„Bo
widzisz, jeśli naprawdę kogoś kochasz, to nie zrezygnujesz z niego nigdy.
Choćby nie wiem co zrobił, gdzie był i z kim był. Zawsze wracasz, nieważne
jakby Cię zranił. Czekasz i zastanawiasz się co teraz robi, gapisz się całymi
dniami na telefon, oczekując że zadzwoni. Jeśli kogoś kochasz to o niego walczysz.
Bezwarunkowo. O niego, o jego szczęście, o to żeby cieszył się każdym dniem,
każdą chwilą. I nie poddajesz się - wiesz, że nie możesz się poddać, bo TA
osoba jest wszystkim co masz na tym świecie, co Cię tu trzyma. Jest czymś
więcej niż tlen, jest sensem każdego Twojego dnia, każdych Twoich wzlotów i
upadków. A gdy upadasz, podnosisz się tylko i wyłącznie dla niej. Tak, to
właśnie jest miłość.”
-Że co?! – myślałam, że się
przesłyszałam.
-No to co powiedziałam. W sobotę popołudniu
miała wypadek samochodowy, od tamtej pory jest w szpitalu. Jej stan jej
stabilny, wyjdzie z tego.
-Hm, to dobrze. – teraz wiedziałam,
dlaczego Lukas się nie odezwał. Musi wspierać swoją dziewczynę…
-No, jedna akcja się skończyła to się
dowiaduję o następnej. Dobra, kończę. Odpoczywaj i do jutra.
Może i nie pałam do niej sympatią, ale
współczuję jej. Mogło być przecież o wiele gorzej..
Jak
codziennie rano, zgodnie z rutyną wstałam, ubrałam się, uczesałam, pomalowałam,
zjadłam, spakowałam torbę, wyszłam z
domu i wsiadłam do auta, kierując się w stronę szkoły. Był wtorek, wczoraj w
akcję szukania zaangażowało się wiele osób ze szkoły, także nauczyciele, więc
dzisiaj nikt do nikogo nie będzie miał pretensji z powodu nieprzygotowania.
Siedząc na jednej z lekcji wymyśliłam, że wypadałoby iść do szpitala i spytać o
stan Holly. Choćby nawet wesprzeć, że wszystko będzie dobrze. Zdałam sobie sprawę,
że głównie to mi chodzi o Lukasa..
Jak
postanowiłam, po skończonej ostatniej lekcji podjechałam pod szpital. Nie
mówiłam tego ani Em ani Austinowi (Scott i Grace tego dnia nie przyszli do
szkoły). Pani w dyżurce zmierzyła mnie wzrokiem.
-W czym mogę pomóc?
-Chciałabym odwiedzić..yy..moją
koleżankę.
-Nazwisko?
-Holly Evans.
-2. Piętro, sala 115.
-Dziękuję.
Wyszłam z windy i poszukałam danej
sali. Można było bez problemu do niej zajrzeć przez szybę. Zobaczyłam ją jak
leży, poobcierana, bez makijażu i najnowszej fryzury. Miała zamknięte oczy.
Nieprzytomna? Śpi? Nie mam pojęcia. Dopiero teraz moją uwagę przykuła postać
siedząca w pobliżu łóżka. Lukas.. Siedział tyłem, więc nie mógł mnie zobaczyć.
Lekko zgarbiony, wpatrywał się w swoją dziewczynę. Wystraszyłam się, gdy nagle ktoś położył rękę
na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego mężczyznę w białym
fartuchu. Zgaduję, że lekarz..
-Jej stan jest stabilny. W tym momencie
śpi. – chciał mnie chyba uspokoić.
-Wyjdzie z tego?
-Czy „wyjdzie” to nie wiem. Tu właśnie
zaczynają się problemy. Ma uszkodzone kilka nerwów, niewiadomo czy kiedykolwiek
będzie mogła chodzić. – zamurowało mnie. Tego się nie spodziewałam. Kapitanka
cheerleaderek, gwiazda szkoły, miałaby nigdy nie stanąć na dwóch nogach?
-Jest tego świadoma?
-Tak i nie może tego przyjąć do
wiadomości. Teraz potrzebuje wiele wsparcia ze strony bliskich. Dobrze, że ma
tak wspaniałego, kochającego chłopaka.. Rozumiem, że ty jesteś jej
przyjaciółką?
-Znajomą..nie znamy się długo.
-Ah tak..dobrze, zostawiam cię tu samą.
-Do widzenia.
Brzmiały mi w uszach słowa: „Dobrze, że
ma tak wspaniałego, kochającego chłopaka..” Nawet nie zauważyłam, a ten chłopak
właśnie mi się przyglądał. Pomachałam mu i chciałam się już oddalić, ale
wyszedł do mnie.
-Hej, dzięki że przyszłaś. Przepraszam,
że się nie odzywałem, ale teraz sama widzisz dlaczego. Chyba dzwoniłaś kilka
razy prawda?
-Tak, miałam parę spraw, ale to już
nieważne. Rozumiem, że nie miałeś czasu.
-To co czuję się nie zmieniło, wiedz o
tym. Ale…
-Ale?
-W takiej sytuacji, nie mogę zostawić
Holly. Załamie się.
-Ja prędzej bym się załamała, gdybym
się dowiedziała, że chłopak z którym jestem nie kocha mnie i tylko udaje.
-Nie dowie się.
-Wolisz kłamać?
-Po prostu nie mówić całej prawy..I
liczę, że ty też tak postąpisz.
Zatkało mnie. Ta cała rozmowa była jak
cios w twarz. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, ale nie mogłam się teraz
przed nim rozkleić. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem opuściłam
budynek. Na nic zdało się wołanie Lukasa. W domu po namyśle doszłam do wniosku:
króciutki rozdział w moim życiu pt. „Lukas”, czas zakończyć…Gotowi? Do
startu..start!
Miałam
w planach na odstresowanie wybrać się na zakupy, ale plany pokrzyżował
mi…Scott. Zadzwonił.
-Hej Jess. Słuchaj, mam kilka spraw, o
których chciałbym z tobą pogadać. Moglibyśmy się spotkać na mieście?
-Jasne, służę pomocą. – zaśmiałam się.
– Za pół godziny w centrum?
-Okej, dzięki.
Poszliśmy
na hamburgera. Zaczęłam rozmowę.
-A więc o czym chciałeś pogadać?
-Właściwie to są dwie sprawy. Jedną nazwijmy
„Austin”, a drugą „Grace”. Którą wybierasz najpierw?
-Ty zdecyduj. – uśmiechnęłam się.
-Ok, niech pierwszy będzie Austin.
Podstawowe pytanie: lubisz go? – zachciało mi się śmiać, bo domyślałam się, do
czego ta pogawędka zmierza.
-Pewnie, że go lubię.
-Jak bardzo..? – mrugnął do mnie.
-Bardzo..nawet bardzo.
-On nie wie, że teraz z tobą o tym
rozmawiam. Coś ty, nie pozwoliłby mi. – wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ale o co chodzi?
-No nie wiesz o co chodzi? Nie
zauważyłaś? Podobasz mu się i to nie jest tylko jakieś zwrócenie uwagi. Od
pewnego czasu zawsze jak z nim gadam, to on tylko o tobie, jaka to nie jesteś
super, ładna, zabawna. Po tym waszym sobotnim wypadzie był taki wniebowzięty. –
zrobiłam się czerwona jak burak.. – Co się rumienisz? Taka prawda..
-Nie wiem co mam teraz powiedzieć. –
zaśmialiśmy się.
-Powiedz, czy on ma u ciebie szansę? –
zrobił pytającą minę. Nie zawahałam się nad odpowiedzią.
-Tak. Świetnie się dogadujemy, dobrze
nam w naszym towarzystwie..-nie żałowałam tego co powiedziałam. Przecież to
była prawda. Ciągnie mnie do Austina tak samo jak do..yhm, osoby, z którą już
nie chcę, żeby łączyło mnie coś więcej niż tylko koleżeństwo. Nawet nie
przyjaźń.
-To nie widzę żadnych przeszkód. Możemy
przejść do kolejnej sprawy?
-Grace..
-Tak właśnie..Chcę ją odzyskać. Kocham
ją jak wariat, pomóż mi.
-Po pierwsze, daj jej trochę czasu.
Musi ochłonąć, przemyśleć wszystko. Sama w pewnym momencie zrozumie i ci
wybaczy. Wiem, że ona też cię kocha, więc jedyne czego potrzebujecie, to czas..
-Dziękuję, wiedziałem, że na ciebie
mogę liczyć i mnie uspokoisz w tej sprawie.
-Od czego są przyjaciele…
Nie
zdążyłam dojść do domu, usłyszałam dźwięk sms.:
„Hej Piękna ;* Może jutro ze mną
pojedziesz do szkoły? Przyznam Ci się do czegoś – strasznie tęsknię…”. Wiadomo
od kogo…Austin. To znaczy, że Scott nie umie trzymać języka za zębami. Oraz to
znak, że pora zapomnieć o tym co było i skupić się na osobach, którym naprawdę
na mnie zależy…
______________________________
Okrągły 10. rozdzialik ;D I jeszcze wiele wiele przed nami ;3 Mam nadzieję...
Ps. Głosujcie w ankiecie po prawo ;>
Angie.
Jak zobaczyłam ankietę, to nie wiedziałam kogo wybrać, ale po przeczytaniu wybieram Austina ^^
OdpowiedzUsuńKurde szkoda tej Holly. Nie spodziewałam się, że jak mówiłaś "nie będzie tak kolorowo" to że będzie aż tak strasznie.
Jedyne czego się boję, to to że Jess i Austin jak może kiedyś będą razem to Lukas coś może namieszać, ale czekam na dalszy ciąg... ;*
Do następnego! ;3
heh, jak zwykle bawisz się w zgaduj-zgadula xD sama nie wiem co wymyślę za tak długi czas, mam kilka wersji, więc pożyjemy zobaczymy ;3
UsuńAustin.. widać po tym rozdziale, że Lukas to takie trochę cwaniak - nie powinien był się tak zachowac. ;/
OdpowiedzUsuńsłuszna uwaga...;)
Usuńa jednak wypadek !
OdpowiedzUsuńale moim zdaniem Lukas i tak coś namiesza :P będzie zazdrosny o Austina, Holly to wyczuje, pokłócą się... i wtedy on będzie chciał na nowo rozkochać w sobie Jess :D i tu powstaje konflikt- Austin czy Lukas- stąd Twoja sonda. Zgadłam?;)
Szkoda że czytam z małym opoźnieniem i nie mam wpływu na to co się wydarzy z Austinem i Lukasem. ale mam nadzieję że pozostali czytelnicy podjęli właściwą decyzję. ; )
OdpowiedzUsuń