poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 10.


„Bo widzisz, jeśli naprawdę kogoś kochasz, to nie zrezygnujesz z niego nigdy. Choćby nie wiem co zrobił, gdzie był i z kim był. Zawsze wracasz, nieważne jakby Cię zranił. Czekasz i zastanawiasz się co teraz robi, gapisz się całymi dniami na telefon, oczekując że zadzwoni. Jeśli kogoś kochasz to o niego walczysz. Bezwarunkowo. O niego, o jego szczęście, o to żeby cieszył się każdym dniem, każdą chwilą. I nie poddajesz się - wiesz, że nie możesz się poddać, bo TA osoba jest wszystkim co masz na tym świecie, co Cię tu trzyma. Jest czymś więcej niż tlen, jest sensem każdego Twojego dnia, każdych Twoich wzlotów i upadków. A gdy upadasz, podnosisz się tylko i wyłącznie dla niej. Tak, to właśnie jest miłość.”


 
-Że co?! – myślałam, że się przesłyszałam.
-No to co powiedziałam. W sobotę popołudniu miała wypadek samochodowy, od tamtej pory jest w szpitalu. Jej stan jej stabilny, wyjdzie z tego.
-Hm, to dobrze. – teraz wiedziałam, dlaczego Lukas się nie odezwał. Musi wspierać swoją dziewczynę…
-No, jedna akcja się skończyła to się dowiaduję o następnej. Dobra, kończę. Odpoczywaj i do jutra.
Może i nie pałam do niej sympatią, ale współczuję jej. Mogło być przecież o wiele gorzej..
            Jak codziennie rano, zgodnie z rutyną wstałam, ubrałam się, uczesałam, pomalowałam, zjadłam, spakowałam torbę,  wyszłam z domu i wsiadłam do auta, kierując się w stronę szkoły. Był wtorek, wczoraj w akcję szukania zaangażowało się wiele osób ze szkoły, także nauczyciele, więc dzisiaj nikt do nikogo nie będzie miał pretensji z powodu nieprzygotowania. Siedząc na jednej z lekcji wymyśliłam, że wypadałoby iść do szpitala i spytać o stan Holly. Choćby nawet wesprzeć, że wszystko będzie dobrze. Zdałam sobie sprawę, że głównie to mi chodzi o Lukasa..
            Jak postanowiłam, po skończonej ostatniej lekcji podjechałam pod szpital. Nie mówiłam tego ani Em ani Austinowi (Scott i Grace tego dnia nie przyszli do szkoły). Pani w dyżurce zmierzyła mnie wzrokiem.
-W czym mogę pomóc?
-Chciałabym odwiedzić..yy..moją koleżankę.
-Nazwisko?
-Holly Evans.
-2. Piętro, sala 115.
-Dziękuję.
Wyszłam z windy i poszukałam danej sali. Można było bez problemu do niej zajrzeć przez szybę. Zobaczyłam ją jak leży, poobcierana, bez makijażu i najnowszej fryzury. Miała zamknięte oczy. Nieprzytomna? Śpi? Nie mam pojęcia. Dopiero teraz moją uwagę przykuła postać siedząca w pobliżu łóżka. Lukas.. Siedział tyłem, więc nie mógł mnie zobaczyć. Lekko zgarbiony, wpatrywał się w swoją dziewczynę.  Wystraszyłam się, gdy nagle ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego mężczyznę w białym fartuchu. Zgaduję, że lekarz..
-Jej stan jest stabilny. W tym momencie śpi. – chciał mnie chyba uspokoić.
-Wyjdzie z tego?
-Czy „wyjdzie” to nie wiem. Tu właśnie zaczynają się problemy. Ma uszkodzone kilka nerwów, niewiadomo czy kiedykolwiek będzie mogła chodzić. – zamurowało mnie. Tego się nie spodziewałam. Kapitanka cheerleaderek, gwiazda szkoły, miałaby nigdy nie stanąć na dwóch nogach?
-Jest tego świadoma?
-Tak i nie może tego przyjąć do wiadomości. Teraz potrzebuje wiele wsparcia ze strony bliskich. Dobrze, że ma tak wspaniałego, kochającego chłopaka.. Rozumiem, że ty jesteś jej przyjaciółką?
-Znajomą..nie znamy się długo.
-Ah tak..dobrze, zostawiam cię tu samą.
-Do widzenia.
Brzmiały mi w uszach słowa: „Dobrze, że ma tak wspaniałego, kochającego chłopaka..” Nawet nie zauważyłam, a ten chłopak właśnie mi się przyglądał. Pomachałam mu i chciałam się już oddalić, ale wyszedł do mnie.
-Hej, dzięki że przyszłaś. Przepraszam, że się nie odzywałem, ale teraz sama widzisz dlaczego. Chyba dzwoniłaś kilka razy prawda?
-Tak, miałam parę spraw, ale to już nieważne. Rozumiem, że nie miałeś czasu.
-To co czuję się nie zmieniło, wiedz o tym. Ale…
-Ale?
-W takiej sytuacji, nie mogę zostawić Holly. Załamie się.
-Ja prędzej bym się załamała, gdybym się dowiedziała, że chłopak z którym jestem nie kocha mnie i tylko udaje.
-Nie dowie się.
-Wolisz kłamać?
-Po prostu nie mówić całej prawy..I liczę, że ty też tak postąpisz.
Zatkało mnie. Ta cała rozmowa była jak cios w twarz. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, ale nie mogłam się teraz przed nim rozkleić. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem opuściłam budynek. Na nic zdało się wołanie Lukasa. W domu po namyśle doszłam do wniosku: króciutki rozdział w moim życiu pt. „Lukas”, czas zakończyć…Gotowi? Do startu..start!
            Miałam w planach na odstresowanie wybrać się na zakupy, ale plany pokrzyżował mi…Scott. Zadzwonił.
-Hej Jess. Słuchaj, mam kilka spraw, o których chciałbym z tobą pogadać. Moglibyśmy się spotkać na mieście?
-Jasne, służę pomocą. – zaśmiałam się. – Za pół godziny w centrum?
-Okej, dzięki.
            Poszliśmy na hamburgera. Zaczęłam rozmowę.
-A więc o czym chciałeś pogadać?
-Właściwie to są dwie sprawy. Jedną nazwijmy „Austin”, a drugą „Grace”. Którą wybierasz najpierw?
-Ty zdecyduj. – uśmiechnęłam się.
-Ok, niech pierwszy będzie Austin. Podstawowe pytanie: lubisz go? – zachciało mi się śmiać, bo domyślałam się, do czego ta pogawędka zmierza.
-Pewnie, że go lubię.
-Jak bardzo..? – mrugnął do mnie.
-Bardzo..nawet bardzo.
-On nie wie, że teraz z tobą o tym rozmawiam. Coś ty, nie pozwoliłby mi. – wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ale o co chodzi?
-No nie wiesz o co chodzi? Nie zauważyłaś? Podobasz mu się i to nie jest tylko jakieś zwrócenie uwagi. Od pewnego czasu zawsze jak z nim gadam, to on tylko o tobie, jaka to nie jesteś super, ładna, zabawna. Po tym waszym sobotnim wypadzie był taki wniebowzięty. – zrobiłam się czerwona jak burak.. – Co się rumienisz? Taka prawda..
-Nie wiem co mam teraz powiedzieć. – zaśmialiśmy się.
-Powiedz, czy on ma u ciebie szansę? – zrobił pytającą minę. Nie zawahałam się nad odpowiedzią.
-Tak. Świetnie się dogadujemy, dobrze nam w naszym towarzystwie..-nie żałowałam tego co powiedziałam. Przecież to była prawda. Ciągnie mnie do Austina tak samo jak do..yhm, osoby, z którą już nie chcę, żeby łączyło mnie coś więcej niż tylko koleżeństwo. Nawet nie przyjaźń.
-To nie widzę żadnych przeszkód. Możemy przejść do kolejnej sprawy?
-Grace..
-Tak właśnie..Chcę ją odzyskać. Kocham ją jak wariat, pomóż mi.
-Po pierwsze, daj jej trochę czasu. Musi ochłonąć, przemyśleć wszystko. Sama w pewnym momencie zrozumie i ci wybaczy. Wiem, że ona też cię kocha, więc jedyne czego potrzebujecie, to czas..
-Dziękuję, wiedziałem, że na ciebie mogę liczyć i mnie uspokoisz w tej sprawie.
-Od czego są przyjaciele…
            Nie zdążyłam dojść do domu, usłyszałam dźwięk sms.:
„Hej Piękna ;* Może jutro ze mną pojedziesz do szkoły? Przyznam Ci się do czegoś – strasznie tęsknię…”. Wiadomo od kogo…Austin. To znaczy, że Scott nie umie trzymać języka za zębami. Oraz to znak, że pora zapomnieć o tym co było i skupić się na osobach, którym naprawdę na mnie zależy…
 ______________________________
Okrągły 10. rozdzialik ;D I jeszcze wiele wiele przed nami ;3 Mam nadzieję...
Ps. Głosujcie w ankiecie po prawo ;> 
Angie. 




6 komentarzy:

  1. Jak zobaczyłam ankietę, to nie wiedziałam kogo wybrać, ale po przeczytaniu wybieram Austina ^^
    Kurde szkoda tej Holly. Nie spodziewałam się, że jak mówiłaś "nie będzie tak kolorowo" to że będzie aż tak strasznie.
    Jedyne czego się boję, to to że Jess i Austin jak może kiedyś będą razem to Lukas coś może namieszać, ale czekam na dalszy ciąg... ;*
    Do następnego! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh, jak zwykle bawisz się w zgaduj-zgadula xD sama nie wiem co wymyślę za tak długi czas, mam kilka wersji, więc pożyjemy zobaczymy ;3

      Usuń
  2. Austin.. widać po tym rozdziale, że Lukas to takie trochę cwaniak - nie powinien był się tak zachowac. ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. a jednak wypadek !
    ale moim zdaniem Lukas i tak coś namiesza :P będzie zazdrosny o Austina, Holly to wyczuje, pokłócą się... i wtedy on będzie chciał na nowo rozkochać w sobie Jess :D i tu powstaje konflikt- Austin czy Lukas- stąd Twoja sonda. Zgadłam?;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że czytam z małym opoźnieniem i nie mam wpływu na to co się wydarzy z Austinem i Lukasem. ale mam nadzieję że pozostali czytelnicy podjęli właściwą decyzję. ; )

    OdpowiedzUsuń