"Miłość nie jest nigdy taka sama. Jest zawsze oryginalna i
zmienia się stale, zależnie od charakteru i indywidualnych cech osoby,
którą kochamy."
"Miłość potrafi znaleźć drogę tam, gdzie nie ma nawet ścieżki."
-O
co w tym wszystkim chodzi? – pierwszy odezwał się Lukas.
-Pozwól,
że wyjaśnię. – szyderczo uśmiechnęła się Holly. – To jest Kevin, mieliście go
już okazję poznać, kiedy ja jeszcze nie wróciłam z wakacji.
Kevin
Mavel… - „KXM”, X dla zmyłki, no tak…
-Właśnie,
cześć. – odezwał się.
-No
więc kiedy mnie tu nie było, wy w najlepsze się zabawialiście. Impreza była
cudowna, prawda? Wspólne tańce, rozmowy i na końcu ten pocałunek. –
spojrzeliśmy na siebie z Lukasem.. – Tak, Kevin wszystko mi powiedział, widział
was. Ale jedno co było zastanawiające…odepchnęłaś go i odjechałaś. – zwróciła
się do mnie.
-Holly
do cholery, po co nam to mówisz?! – Lukas się zdenerwował.
-Nie
przerywaj mi! Gdy Kevin mi to powiedział od razu po moim powrocie, myślałam, że
to tylko wybryk Lukasa, że nic do siebie nie czujecie i tyle. Przez pierwsze
dni w szkole nie zmieniałam zdania, unikaliście siebie, dodatkowo ty kręciłaś z
niejakim Austinem. – Lukas ze złości poczerwieniał na twarzy. – Wydawałaś się
grzeczna i milutka, stwierdziłam, że poznam cię bliżej i będę miała pewność, że
nie jesteś dla mnie zagrożeniem. Poprosiłam Kevina, żeby was śledził. No i
wyszło co wyszło podczas waszych wagarów, potem zadania na angielski.
-Następnym
razem zasłońcie chociaż okno.. – przez śmiech powiedział Kevin. Widziałam, że
Lukas to pewnie najchętniej by mu teraz przyłożył.
-W
sumie to nie przeszkadzały mi wasze grzeszki, bo nie czuję nic do Lukasa. –
spojrzała na niego z pogardą. – Aż do dzisiaj, gdy postanowiłeś ze mną zerwać
idioto! Jestem z tobą dla reputacji, kapitanka cheerleaderek plus kapitan
drużyny footballowej. Idealne połączenie. Wiedziałam, że prędzej czy później
będziesz chciał to zakończyć, więc uknułam plan. Po pierwsze, w każdej chwili
mogę wstać z tego wózka, nic mi nie jest, ten wypadek to była mała stłuczka,
ale lekarz nie sprzeciwił się oszukiwać, gdy zaproponowałam mu niezłą gotówkę.
Do tego Scarlett i Tracy mają teraz mnie unikać. Więc gdybyś teraz ze mną
zerwał, okazałbyś się dupkiem bez serca. Ludzie to zauważą.
-Jak
możesz tak wszystkich oszukiwać?! – krzyknął.
-A
no widzisz, mogę. Następna rzeczą jest twoja przeszłość…
Lukas
momentalnie zbladł. Przełknął głośno ślinę. Wiedziałam, że to nic dobrego nie
znaczy.
-Zatkało,
prawda? Powiedziałeś mi wszystko na początku naszej znajomości, nawet nie
pomyślałeś, że mogłabym to kiedyś użyć przeciwko tobie. No ale co się dziwić,
byłeś we mnie tak zauroczony..Jak ludzie się dowiedzą, zaczną cię unikać. Staniesz
się wyrzutkiem społecznym. No cóż, historia lubi się powtarzać.
-Prawdziwi
przyjaciele nie odwrócą się ode mnie!
-Oh
kotku, my popularni nie mamy prawdziwych przyjaciół. Przecież z Kevinem też się
bardzo dobrze znacie, i co? Zostanie ci tylko ona, którą też zresztą obsmaruję
i kilka rzeczy powymyślam. Jest nowa, co tylko ułatwi mi zadanie.
-Ją
zostaw w spokoju!
-Jaki
szlachetny, no proszę.. Więc co wybierasz? Do końca szkoły jesteś ze mną, jako
kapitan drużyny, z masą przyjaciół.? Czy wolisz spaść na dno?
-Możesz
sobie mówić co chcesz! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
-Okej,
zrozumiałam. Ale tak dla pewności masz tydzień na przemyślenie wszystkiego.
Nacieszcie się sobą nawzajem, bo od następnego czwartku zacznie się dla was
piekło. Żegnam i powodzenia życzę. – wycedziła przez zęby i razem ze swoim „towarzyszem”
odeszła w stronę szkoły.
-Lukas,
co ona miała na myśli?
-I
tak się dowiesz. Powiem ci sam zanim ona rozgłosi to z milionem kłamstw. Wiem,
że jesteś wspaniałą osobą i nie zachowasz się jak fałszywy przyjaciel.
-Wiesz,
że to moja wina, prawda? To, że się tu w ogóle pojawiłam..
-Nawet
tak nie myśl! To moja wina. Wplątałem się w znajomość z Holly i teraz mam..
-Wracajmy,
jest zimno i strasznie wieje. – tak się śpieszyłam, że zapomniałam wziąć z szafki
kurtkę.
-Weź
to – Lukas zdjął swoją szarą bluzę z kapturem i narzucił na moje ramiona.
-Dziękuję
– uśmiechnęłam się.
-Ile
masz jeszcze lekcji?
-Dwa
wychowania fizyczne.
-To
nie idziemy do szkoły, chodź do Boba, twoje przyjaciółki już się chyba
niecierpliwią. – wskazał na Grace i Emmę patrzące w naszą stronę.
-Racja,
zapomniałam. Chodźmy.
W kawiarni było o wiele cieplej.
Wchodząc poczułam silny zapach kawy i ciasta.
-Co
tam się działo?! – Grace nie wytrzymała.
Usiedliśmy
z Lukasem naprzeciwko dziewczyn. Po kolei we dwójkę wszystko opowiedzieliśmy.
Moje przyjaciółki robiły coraz to większe oczy.
-Co
teraz? – spytała wystarczająco zdezorientowana już Emma.
-Zobaczymy.
Cieszmy się spokojem przez ten tydzień. – Lukas był załamany.
-My
we dwie idziemy do szkoły, zostańcie tutaj. Jess, po lekcjach przyniesiemy ci z
szafki kurtkę. Na pewno chcecie porozmawiać. Do później. – ubrały się i wyszły.
-Chyba
muszę ci wyjaśnić parę spraw, prawda? – zaczął.
-Tak,
chciałabym.
-No
więc co do mojej przeszłości… - zmieszał się.
-Lukas..Możesz
się okazać, że byłeś największym terrorystą na świecie, a ja i tak nie odwrócę się
od ciebie. Było, minęło. Mnie obchodzi to jaki jesteś teraz, a nie kiedyś,
kiedy nawet ciebie nie znałam.
-Dziękuję
ci. Terrorysta? Nie przesadzaj. – zaśmiał się. – Moi aktualni rodzice nie są
moimi biologicznymi rodzicami. Adoptowali mnie i przygarnęli zaledwie trzy lata
temu. Wiem, że kobieta, która mnie urodziła nie zasługiwała na mnie. Nawet nie
wiem czy kiedykolwiek widziałem ją trzeźwą i bez papierosa. – zaszkliły mi się
oczy. – Teraz pewnie nawet nie pamięta, że kiedykolwiek miała syna. A
ojciec..to już inna sprawa. Wykorzystywał mnie, możesz się domyślić jak… - ucichł,
a łzy zbierające się w moich oczach wypłynęły na policzki. – To nie koniec
historii. Mając 11 lat uciekłem z domu, już nie wytrzymałem. Nie miałem dokąd
pójść. Przez 2 lata byłem bezdomny. Nie wiem dlaczego, ale bałem się iść do
domu dziecka, gdzie by mnie na pewno przyjęli. Chyba bałem się, że też mnie
wykorzystają. Ale któregoś dnia zainteresowała się mną pewna starsza kobieta,
która zgłosiła do domu dziecka, że istnieje taka osoba jak ja. I to dzięki
niej, teraz to już mojej babci, jej syn z żoną, czyli moi rodzice, zaadoptowali
mnie. Sami od kilku lat nie mieli dziecka przez problemy zdrowotne. Zapewnili
mi psychologa, który pomógł zapomnieć mi o przeszłości. Nie mam problemów z
psychiką, ale jeśli Holly rozpowie to wszystko, a znając ją bardzo pokoloruje tą
opowieść, ludzie będą mnie unikać.
Przysunęłam
się do niego bliżej i tak po prostu przytuliłam. Mogłam sobie tylko wyobrazić
co przeżywał, i co przeżywa teraz. Jedno wiem na pewno – nie mam zamiaru zacząć
go unikać i nie zostawię go samego na pastwę wrednej Holly i reszty bandy..
-Nie
przeraża cię ta historia? – spytał.
-Przecież
to nie twoja wina!
-Jeśli
nie będę już kapitanem, bo chłopaki mnie najprościej mówiąc wywalą, nadal
będziesz spędzać ze mną czas?
-Co
za głupie pytanie..Oczywiście, że tak! Przecież cię kocham. – dopiero po
wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. – Znaczy się,
yy..
-Też
cię kocham. – Lukas wyszczerzył zęby i pocałował w czoło. Uśmiechnęłam się.
Skoro tak powiedziałam, to znaczy, że tak jest. Zakochałam się w osobie, którą
pierwszą spotkałam w Nowym Jorku...
_________________________________
Tak, wiem, beznadziejny rozdział. Mało mi się podoba.
Prawie wszystko to dialog, ale wyjaśniło się wiele rzeczy.
Wiem, że większość to "Austin Forever", więc proszę nie zrażać się do uczuć Jess ;p To dopiero 15. rozdział, wiele się jeszcze wydarzy i tylko ja wiem z kim na końcu będzie tak naprawdę ;))
To do następnego ;* ( myślę, że będzie w niedzielę )
Angie.