyłem ją leżącą na podłodze, nieprzytomną..
Wziąłem ją na ręce.
-Przepraszam…
- szepnąłem jej do ucha, zanosząc się płaczem…
**
Kto oglądał film „Trzy metry nad niebem”? Tam właśnie były takie wyścigi. A
przy okazji, boski ten film ♥
_______________________________________
No i jest! Mam nadzieję, że podoba Wam się nowy wygląd. ♥ A co do rozdziału... taki sobie. Prawie jak z horroru :D No ale cóż .. W zapowiedziach jest już zapowiedź kolejnej części. (teraz jest to po lewej stronie, a nie tak jak kiedyś na górze.) Do następnego! ;*