czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 2.

"Prawdziwych przyjaciół poznajemy raczej nie w biedzie, ale po tym, czy potrafią się cieszyć z naszych sukcesów razem z nami"

 "Miłość jest siłą, która nie narzuca się człowiekowi od zewnątrz, lecz rodzi się w jego wnętrzu, w jego sercu, jako jego najbardziej wewnętrzna własność"

 
Obudził mnie dźwięk budzika. Otworzyłam zaspane oczy i zwlekłam się  łóżka. W łazience wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Nałożyłam makijaż i ubrałam się w strój galowy. W kuchni zjadłam płatki, popijając sokiem pomarańczowym.
-Jessica, już gotowa? Zawiozę cię dzisiaj, później będziesz sama jeździć. (Jess ma już prawo jazdy, w USA jest to dozwolone od 16. roku życia)
-Tak, możemy jechać.
Włożyłam czarne szpilki i już miałam wychodzić, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
-Cześć Jess! – były to Emma i Grace – jedziesz z nami?
-O no pewnie, ale mnie zaskoczyłyście. – fakt, byłam mile zaskoczona – Tato! Pojadę z dziewczynami, pa!
            Szkoła już nie była tak blisko mojego domu jak basen czy kino. Dodatkowo, były straszne korki.
-Zdążymy na 8.00? – zapytałam.
-A którą mamy?
-7.49
-Zdążymy, damy radę.
Auto prowadziła Emma. Widać było, że jeździ przepisowo i ostrożnie, ale widząc, że możemy się spóźnić, sporo przyspieszyła. O 7.56 wjechałyśmy na parking przed gmachem szkoły.
-Chodźcie! Bo nie będzie już dobrych miejsc.
Faktycznie, w auli już praktycznie wszystkie miejsca były zajęte. Na szczęście zauważyłam Austina i Scotta.
-Patrzcie! Chłopacy tam siedzą i są koło nich wolne miejsca!
-O, dobrze, że zauważyłaś.
Szybko przecisnęłyśmy się przez tłumy w stronę chłopaków.
-Miło cię widzieć Jess. – Austin przytulił mnie na powitanie. Potem Scott spojrzał na niego znaczącym wzrokiem. Czyżbym o czymś nie wiedziała?
Rozpoczęcie roku zaczęło się hymnem państwowym. Potem dyrektor przywitał wszystkich i życzył owocnej pracy w nowym roku szkolnym. Trwało to może pół godziny. Później w klasie dostaliśmy swoje plany lekcji i podręczniki, które wszystkie zostawiłam w mojej szafce. Mogliśmy już się zbierać do domu.
-Jessica, idziesz z nami na zakupy? Muszę jeszcze kupić kilka rzeczy. – miło, że dziewczyny chcą spędzać ze mną czas. A dopiero co się przecież wczoraj poznałyśmy.
-Jasne, też może przy okazji coś kupię.
-To będziemy pod twoim domem za godzinę.
-Ok, ok, ok. A teraz wraca ze mną. – Austin chyba podsłuchiwał.
-Doobra, nie ma sprawy. Do zobaczenia Jess.
No więc poszłam za Austinem na parking.
-Nie znudziło ci się jeszcze moje towarzystwo? – zażartowałam.
-No co ty, nigdy! – zabrzmiał tak komicznie, że musiałam parsknąć śmiechem.
-Jess..mam pytanie. – tym razem zabrzmiało to bardzo poważnie, dlatego się wystraszyłam o co może mu chodzić – co robisz w piątek wieczorem?
-A co masz na myśli?
-Bo wiesz..no bo ja..yyy. Chciałem się zapytać..czy no..czy spotkałabyś się ze mną? Ale że tak tylko ze mną. Co o tym myślisz? – przyznaje, że chciało mi się śmiać. Był taki zestresowany…
-Z przyjemnością się z tobą spotkam Austin. – posłałam mu najszczerszy z moich uśmiechów.
-Serio? Dziękuję. To jeszcze ustalimy, gdzie pójdziemy, okej?
-No pewnie.
Okazało się, że już staliśmy pod moim domem.
-To do zobaczenia jutro. I dziękuję za zaproszenie.
-To ja dziękuję, że się zgodziłaś. Pa. – uścisnęliśmy się i wyszłam z auta.
***Oczami Austina***
Ona naprawdę się zgodziła?! Wow..myślałem, że mnie wyśmieje. Niee, nie jest taka. Chyba właśnie dlatego ją tak lubię. Jest szczera, zawsze uśmiechnięta, i taka słodkaa.. Nie! Uspokój się Austin! Ona traktuje cię jak przyjaciela, „tylko” jak przyjaciela. Nie rób sobie żmudnych nadziei. Jeszcze tego mi brakowało na nowy rok szkolny – zakochać się w cudownej dziewczynie, która może nie czuć tego co ja…
***Oczami Jess***
            Otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek, mam 15 minut do budzika. Co będę bezczynnie leżeć? Wstałam i poszłam do łazienki. Dziś postawiłam na naturalny look, nie prostowałam ani nie lokowałam włosów. Rozczesałam tylko moje brązowe, sięgające do połowy pleców włosy. Zrobiłam sobie lekki makijaż i ubrałam kupione wczoraj na zakupach z dziewczynami czerwone rurki, do tego czarną bokserkę i jasnoniebieski luźny sweterek na guziki, plus czarne trampki. Zjadłam śniadanie, wzięłam torbę i...okazało się, że mam pół godziny do wyjścia. Po krótkim zastanowieniu wybrałam w moim telefonie numer Grace.
-Halo Jessica?
-Cześć. Wiem, że jeszcze wcześnie, ale dzwonię, żeby zapytać, czy byś nie chciała z Emmą jechać tym razem ze mną ?
-Jasne, wiesz ja już jestem gotowa jak by co, za szybko wstałam.
-Hahaha, ja dokładnie zrobiłam to samo. To już wychodzę i zaraz u ciebie będę. Później pojedziemy po Em. Przekażesz jej ?
-Jasne, pa.
Dziesięć minut później byłam pod domem Grace. Wiem gdzie mieszka, bo wczoraj po zakupach zaprosiła nas na obiad. Rudowłosa dziewczyna, ubrana jak zwykle na sportowo, właśnie kierowała się w moją stronę. Za następne dziesięć minut już byłyśmy pod wysokim budynkiem, w którym znajdowało się między innymi mieszkanie Emmy. Dziewczyna z kruczoczarnymi włosami i jasną cerą, uśmiechnięta szła w kierunku mojego auta.
-Dziewczyny, jest dopiero 7.23. Dojechanie do szkoły zajmie nam kilka minut, bo to niedaleko. Co robimy?
-Jedźmy do parku koło szkoły. Tam poczekamy. – Emma często miewała świetne pomysły.
            Szłyśmy alejką, gdy Grace wymyśliła, że musi w torbie znaleźć błyszczyk, bo ma suche usta. Wywaliła wszystko z torby i wręczyła w moje ręce. Szłam teraz jak tragarz, nie widząc zbytnio gdzie mam iść. Nagle usłyszałam jak Emma mówi coś w stylu „Jess, uważaj!”, ale już nie miałam na co uważać. Jak zwykle w kogoś weszłam, a rzeczy Grace wylądowały na ziemi.
-Naprawdę przepraszam, nie chciałem, to było niechcą…oo, Jessica. – Lukas spojrzał mi w oczy swoimi ciemnoniebieskimi tęczówkami. Patrzał tak aż do chwili, gdy  ja speszona odwróciłam wzrok. – co ty tu robisz?
-Czekam aż zaczną się lekcje.
-Chodzisz do Independent High School?
-Tak, znaczy się dopiero od wczoraj.
-Aaa, no proszę..- zadzwonił jego telefon, dokładnie tak jak wtedy… – muszę lecieć. Cześć, może się jeszcze kiedyś zobaczymy. Narazie.
Pozbierałam rzeczy Grace i dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyny stoją i ze zdziwieniem przyglądają się całej sytuacji.
-To ty znasz Lukasa Filissa? – Emma z wrażenia miała otwartą buzię.
-A co w tym dziwnego? Tydzień temu szłam do biblioteki i na niego wpadłam. Nic, tylko chwilę rozmawialiśmy…
-Ta cała sytuacja może i by była normalna, gdyby nie fakt, jak on na ciebie patrzy..!
-Niby jak? Dajcie spokój. Spotkałam go dwa razy i tyle.
-Wiesz, to kapitan szkolnej drużyny futbolowej. No i chłopak gwiazdki Holly. Do tego jest niesamowicie przystojny, nawet nie zaprzeczaj. Uważaj tylko na tę pannę Evans, jak wyczuje co jest na rzeczy, to na pewno nie puści tego płazem – tłumaczyła Grace.
-Co jest na rzeczy ? Nic .
-Pożyjemy, zobaczymy. Jeszcze ci przypomnimy to wszystko.
Zastanawiałam się tylko nad jednym zdaniem Emmy: „Ta sytuacja może i by była normalna, gdyby nie fakt, jak on na ciebie patrzy…!”
________________________________
Hej ;)
Dziękuję tym co przeczytali i skomentowali rozdział 1. ;p
Jak oceniacie rozdział numer 2? ;> ;*
Angie.




5 komentarzy:

  1. panna Evans! ;d coś mi to przypomina.. :) jeden, drugi- hm.. ale ma branie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział niesamowity.! jestem ciekawa czy Jessica będzie z Austinem.. Hah;D
    Super.!

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie piszesz
    xD ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo że dopiero teraz zaczęłam czytać bolga i czuję się trochę do tyłu (haha xd) to jestem pod wrażeniem. Mam nadzieję że nadrobię zaległości i będę już na bieżąco z notkami. ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie piszesz, naprawdę bardzo fajnie się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń